Richard Virenque o magii Tour de France i dopingu

Richard Virenque, siedmiokrotny zwycięzca klasyfikacji górskiej Tour de France, o dopingowych grzechach, cenie kolarstwa i popularności

Publikacja: 06.07.2011 01:30

Richard Virenque

Richard Virenque

Foto: AFP

"Rz": Jaka rola na Tour de France najbardziej panu odpowiada: kibica, zawodnika czy obecna – eksperta Eurosportu?

Richard Virenque

: Moja jedyna rola to pasja. Jestem pasjonatem kolarstwa. I Touru. Jeśli masz pasję, łatwo ci w każdej roli, bo masz do czynienia z czymś, co lubisz. Dla mnie Tour de France to magia. Nawet teraz, gdy już nie uprawiam kolarstwa. Ludzie, których tu codziennie spotykam, dodają mi sił, zachęcają. Rozmawiamy o kolarzach, taktyce, trasie, różnych scenariuszach wyścigu – to niezapomniane chwile.

Trudniej przygotować się do wyścigu jako kolarzowi czy jako ekspertowi?

Trudniej kolarzowi. Dla mnie udział w wyścigu wiązał się z wielką presją. Ścigałem się, by pokazać, że jestem dobry, by wygrywać, a nie chować się w peletonie. Prawie w każdym starcie w Tour de France albo zdobywałem koszulkę najlepszego górala, albo wygrywałem etapy, względnie stawałem na podium klasyfikacji generalnej. Teraz nie odczuwam presji. Może nie są to wakacje, ale komentowanie wyścigu jest łatwe. Mówię przecież o tym, co dobrze znam.

Czy Alberto Contador wygra w tym roku?

Ten wyścig jest bardzo trudny, najtrudniejszy w XXI wieku. Contador to prawdziwy specjalista od jazdy w górach, lepszy od Schlecka. Łatwo wygrał Giro d'Italia, pokazał, że jest bardzo silny. Myślę, że kolejny raz wygra Tour de France. Jedynym problemem mogą być dla niego Alpy. Dlaczego? Bo przyjdzie mu się w nich ścigać po siedmiu tygodniach, licząc Giro, w których musiał utrzymywać wysoką formę. To długi okres. Myślę jednak, że nawet jeśli Hiszpan na pierwszych etapach stracił do najgroźniejszych rywali blisko dwie minuty, to w tak długim wyścigu z tak dużą porcją gór powinien je odrobić i wygrać.

Jego sytuacja w wyścigu jest w tym roku bardzo delikatna.

Tak, ale Hiszpan przywykł jako kolarz do takich sytuacji. Pamiętamy, gdy wrócił Lance Armstrong i ścigał się z nim w jednej ekipie. To była sytuacja bardzo delikatna, ale potrafił wygrać z Amerykaninem. Dzisiaj myślę, że już w Pirenejach na etapie do Plateau de Beille ułoży sobie wyścig po swojej myśli.

Czy Contador ma prawo startować w Tour de France?

To nie jest wina Contadora. To stanowisko UCI, WADA, TAS nie jest normalne w tej sprawie, skoro nie mogli podjąć decyzji dwa, trzy czy cztery miesiące po stwierdzeniu nieprawidłowości u zawodnika. Kolarz powinien wiedzieć, czy może startować, czy nie. To niedobra sytuacja dla wizerunku dyscypliny. Możliwe jest przecież, że Hiszpan wygra Tour, a potem dowie się, że przegrał ten sprzed roku, otrzymał dyskwalifikację i utraci także to zwycięstwo, jak również sukces w Giro d'Italia. Contador jako kolarz miał bardzo dużo kontroli. Jego problem wziął się z pozytywnego wyniku badania na clenbuterol, którego stężenie wyniosło zero przecinek zero, zero, zero – kilkanaście zer po przecinku i dopiero wartość na mililitr. Mikroskopijna ilość.

Jest niewinny?

