Korespondencja z Newark
- Jeśli nie bałem się Mike'a Tysona, to dlaczego mam bać się Adamka - mówi Kevin McBride, dla którego starcie z Polakiem może być sygnałem do zakończenia kariery. Jeśli dostanie takie lanie, jakie w grudniu dostał Vinny Maddalone, może już więcej nie wejść do ringu. Za ten pojedynek McBride otrzyma 75 tysięcy dolarów, niewiele, ale tacy jak on nie mogą liczyć na rekordowe honoraria. Adamek zarobi wielokrotnie więcej, ale w jego przypadku ostateczna suma, która wpłynie na konto zależna jest od wielu czynników. Między innymi od tego ile osób kupi bilety, by obejrzeć na żywo walkę z McBride'em w Prudential Center, a ile pay per view, które też przynosi spory dochód.
Ziggy Rozalski, współpromotor (wraz z Main Events) i organizator bokserskiego wieczoru w Newark twierdzi, walkę Adamka obejrzy ponad 10 tysięcy ludzi. Biorąc pod uwagę fakt, że rywal Polaka jest przeciętnym pięściarzem byłby to swoisty rekord.
- W dniu walki będę odpoczywał, pójdę na spacer z żoną tak jak zawsze, ostatni posiłek zjem o 16 - mówi Adamek, po którym nie widać nawet śladów zdenerwowania. - Żona tradycyjnie będzie przy ringu, a córki zostaną w domu. Wykupiłem im pay per view. Zobaczą walkę w telewizji.
McBride też nie wygląda na wystraszonego. Przed pojedynkiem snuje się po hotelu Best Western Robert Treat w Newark, gdzie mieszka i sprawia wrażenie, że chciałby mieć już wszystko za sobą. Chciałby być drugim irlandzkim Jimem Braddockiem, i tak jak on wygrać z wielkim faworytem. W 1935 roku Braddock pokonał Maxa Baera i został nieoczekiwanie mistrzem wagi ciężkiej. McBride oglądal film „Ciderella Man" opowiadający tą historię i bardzo mu się spodobał. Chciałby zostać drugim „Kopciuszkiem".