Czekając na Roberta Kubicę

Polski kierowca wciąż nie pojawia się w padoku Formuły 1, ale w piątkowe popołudnie na tor Monza przybył jego menedżer Daniele Morelli, by poinformować o pozytywnych skutkach ostatniej operacji i planach na najbliższe tygodnie

Aktualizacja: 09.09.2011 22:09 Publikacja: 09.09.2011 22:01

Czekając na Roberta Kubicę

Foto: AFP

Przed dwoma tygodniami, w dniu rozgrywania Grand Prix Belgii, polski kierowca przeszedł ostatni zabieg, mający na celu usunięcie zrostów blokujących ruch prawego łokcia. Morelli potwierdził, że Kubica kilka dni temu rozpoczął aktywny trening ramienia.

– Pracuje po pięć, sześć godzin dziennie, a lekarze i fizjoterapeuci muszą go czasami powstrzymywać – mówił menedżer, oblegany w pomieszczeniach gościnnych Lotus Renault przez kilkunastu dziennikarzy.

– Po ostatniej operacji zniknęły znaki zapytania. Zakończyła się ona sukcesem, już dzień później Robert mógł niemal całkowicie zginać łokieć. Dokładna data powrotu Kubicy na tor wyścigowy nie jest jeszcze znana, ale Morelli zdradził, że w przyszłym miesiącu jego podopieczny założy już kask na głowę. – Jesteśmy zdania, że w październiku Robert pokaże, co jest w stanie robić – powiedział Włoch. – Oczywiście nie mówię od razu o Formule 1, ale ważne jest, żeby zaczął jeździć.

Nie jest istotne, czy będzie to symulator, czy samochód drogowy na torze wyścigowym. Ważne jest, aby ostateczny cel został osiągnięty. Zespół Lotus Renault ogłosił niedawno, że w samochodzie z numerem 9 będzie do końca sezonu zasiadał Bruno Senna, co zaniepokoiło polskich kibiców.

W czerwcu Morelli mówił podczas wizyty w Warszawie, że celem jest powrót do kokpitu w ostatnim wyścigu tego sezonu, w Brazylii. Zdaniem menedżera jedno nie wyklucza drugiego. – Zespół nie potwierdził startów Senny do końca sezonu dlatego, że wie, iż Robert może być gotowy na wyścig w Brazylii – stwierdził Morelli.

– Osobiście byłbym szczęśliwy nawet gdyby Robert nie wystartował w Brazylii, a ja wiedziałbym, że byłby w stanie pojechać w wyścigu. Mimo optymistycznych wieści polskiego kierowcę czeka jeszcze pełna trudów droga. Do Grand Prix Brazylii pozostały prawie trzy miesiące, a kiedy w grę wchodzi jeszcze natura, niczego nie można być pewnym. Ważne jest, by Kubica odzyskał pełnię sił przed rozpoczęciem testów na początku lutego przyszłego roku. Powrót w tym sezonie miałby znaczenie wyłącznie psychologiczne, bo jasne jest, że walka o jakikolwiek dobry rezultat jest wykluczona.

– Wolałbym widzieć Roberta w pełni formy na starcie w Grand Prix Australii – powiedział Morelli. – Pracuje pięć, sześć godzin dziennie i fizjoterapeuci czasem muszą go powstrzymywać –  opowiadał menedżer o reżimie treningowym Polaka. – Nie odpoczywa, nawet w soboty czy niedziele. W ośrodku Formula Medicine [klinika zajmująca się treningiem i przygotowaniem wyczynowych kierowców do startów w rajdach i wyścigach] pobił już wszystkie rekordy na tamtejszych grach wyścigowych. Póki co Kubica musi ograniczać się do jazdy przed ekranem komputera, a zmagania kolegów w Grand Prix Włoch będzie oglądał w telewizji – podobnie jak większość tegorocznych wyścigów.

– Pilnie śledzi wydarzenia w świecie Formuły 1, ma nawet stały kontakt ze swoimi inżynierami – mówił Morelli. – Oglądał każdy wyścig poza Grand Prix Belgii, bo w trakcie zawodów miał ostatnią operację. Dzień wcześniej razem oglądaliśmy kwalifikacje.

Tymczasem na torze Monza faworyci lokalnych kibiców, czyli kierowcy Ferrari, nie mieli w piątek powodów do zadowolenia. Na początku drugiej sesji treningowej Fernando Alonso długo siedział w garażu i obserwował na monitorach jazdę kolegów. W tym czasie mechanicy ostro pracowali nad jego czerwonym autem, ale wystarczyło to tylko do uzyskania piątego czasu dnia. Nieco szybciej pojechał Felipe Massa, ale szef zespołu Stefano Domenicali nie był w pełni zadowolony z wykonanej pracy i zapowiedział, że jego ludzie nie mogą marzyć o wczesnym powrocie do hotelu na kolację. – W nocy inżynierów czeka długa praca – mówił Włoch.

- W popołudniowej sesji nie było źle, ale musimy jeszcze się poprawić. Włoscy kibice na nic innego nie liczą – co prawda duet Ferrari stracił tylko trzy, cztery dziesiąte sekundy do najszybszego w piątek Sebastiana Vettela, ale na superszybkiej Monzy tradycyjnie różnice między czołowymi kierowcami nie są wielkie. Pierwsza siódemka zmieściła się w połowie sekundy, a na szczycie Vettela od drugiego w zestawieniu Lewisa Hamiltona dzieliło zaledwie 36 tysięcznych sekundy.

Michael Schumacher, który w barwach Ferrari wygrał pięć wyścigów na Monzy, przekonał się o wiernej miłości lokalnych kibiców – kiedy w połowie sesji wskoczył na szczyt zestawienia z czasami, na trybunach wybuchła radość porównywalna tylko z reakcją na dobry przejazd zawodników Ferrari. Ostatecznie siedmiokrotny mistrz świata, który od powrotu do F1 przed niespełna dwoma laty ani razu nie stanął jeszcze na podium, został sklasyfikowany na trzeciej pozycji.

W popołudniowym treningu Porsche Supercup walka była również bardzo zacięta. Kuba Giermaziak, zwycięzca dwóch poprzednich wyścigów, stracił do autora najlepszego czasu niespełna 0,2 sekundy, ale wystarczyło to do zajęcia zaledwie szóstego miejsca. Walczący o trzecią pozycję w punktacji sezonu kierowca Verva Racing Team zaliczył w czasie sesji parę przygód poza torem, podobnie jak jego kolega z ekipy Stefan Rosina. Słowak ukończył trening z 17. rezultatem, tracąc półtorej sekundy do liderującego w punktacji Rene Rasta.

Korespondencja z Monzy

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay