Czarno-złote wyścigówki, prowadzone przez Nicka Heidfelda i Witalija Pietrowa, ustępują szybkością ścisłej czołówce, ale w dwóch pierwszych tegorocznych Grand Prix obaj kierowcy potrafili wykorzystać potknięcia i niepowodzenia zawodników Ferrari czy McLarena.
– Nie ma wątpliwości, że nasz samochód jest konkurencyjny, chociaż obecnie nie jest na tyle szybki, aby zwyciężać – stwierdził po wyścigu w Malezji szef ekipy Eric Boullier.
Wypowiedź Francuza jest nieco optymistyczna, bo pod względem czystego tempa jego podopieczni nie są w stanie obecnie nawiązać walki z Red Bullem i McLarenem. W kwalifikacjach udaje im się wbić pomiędzy zawodników Ferrari, ale z kolei czerwone auta spisują się w czasówkach wyraźnie gorzej niż na dystansie całego wyścigu. Potężną bronią są za to atomowe starty: w Australii Pietrow zyskał dwie pozycje na pierwszych metrach wyścigu, dwa tygodnie później Heidfeld przeskoczył z szóstej lokaty na drugą, a Rosjanin z ósmej na piątą.
– Auta Renault od dłuższego czasu rewelacyjnie startują i muszę podziękować zespołowi za opracowanie świetnych systemów – mówił Heidfeld po zejściu z podium w Malezji.
Niewątpliwie Lotus Renault R31 jest konkurencyjnym samochodem o dużym potencjale. Nowatorskie rozwiązanie układu wydechowego jest czymś, czego w tym zespole od dawna brakowało: powiewem świeżej myśli konstrukcyjnej. W poprzednich sezonach prym wśród innowatorów wiedli inni: Brawn wprowadził podwójny dyfuzor, McLaren kanał F, a Red Bull dyfuzor „dopompowywany" spalinami.