Jest pewne, że wynik jego badania był pozytywny. Ale tak niski poziom clenbuterolu – cóż, to mogło pomóc takiemu sportowcowi jak Contador. Jaki efekt mogło mu dać? Jest bardzo możliwe, że środek ten dostał się do jego organizmu w pożywieniu. Widzieliśmy, jak wspaniałym spektaklem był ubiegłoroczny Tour de France. Co można było zrobić po ogłoszeniu wyników kontroli antydopingowej u zwycięzcy? Może dać mu żółtą kartkę, ostrzec, że następnym razem czeka go dwa lata dyskwalifikacji. Nie wiem. Nie mnie osądzać. Nienormalne jest, że instancje sportowe czekają z ostatecznym werdyktem ponad rok.

Czy Contador może pobić rekord Lance'a Armstronga, który wygrywał Tour de France siedem razy?

Trudno jest wygrać siedem razy, tym bardziej osiem. Rekord Armstronga – skomplikowana sprawa. To tak, jakby dziś zapytać, czy jakiś kolarz wygra siedem razy klasyfikację najlepszego górala wyścigu. Myślę, że nie dożyję takiej chwili. To bardzo trudne.

W trakcie kariery próbował pan poprawiać swoją jazdę na czas, trenując wspólnie z Jeannie Longo, która do dziś startuje i zdobywa mistrzowskie tytuły. Jak pan tłumaczy jej fenomen?

Trenowaliśmy z Jeannie razem kilka lat. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, mieliśmy dobry kontakt. Jej fenomen? Prosta sprawa. To kobieta całkowicie oddana swojej pasji. Nie potrafiłaby żyć bez kolarstwa. Ona śpi, je, wszystko robi z myślą o kolarstwie. I może to trwać 20, 30 lat. Mam przyjaciół, 60-, 70-letnich i ciągle widzę ich jeżdżących na rowerze. Jeannie ma duże doświadczenie. Dzięki niemu właśnie, treningom i poświęceniom wciąż odnosi sukcesy. Ma coś, co w kolarstwie jest bardzo ważne: zakodowaną w psychice umiejętność cierpienia, znoszenia wysiłku. W naszej dyscyplinie przychodzi moment, że kolarz mówi: „Mam 35 lat (ja skończyłem karierę siedem lat temu) i nie chcę już więcej cierpieć. Chcę nacieszyć się dziećmi (mam dwoje), jechać z nimi na wakacje, korzystać z życia". Jeannie Longo nie ma dzieci, nie ma rodziny – jej jest łatwiej. Jest nadzwyczajna, ale ten fenomen można zrozumieć.

Jakiego polskiego kolarza najbardziej pan ceni?

Jechałem w Tour de Pologne i widziałem, że kolarstwo jest u was bardzo popularne. Dobrze wspominam Zenona Jaskułę, który w 1993 roku był naprawdę mocny. Wygrał etap w Pirenejach, był trzeci na podium w Paryżu. Jeździł w grupie GB-MG. Pamiętam to dobrze, bo właśnie wtedy zaczynałem odnosić sukcesy w Wielkiej Pętli. W mojej epoce Jaskuła był największym polskim kolarzem. W grupach Domo i Quick Step jeździliśmy razem z Piotrem Wadeckim. W tegorocznym Tour de France z zainteresowaniem obserwuję Sylwestra Szmyda, jadącego obok Ivana Basso w Liquigasie.

Jest pan we Francji bardzo popularny, wręcz uwielbiany. Czym to tłumaczyć? Przecież był pan jednym z niechlubnych bohaterów afery Festiny, która wstrząsnęła Tour de France, całym krajem, światowym kolarstwem.

Tym, że byłem w 100 procentach prawdziwy. Co to znaczy sprawa Festiny? To kolarska afera na skalę międzynarodową. Organizatorzy, instancje sportowe mówiły wówczas: chcemy zmienić przepisy antydopingowe, chcemy częściej kontrolować, nawet zmienić rytm dnia kolarza. Ale zastosowali to tylko w stosunku do Festiny, podczas gdy całe światowe kolarstwo funkcjonowało jak nasza grupa. Ludzie to rozumieli. Dlatego nie byłem atakowany przez opinię publiczną. Gdy byłem w dołku, zewsząd spotykałem się z wyrazami otuchy i zachętą do powrotu. Dzięki temu wznowiłem karierę po okresie zawieszenia, co nie było łatwe. Dla mnie afera Festiny paradoksalnie stała się możliwością zrobienia jeszcze czegoś w kolarstwie. Przed nią byłem dobrym zawodnikiem, ale po niej stałem się kolarzem innego wymiaru. Ludzie, którzy mnie znali, zadawali sobie pytanie: zobaczymy, na co teraz będzie go stać, na pewno nie ukończy Tour de France albo będzie jechał w końcu stawki, nie wygra niczego – to już koniec Virenque'a. Tymczasem znów wygrałem klasyfikację górską, uciekałem po 200 km w trakcie etapów.

