Rz: Na początku sezonu wcale się pani nie szykowała do występów w kadrze...
Agnieszka Szott: Myślałam, że moja przygoda z reprezentacją to zamknięty rozdział. Zwykle gdy jechałam na zgrupowania, łapałam kontuzje albo nie mieściłam się w składzie. W dodatku urodziłam dziecko i teraz Laura jest najważniejsza. Nie wyobrażałam sobie, jak miałabym to wszystko poukładać. Być długo bez córki, tęsknić za nią, jak każda matka, podczas zgrupowań... Na szczęście trener Dariusz Maciejewski pozwolił mi wziąć ze sobą córeczkę na większość obozów.
Kobieta po przejściach – to bardzo do pani pasuje.
Chodzi o kontuzje?
Kontuzje, nominacje na najpiękniejszą koszykarkę w lidze, wyjazd za granicę, urodzenie dziecka, powrót do Polski i reprezentacji...