Krynica jeszcze spała, uwijali się tylko organizatorzy, którzy sprzątali stoiska, plansze, czyli to wszystko, co związane było z Forum Ekonomicznym. Ich miejsce zajęły reklamy festiwalu biegowego.
236 zawodników ustawiło się na linii startu na deptaku. W czapkach, z latarkami-czołówkami, plecakami z pożywieniem, skarpetami lub butami na zmianę, większość w długich spodniach. Mieli do pokonania 100 kilometrów po szlakach turystycznych Beskidu Sądeckiego. Przez Jaworzynę Krynicką, Runek, Łabowską Halę, w dół do Rytra, w górę na Eliaszówkę, w dół do Piwnicznej, dalej do Łomnicy, Wierchomli, Szczawnika, znowu na Runek i do Krynicy. Przejść to trudno, a co dopiero przebiec. Limit czasu na przebiegnięcie to 19 godzin. Zwycięzca Jan Wydra z Mszany Dolnej pokonał tę trasę w 9 godzin 35 minut.
Kiedy w południe wbiegał na metę, wzbudził najpierw zdziwienie. Nie spodziewano się zwycięzcy tak wcześnie. Po chwili udzielał pierwszych wywiadów, przyjmował gratulacje od Grzegorza Kołodki i nie sprawiał wrażenia człowieka, który po takim wysiłku nie wie, gdzie jest. Dobrze wiedział, chociaż taki dystans pokonał pierwszy raz w życiu.
Najważniejsze jest to, co dźwiga się w plecakach. Ja miałem batony, żele, magnez w fiolkach. Jan Wydra zwycięzca ultramaratonu
– Przygotowywałem się do tego startu przez kilka tygodni – mówił „Rz" kilkanaście minut po minięciu mety. – Trenowałem bez przerwy przez pięć, cztery i trzy godziny. Każdego dnia inaczej. Kiedy w ciągu pięciu godzin pokonałem około 50 kilometrów, uznałem, że nie jest źle i mogę spróbować. Tym bardziej że tydzień temu wygrałem maraton Gorce, od Krościenka do Nowego Targu.