Doścignąć marzenia

Zespół Lotus Renault zaliczył najbardziej udany początek sezonu od pięciu lat. Dwa miejsca na podium w dwóch pierwszych wyścigach po raz ostatni zdobył w 2006 roku, zakończonym wywalczeniem drugiego z rzędu tytułu mistrzowskiego przez Fernando Alonso

Aktualizacja: 11.04.2011 20:28 Publikacja: 11.04.2011 20:23

Mikołaj Sokół

Mikołaj Sokół

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Czarno-złote wyścigówki, prowadzone przez Nicka Heidfelda i Witalija Pietrowa, ustępują szybkością ścisłej czołówce, ale w dwóch pierwszych tegorocznych Grand Prix obaj kierowcy potrafili wykorzystać potknięcia i niepowodzenia zawodników Ferrari czy McLarena.

– Nie ma wątpliwości, że nasz samochód jest konkurencyjny, chociaż obecnie nie jest na tyle szybki, aby zwyciężać – stwierdził po wyścigu w Malezji szef ekipy Eric Boullier.

Wypowiedź Francuza jest nieco optymistyczna, bo pod względem czystego tempa jego podopieczni nie są w stanie obecnie nawiązać walki z Red Bullem i McLarenem. W kwalifikacjach udaje im się wbić pomiędzy zawodników Ferrari, ale z kolei czerwone auta spisują się w czasówkach wyraźnie gorzej niż na dystansie całego wyścigu. Potężną bronią są za to atomowe starty: w Australii Pietrow zyskał dwie pozycje na pierwszych metrach wyścigu, dwa tygodnie później Heidfeld przeskoczył z szóstej lokaty na drugą, a Rosjanin z ósmej na piątą.

– Auta Renault od dłuższego czasu rewelacyjnie startują i muszę podziękować zespołowi za opracowanie świetnych systemów – mówił Heidfeld po zejściu z podium w Malezji.

Niewątpliwie Lotus Renault R31 jest konkurencyjnym samochodem o dużym potencjale. Nowatorskie rozwiązanie układu wydechowego jest czymś, czego w tym zespole od dawna brakowało: powiewem świeżej myśli konstrukcyjnej. W poprzednich sezonach prym wśród innowatorów wiedli inni: Brawn wprowadził podwójny dyfuzor, McLaren kanał F, a Red Bull dyfuzor „dopompowywany" spalinami.

Wydech Renault nie jest wynalazkiem na miarę wcześniej wymienionych, ale stanowi potwierdzenie aspiracji zespołu, który chce nawiązać do pełnych sukcesów sezonów 2005-06. Marazm i niepewność po zawirowaniach wokół finansów i kwestii własnościowych najwyraźniej ustąpiły miejsca staraniom o jak najszybsze dopadnięcie czołówki.

Nawiązanie równorzędnej walki z Red Bullem czy McLarenem wciąż jednak pozostaje w sferze marzeń i nawet atomowe starty nic nie pomogą – zwłaszcza dopóki kierowcy Lotusa Renault nie zdołają się przebić w czasówce wyżej niż na szóste miejsce. Szybka i bezbłędna jazda Pietrowa w Australii oraz Heidfelda w Malezji zasługują na szacunek, ale trzeba jednocześnie zauważyć, że możliwości ich samochodów jeszcze nie pozwalają na regularną walkę o podia.

Warto zauważyć, że w Malezji po pierwszej rundzie pit stopów Heidfeld stracił aż trzy pozycje. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie problemy mechaników Ferrari, którzy mieli kłopot z wymianą lewego przedniego koła w samochodzie Felipe Massy. Niemiec odzyskał dwie lokaty po kolizji Fernando Alonso z Lewisem Hamiltonem, a w końcówce szybkim tempem zbliżał się do niego Mark Webber.

Podobnie było dwa tygodnie wcześniej w Melbourne, gdzie Pietrow wykorzystał potknięcie Jensona Buttona (kara za ścięcie szykany w walce z Massą) oraz mocno zużywające się opony w autach Ferrari i Red Bullu Marka Webbera (cała trójka zaliczyła o jeden pit stop więcej).

Szkoda, że Robert Kubica musi oglądać występy swojego zespołu w telewizji. Nie da się powiedzieć, czy byłby w stanie powalczyć o coś więcej. Prawdopodobnie nie, bo dwa najlepsze zespoły są dużo szybsze, a Heidfeldowi i Pietrowowi w drodze na podium sprzyjał los. Trudno też ocenić, jaka jest rola Polaka w zmniejszeniu strat do czołówki. Lubi on podkreślać, że jego zadaniem jest „tylko" kręcenie kierownicą, a prace projektowe czy rozwojowe to robota dla inżynierów w fabryce.

Jednak Kubica należy do tych kierowców, którzy nie tylko potrafią szybko pojechać samochodem, ale także wiedzą, co zrobić, aby jeszcze bardziej poprawić jego osiągi. Ponadto jest niezwykle pracowity i w sezonie 2010 zwykł do późna ślęczeć nad danymi i wykresami, przedkładając spotkania z inżynierami Renault nad wypoczynek po pełnym zajęć dniu na torze. Ci z kolei od początku współpracy twierdzili, że jest „namolny" w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo wciąż naciska i zmusza ich do jeszcze większego wysiłku przy pracach nad samochodem.

Projektowanie tegorocznego samochodu rozpoczęło się kilka miesięcy po rozpoczęciu poprzedniego sezonu, tak więc uwagi Kubicy – nawet jeśli tyczyły się tylko poprzedniej wersji wyścigówki – z pewnością pomogły zespołowi w stworzeniu konstrukcji, która jest o wiele bliżej czołówki niż zeszłoroczne auto. Wciąż nie wystarcza to do wygrywania, ale jak pokazały dwa pierwsze wyścigi, można tym autem dojechać na podium. Niestety, wciąż jeszcze nie wiadomo, czy Polak będzie miał okazję sprawdzić w praktyce efekty swojej pracy.

 

Czarno-złote wyścigówki, prowadzone przez Nicka Heidfelda i Witalija Pietrowa, ustępują szybkością ścisłej czołówce, ale w dwóch pierwszych tegorocznych Grand Prix obaj kierowcy potrafili wykorzystać potknięcia i niepowodzenia zawodników Ferrari czy McLarena.

– Nie ma wątpliwości, że nasz samochód jest konkurencyjny, chociaż obecnie nie jest na tyle szybki, aby zwyciężać – stwierdził po wyścigu w Malezji szef ekipy Eric Boullier.

Pozostało 91% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?