Rummenigge dla Rz: dość już zachcianek bogaczy

Karl-Heinz Rummenigge, szef Europejskiego Stowarzyszenia Klubów i rady nadzorczej Bayernu Monachium

Publikacja: 11.07.2011 21:33

Karl-Heinz Rummenigge ma 56 lat, był jednym z najlepszych piłkarzy lat 80., trzy razy królem strzelc

Karl-Heinz Rummenigge ma 56 lat, był jednym z najlepszych piłkarzy lat 80., trzy razy królem strzelców Bundesligi, mistrzem Europy w 1980 r., zdobywcą Złotej Piłki w 1981 r. Od 20 lat jest we władzach Bayernu Monachium

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Kluby zadłużone, kibice się biją od Buenos Aires przez Frankfurt po Moskwę, mafie bukmacherskie rosną w siłę. To jest kryzys futbolu czy normalność, o której wcześniej tyle nie wiedzieliśmy?

Karl-Heinz Rummenigge:

Futbol to jest wielki biznes. A jak gdzieś są wielkie pieniądze, to jest ryzyko, że będą i przestępcy. Nieważne, czy to sport, bankowość czy sztuka. Ważne, żeby być ze sobą i światem szczerym: tak, mamy te wszystkie problemy. Chuligani są bólem głowy, ludzie ustawiający mecze też, trawi nas korupcja. I musimy być uważni. Ale jest jeszcze kwestia przykładu. Jaki jest dziś wizerunek FIFA? Totalnie skorumpowana organizacja. Na samym szczycie mamy najgorszy wzór do naśladowania. FIFA musi chcieć się zmieniać.

Sepp Blatter już przecież znalazł rozwiązanie. Po wygraniu kolejnych wyborów stworzył radę mędrców i tylko czekać, aż Placido Domingo z Johanem Cruyffem uzdrowią piłkę.

Niezłe sobie znalazł alibi, ta grupa nie jest niczym więcej. Do sprzątania trzeba ludzi, którzy znają futbol i są w stanie zaproponować coś nowego. Co tam robi Placido Domingo, nie wiem. Blatter musi wreszcie przestać próbować nas wystawić do wiatru. Musi spoważnieć. Polubić demokrację i przejrzystość. On nie docenia ludzi, którzy na to wszystko patrzą i rozumieją więcej, niż mu się wydaje.

Z UEFA łatwiej się porozumieć?

UEFA działa lepiej, ale też jest co poprawiać. Świat tyle dziś mówi o demokracji. A my w futbolu potrzebujemy demokracji natychmiast. Bo UEFA, ale szczególnie FIFA, na żadną demokrację nie pozwala. Kluby nie mają nic do powiedzenia. Jest dobry moment, żeby to zmienić. O tym m.in. rozmawiałem w Warszawie z polskim ministrem sportu. My jako Europejskie Stowarzyszenie Klubów i Polska sprawująca prezydencję w Unii Europejskiej mamy wspólne oczekiwania.

Wierzy pan, że kiedyś Europejskie Stowarzyszenie Klubów będzie równie silne jak FIFA czy UEFA?

Nie potrzebujemy siły i władzy. Dorównać FIFA i UEFA to nie nasz cel. Chcemy tylko, by nas słuchano przy podejmowaniu decyzji o kalendarzu rozgrywek, o podziale pieniędzy, o przepisach transferowych.

Mówi pan, że futbol to wielki biznes, ale "Guardian" zrobił kilka lat temu zestawienie, z którego wynikało, że wszystkie europejskie kluby miały łączny roczny dochód sięgający ledwie jednej czwartej dochodu Tesco...

Ciągle cierpimy przez to, że źle zareagowaliśmy na wprowadzenie tzw. prawa Bosmana. Zgodziliśmy się wtedy na nadmuchanie pensji poza granice rozsądku, na absurdalnie wysokie sumy odstępnego. Źle zinterpretowaliśmy rzeczywistość. Budujemy fortuny piłkarzy, pośredników, a ponad 60 procent zawodowych klubów Europy przynosi dziś straty. Dlatego cieszę się z wprowadzenia przez UEFA tzw. finansowego fair play zakazującego klubom wydawania więcej, niż zarabiają. Inaczej nie zapewnimy równości szans. Pamiętam czasy, gdy np. Legia Warszawa coś znaczyła w Europie. A dziś nie znaczy nic, bo bogaci zjadają biedniejszych. Pieniądze muszą być ważne, ale nie aż tak ważne, jak były w futbolu przez ostatnich dziesięć lat.

Co jest bardziej niebezpieczne: kryzys finansowy pustoszący kasy klubów czy szejkowie, którzy je napełniają, m.in. Manchesterowi City, Maladze, PSG, i psują rynek?

