Podczas piątkowych treningów błyszczeli kierowcy Red Bulla i McLarena, czyli główni aktorzy widowiska sprzed dwóch tygodni. Podobnie jak w Melbourne, i na torze Sepang najszybciej jeździli Mark Webber (pierwszy w obu sesjach), Jenson Button, Lewis Hamilton i Sebastian Vettel. Ten ostatni, mistrz świata i zwycięzca GP Australii, stracił do swojego kolegi z Red Bulla zaledwie 0,2 s.
Sobotnie kwalifikacje i niedzielny wyścig mogą jednak przynieść niespodzianki. W normalnych warunkach kierowcy Red Bulla byliby prawdopodobnie nie do zatrzymania, ale malezyjski klimat nie sprzyja przewidywalnym rozstrzygnięciom. Jeśli będzie sucho, to temperatura nawierzchni może przekroczyć 50 stopni Celsjusza, a w takich warunkach opony będą się bardzo szybko zużywały. Kierowcy będą musieli wykazać się umiejętnością znalezienia właściwych relacji między szybką jazdą i dbaniem o zużycie ogumienia.
Taktyczne gierki rozpoczną się już w sobotniej czasówce: kierowcy z pierwszej dziesiątki muszą ruszyć do wyścigu na tym samym komplecie ogumienia, na którym uzyskali swój najlepszy czas kwalifikacyjny. Miękkie opony są na pojedynczym okrążeniu szybsze o około 1,2 s od twardych, za to wytrzymują dwa razy mniejszy dystans. Niektórzy mogą zdecydować się na twarde opony w czasówce, dzięki czemu w wyścigu nie będą musieli wcześnie zjeżdżać po nowe. Z kolei ci, którzy wystartują z przodu, mogą w tym czasie zbudować sobie odpowiednią przewagę.
Wszystkie kalkulacje i tak wezmą w łeb, jeśli tradycji stanie się zadość i rywalizację urozmaici deszcz. W zeszłym roku rozpadało się w trakcie kwalifikacji. Dwa lata temu burza i zapadający zmierzch spowodowały przerwanie wyścigu po 31 okrążeniach.
Największa frustracja panuje w Ferrari. – Nie takiej formy spodziewaliśmy się po zimowych testach – stwierdził Fernando Alonso. – Dziś nie byliśmy szybcy i nie spodziewam się cudów.