Na tle innych dyscyplin kolarstwo pozostaje czarną owcą, jeśli chodzi o doping, a może ofiarą walki z nim?

Weźmy przykład zarekwirowania autobusu grupy Quick Step i przewiezienia go na żandarmerię, gdzie został przeszukany. Wszyscy zaraz powiedzą: afera, nowa afera. A co się stało? Francuska żandarmeria zrobiła spektakl. Czy z równym zaangażowaniem kontroluje stadiony piłkarskie, reprezentację futbolową czy rugby przed ich meczami albo torby tenisistów na Roland Garros. Nie, oni urządzają spektakl tylko przy kolarstwie. Dla mnie to nienormalne, bo znów atakuje się dyscyplinę, która tyle zrobiła dla walki z dopingiem. Mamy kontrole krwi, moczu, próbek włosów, badania biometryczne. To bardzo dużo. A jak jest w innych sportach? Czy międzynarodowa i francuska federacje piłkarska, rugby czy tenisa robią tyle co kolarstwo? Z punktu widzenia równości traktowania to nienormalne. Sam wiele ucierpiałem w aferze Festiny, więc mogę tak mówić. Rozmawiałem dziś przez radio z naszą minister sportu Chantal Jouanno. Pytałem: – Czy to normalne wysyłać żandarmów, by zabrali autokar ekipy mistrza Francji na posterunek przed startem Tour de France. Czy to jest nie jest destabilizujące? Czy to samo zrobiłaby pani na Roland Garros? Dla mnie to szok, anormalne.

- rozmawiał w Clisson Marek Cegliński

Richard Virenque

ur. 19 listopada 1969 w Casablance. Siedmiokrotny zwycięzca klasyfikacji górskiej Tour de France. Wykluczony z wyścigu w 1998 roku w następstwie dopingowej afery Festiny. W odróżnieniu od kolegów z ekipy długo nie przyznawał się do winy. Uczynił to dopiero podczas procesu w Lille w październiku 2000 roku. Został ukarany przez federację szwajcarską (miał jej licencję, mieszkając w tym kraju) na dziewięć miesięcy, skróconą potem do siedmiu (do 14 sierpnia 2001) i wrócił do ścigania. W 2007 roku rozwiódł się z żoną Stephanie po 17 latach małżeństwa (mają dwójkę dzieci, Clara i Dario). W 2008 związał się z 20-letnią modelką Jessicą Sow. Grupy zawodowe: RMO (1991 – 1992), Festina (1993 – 1998), Polti (1999 – 2000), Domo – Farm Frites (2001 – 2002), Quick Step – Davitamon (2003 – 2004)

Największe sukcesy:

7 zwycięstw w klasyfikacji górskiej Tour de France (1994, 1995, 1996, 1997, 1999, 2003, 2004),

7 zwycięstw etapowych w TdF (1994 Luz Ardiden; 1995 Cauterets; 1997 Courchevel; 2000 Morzine; 2002 Mont Ventoux; 2003 Morzine; 2004 Saint-Flour);

zwycięstwo w klasyku Paris – Tours (2001);

brązowy medal mistrzostw świata 1994 w wyścigu ze startu wspólnego.

Końcowe lokaty w Tour de France: 1992 – 25, 1993 – 19, 1994 – 5, 1995 – 9, 1996 – 3, 1997 – 2, 1998 – wykluczony, 1999 – 8, 2000 – 6, 2001 – nie startował, 2002 – 16, 2003 – 16, 2004 – 15.

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay