KHL w ostatnich tygodniach było głośno, bo w katastrofie lotniczej zginęła cała drużyna rosyjskiego klubu Lokomotiw Jarosław, wybitni hokeiści, reprezentanci swoich krajów: Karel Rachunek (kapitan Czechów), Josef Vasicek, Stefan Liv – bramkarz reprezentacji Szwecji, Pavol Demitra – legenda słowackiego hokeja, Robert Dietrich (reprezentant Niemiec). Do tej pory na ulicach Czech stoją znicze.
Takich graczy udało się przyciągnąć lidze KHL przez zaledwie trzy lata istnienia. Już dziś widać, że NHL wyrósł solidny konkurent. Do tej pory, jeśli hokeista chciał zrobić karierę, to kierunek był jeden: za ocean. Jeśli ktokolwiek mógł rzucić wyzwanie NHL, to tylko Rosjanie. Czesi, Szwedzi i Finowie mogli z bezsilnością patrzeć, jak co roku z ich lig wyciągani są najzdolniejsi, by grać za oceanem. Rosjanie też doświadczyli tego exodusu, ale oni mieli pieniądze, by się przeciwstawić.
Najwięcej dolarów przepływa w Rosji przez rurociągi, więc szefem KHL został Aleksander Miedwiediew, jeden z dyrektorów Gazpromu i udziałowców spółki Nord Stream AG budującej gazociąg północny. To ważne, bo taki szef zapewnia też przychylność Kremla. Doszło do tego kilka wielkich firm, nie tylko rosyjskich, które gwarantują odpowiednią ilość pieniędzy.
Miedwiediew nie szukał na siłę nowych rozwiązań, tylko skopiował to, co podoba się na całym świecie. Nazwa nie została wybrana przypadkowo, a system rozgrywek dla fanów NHL też wygląda znajomo. KHL została podzielona na dwie konferencje (wschodnią i zachodnią), te z kolei na cztery dywizje, po sześć zespołów każda. Z drużynami ze swojej dywizji gra się po cztery mecze w sezonie, a z drużynami spoza – dwa, co daje i tak całkiem pokaźną liczbę 56 spotkań. Potem jest faza play off dla 16 najlepszych zespołów.
Podobieństw jest więcej. Każdego roku do KHL najzdolniejsi juniorzy (oczywiście ci, których nie skusi NHL) są wybierani w drafcie zorganizowanym na wzór amerykańskiego. W lidze obowiązuje salary cap (limit płac), tak by najbogatsi nie mogli zdominować rozgrywek. Jest nawet dress code: trenerzy muszą się pokazywać na meczach w garniturach, nie ma mowy o dresach.