Oprócz Kanadyjczyka Luciana Bute, mistrza organizacji IBF, nie brakowało przecież nikogo z liczących się w tej wadze. Był Duńczyk Mikkel Kessler, trzech Amerykanów: Andre Ward, Andre Dirrell i Jermain Taylor, Anglik Carl Froch i były król wagi średniej, Arthur Abraham, Ormianin z niemieckim paszportem, który przeniósł się do wyższej kategorii.
Turniej firmuje Showtime, główny płatnik tej imprezy, jedna z dwóch, obok HBO, najbardziej „bokserskich" telewizji, a ogląda go cały świat.
W miniony weekend poznaliśmy pierwszego finalistę. Jest nim Ward, mistrz WBA, ostatni amerykański złoty medalista olimpijski, który w kalifornijskim Carson pokonał na punkty Abrahama.
Wiele pustych miejsc na widowni to jednak dowód, że turniej nie cieszy się takim zainteresowaniem jak oczekiwano. Sama walka też nie przejdzie do historii. Ukryty za podwójną gardą Abraham zrobił niewiele, by wygrać z bardzo szybkim i dobrym technicznie Wardem.
A przecież początek rywalizacji najlepszych pięściarzy wagi superśredniej pozwalał wierzyć, że to będzie coś więcej niż tylko dobrze płatny turniej, który wyłoni króla jednej z 17 kategorii wagowych. Duńczyk Kessler już w pierwszej walce stracił tytuł przegrywając w Oakland z Wardem, a w Niemczech Abraham znokautował Taylora i skończył mu piękną karierę.