Gerlinde Kaltenbrunner brakuje tylko K2 do Korony Himalajów - 14 ośmiotysięczników. Jeśli wejdzie na szczyt, będzie pierwszą kobietą, która ją zdobędzie bez używania tlenu z butli. Niewielką wyprawę tworzą świetni alpiniści. Mąż Gerlinde Ralf Dujmovits wszedł już na wszystkie szczyty Korony Himalajów. Dwaj wspinacze z Kazachstanu: Wasilij Piwcow i Maksut Żumajew mają po 13 ośmiotysięczników. Piwcow cztery lata temu dotarł na tej samej drodze wspinaczki Północnym Filarem do wys. 8400 m - wyżej nie puściła go zamieć i głęboki śnieg. Tę stronę K2 poznał jako uczestnik polskiej wyprawy, pierwszej zimowej na tę górę od północy, na przełomie 2002/2003 r.Uczestnikiem ówczesnej zimowej ekspedycji był też Darek Załuski, który na obecnej wyprawie wspina się z kamerą. Jest z nimi fotograf, Argentyńczyk Tommy Heinrich. Alpiniści są zdani tylko na siebie. W razie wypadku nie ma od tej strony możliwości udzielenia im pomocy.
Gerlinde Kaltenbrunner wyznała, że zobaczenie trudno dostępnej i rzadko odwiedzanej północnej strony była jej marzeniem. Na jej decyzję na pewno wpływ miał wypadek, którego była świadkiem rok temu na południowej, pakistańskiej stronie góry. Idący przed nią powyżej obozu IV (ok. 8000 m) z nartami szwedzki wspinacz runął nagle do przepaści i zginął. Gerlinde wróciła do obozu w szoku. Zgromadzeni tam alpiniści, szykujący się do ataku na szczyt, zrezygnowali wówczas z dalszej wspinaczki i wraz z Kaltenbrunner zeszli do bazy. Wśród nich była Kinga Baranowska.
Kinga Baranowska, która stanęła już na siedmiu ośmiotysięcznikach, dotarła w końcu czerwca do bazy pod K2 od strony Pakistanu z tym samym partnerem wspinaczkowym, Fabrizio Zangrillim. Poza nimi pod górą nie było nikogo. Zespół ten, nie używając tlenu z butli, wykonał do tej pory gigantyczną pracę. - Musieliśmy z Fabrizio rozpinać liny poręczowe - opowiadała w poniedziałek 1 sierpnia z bazy przez telefon Kinga Baranowska. - Zabezpieczyliśmy drogę do III obozu (7000 m). To była ciężka orka w ścianie. Czasem z bólu kręgosłupa nie mogłam spać. Zużyliśmy ok. 2800 m lin. Miałam swoich kilkaset metrów. Resztę dostaliśmy od wspinaczy, którzy działali na sąsiednim ośmiotysięczniku Broad Peak z zamiarem dołączenia potem na K2.
Po pewnym czasie do bazy zaczęli docierać wspinacze z wypraw działających na pobliskich ośmiotysięcznikach. Niestety dosyć już wyczerpani. Wszyscy zdecydowali się na wspinaczkę drogą Basków, zabezpieczoną poręczówkami przez Baranowska i Zangrillego. Trzech pomogło Kindze i Fabrizio wynieść kilkaset metrów lin do rozpinania. Po przymusowym pobycie w bazie z powodu silnego wiatru i opadów śniegu, w nocy z 1 na 2 sierpnia Kinga wyruszyła do góry. Wraz z nią wspina się ok. 10 osób.We wtorek przysłała sms: „Dotarliśmy w południe do obozu II (ok. 6400 m). Przejaśniło się, mieliśmy ładną pogodę i słaby wiatr. Torowanie w śniegu nas jednak nie ominęło, tak więc przyszliśmy mimo wszystko zmęczeni. Jutro idziemy wyżej. Niestety mamy dużo do dźwigania (również liny na do poręczowania tzw. Szyjki Butelki – kuluaru powyżej IV obozu - MR) i to jest wykańczające."
Choć wyprawy po obydwu stronach K2 nie mają ze sobą kontaktu, to wspinają się w tym samym rytmie wyznaczanym przez warunki pogodowe i doświadczenie alpinistów. Obydwie założyły obozy III. Po przenrnięciu głębokiego śniegu czeka je założenie obozów IV na wys. ok. 8000 m, poręczowanie najbardziej niebezpiecznych odcinków i próba ataku na szczyt. Gerlinde Kaltenbrunner zdążyła z mężem zejść w ciągu kilku godzin z lodowca i odpocząć na wysokości 3850 m, w tzw. chińskiej bazie, nad rzeką wśród traw i zielonych krzewów. Baza Kingi (5100 m) znajduje się w górnej partii jednego z najdłuższych lodowców na świecie, Baltoro. Do najbliższych łąk u jego stóp ma ok. 60 km. Odpoczynek w tych warunkach nie jest możliwy.