W sobotę w Kolonii rywalem mistrza świata będzie młodszy o trzy lata Matthew Macklin, Brytyjczyk z irlandzką krwią w żyłach. Urodzony w Birmingham Macklin jest mistrzem Europy, ale ambicje ma dużo większe. Teraz chce odebrać pas WBA Sturmowi, co łatwe nie będzie, biorąc pod uwagę klasę rywala.
Bilans zysków i strat na zawodowych ringach mają podobny, ale to Sturm spotykał się z wyżej cenionymi przeciwnikami. Niemiec odnosił sukcesy w czasach amatorskich, jeszcze jako Adnan Catić. W 2000 roku zdobył złoty medal mistrzostw Europy w Tampere, ale kilka miesięcy później na igrzyskach olimpijskich w Sydney przegrał z późniejszą gwiazdą zawodowego boksu Amerykaninem Jermainem Taylorem i odpadł z turnieju.
W zawodowej karierze wygrał 33 pojedynki (14 przed czasem), dwa razy schodził z ringu pokonany i raz zremisował. Przegrał tylko z Oscarem De La Hoyą i Hiszpanem Javierem Jastillejo, któremu szybko się zrewanżował.
Kiedy w maju 2004 roku w MGM Grand Garden w Las Vegas walczył z De La Hoyą, był już mistrzem świata organizacji WBO w wadze średniej. W starciu ze „Złotym chłopcem" był lepszy, zasłużył na wygraną, ale od sportu ważniejszy był biznes. De La Hoya miał już zakontraktowany pojedynek z królem wagi średniej, Bernardem Hopkinsem, w grę wchodziły miliony dolarów, więc z kimś takim jak nieznany w USA Sturm nie mógł przegrać.
Teraz w podobnej roli jest Matthew Macklin. On – tak jak wtedy Sturm – nie jest faworytem, a tacy zawsze są niebezpieczni. Macklin ma na koncie 28 zwycięstw (19 przed czasem) i dwie porażki: z Irlandczykiem Jamie Moorem i Andrew Facey'em w początkach kariery. Ma też w sobie głęboką wiarę, że pokona Sturma.