Nie sprowadzajmy problemu do szejków. Jestem za sprawiedliwością i rozsądkiem, a nie jest ani sprawiedliwe, ani rozsądne, że Moratti, Berlusconi, Abramowicz czy szejk mogą z własnych pieniędzy wyrównać każdą stratę klubu. Nawet jeśli sięga setek milionów euro. Nie chodzi o to, że oni nie mają prawa być miliarderami. Tylko że robią coś, na co sobie nie może pozwolić żaden klub w Niemczech i w Polsce. I to sprawia, że o równości szans nie ma mowy.

Finansowe fair play startuje już tego lata. Przez dwa sezony księgi rachunkowe zespołów będą pod nadzorem, a od sezonu 2013/2014 klub, który przynosi zbyt wysokie straty, będzie miał zamkniętą drogę do europejskich pucharów. Tyle teoria. Nie boi się pan, że bogaty zawsze znajdzie lukę w przepisach? Jak Manchester City, który zapewnił sobie bardzo korzystną umowę z liniami lotniczymi z Dubaju na prawa do nazwy stadionu. Jeszcze kilka takich sztuczek i wyjdzie na zero.

Dla mnie najważniejsze, że ci najbogatsi, jak Inter czy szejkowie, w końcu się zgodzili na fair play, choć przecież ochoty na to nie mieli. A luki? Są po to, żeby je uszczelniać.

Jest pan od lat jednym z szefów Bayernu Monachium. Bundesliga to na razie okaz zdrowia. Kiedy i u was wylądują szejkowie?

Chronią nas przepisy mówiące, że 50 plus 1 procent udziałów w klubie musi należeć do jego członków. A oni nie mają ochoty zaprzedawać się ani szejkom, ani rosyjskim oligarchom, ani właścicielom telewizyjnych imperiów. Chcą, żeby klub pozostał wierny duchowi miejsca i swojej historii. Przyznaję, kiedyś nie dowierzałem, że to się utrzyma. A teraz wierzę, że się obronimy. Kibice nie mogą mieć poczucia, iż klub ich zdradził. A czują to czasami w Anglii. Gdy ostatnio graliśmy z Manchesterem United przejętym przez amerykańską rodzinę Glazerów, kibice na Old Trafford podchodzili do mnie, żeby powiedzieć, że nas podziwiają: – Jesteście wielcy, macie wielką historię, jesteście niezależni. Żadnych Glazerów. Zazdrościmy wam.

Futbol powinien się uczyć od Bundesligi?

Przede wszystkim solidarności. Przy podziale pieniędzy z praw TV różnica między klubem, który dostaje najwięcej, i tym, który dostaje najmniej, nie może być wyższa niż 50 procent. W Hiszpanii małe kluby dostają ułamek tego co Barcelona i Real. Niemieckie stadiony są pełne – to jest efekt mistrzostw świata 2006. Atmosfera na trybunach jest świetna, obsługa też, poziom wyrównany, to nie wyścig dwóch koni jak w Hiszpanii.

Ale zadłużeni też są: Schalke, Borussia Dortmund płacąca za dawne grzechy.

Ale gdyby te kluby nie pokazały, że mają pomysł na spłacanie długów, nie dostałyby licencji na grę w lidze.

Jak to się stało, że Bundesliga, kiedyś bastion konserwatyzmu, stała się laboratorium dobrych pomysłów?

A jakie mieliśmy wyjście? Jakbyśmy się nie wymyślili na nowo, to dalej lecielibyśmy w dół w rankingu UEFA i obudzili się z jedną, dwiema drużynami w Lidze Mistrzów. Już spadliśmy z pierwszego na czwarte – piąte miejsce. Ale odbiliśmy się, będziemy mieli cztery drużyny w LM. Naszą siłą są wpływy z biletów, w szukaniu sponsorów jesteśmy lepsi niż Hiszpania i Anglia. Problemem pozostają prawa telewizyjne. Tu zostaliśmy z tyłu.

Reprezentacja Niemiec też przeszła metamorfozę. Przez dziesięciolecia, również w czasach, gdy pan w niej grał, budziła respekt, ale z sympatią było gorzej. Dziś Niemcy stali się symbolem nowoczesności i ofensywnej gry, jak dawna Holandia. Może to nie przypadek, bo Niemcy zajęły miejsce Holandii jako modelowe społeczeństwo otwarte. Zgadza się pan, czy to dorabianie teorii?

Wszystko się zaczęło  w klubach: od inwestycji w szkolenie młodzieży. I od dobrego trenera kadry. Ale środowisko, w którym sport funkcjonuje, też ma ogromne znaczenie. Nauczyliśmy się żyć z imigrantami i dziś naszą siłą są Oezilowie, Khedirowie, Podolscy. To mi się podoba. Przydałby się tylko jakiś sukces. Bo moja reprezentacja jednak mistrzostwo Europy zdobyła, a Holandia, o której pan mówi, była piękna i wielka, ale niczego nie wygrała. Niemcy ostatni tytuł wywalczyli 15 lat temu. Trochę dawno jak na nas. I to mi nie daje spokoju.

—rozmawiał Paweł Wilkowicz

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay