Zmarł Joe Frazier

Zmarł jeden z najlepszych pięściarzy złotej ery wagi ciężkiej. Podziwiał go nawet Ali

Aktualizacja: 08.11.2011 17:38 Publikacja: 08.11.2011 17:32

Joe Frazier (1944 - 2011)

Joe Frazier (1944 - 2011)

Foto: AFP

Jeszcze nie tak dawno, w charakterystycznym kapeluszu i z cygarem w zębach informował o swojej walce z cukrzycą. - Skopię jej tyłek  - mówił tak jak kiedyś o swoich rywalach. Nie wiedział, że przeciwnik jest znacznie groźniejszy. Pod koniec września zdiagnozowano u niego raka wątroby. Były mistrz świata zmarł w miniony poniedziałek w hospicjum w Filadelfii.

"Joe Frazier - byłeś ikoną i pionierem dla ludzi takich jak ja. Inspiracją i miłością" - tak śmierć wybitnego pięściarza skomentowała na Twitterze amerykańska tenisistka Serena Williams.

"Żegnaj przyjacielu. Niech cię Bóg ma w swojej opiece" - to Oscar De La Hoya. Takich wpisów jest mnóstwo. Wypowiadają się mistrzowie boksu, a Floyd Mayweather junior zgłasza chęć pokrycia kosztów pochówku  Fraziera. Swoje komentarze wpisują też inne znane osoby, nie tylko te ze świata sportu, co pokazuje jak popularną i jak znaczącą postacią był „Dymiący Joe".

- Świat stracił wielkiego mistrza. Zawsze będę podziwiał Joe'ego. Bardzo współczuję jego rodzinie i najbliższym -  tak na wiadomość o śmierci swojego wielkiego rywala, z którym stoczył trzy heroiczne walki zareagował  cierpiący od lat na chorobę Parkinsona Muhammad Ali.

To Frazier był pierwszym, który go pokonał. Ich pojedynek z 8 marca 1971 roku uważany jest przez wielu bokserskich fachowców za najlepszy w historii. Bilety na dobre miejsca w nowojorskiej Madison Square Garden kosztowały na czarnym rynku po tysiąc dolarów, a pięściarze mieli zagwarantowane po 2,5 mln. Walkę obejrzało ponad 300 mln ludzi w 30 krajach. Jednym z komentatorów był Burt Lancaster, a Frank Sinatra dzięki akredytacji fotoreportera mógł być bliżej ringu. W pierwszym rzędzie siedzieli członkowie załogi statku kosmicznego Apollo. W ostatniej, 15. rundzie Frazier rzucił rywala na deski swym firmowym lewym sierpowym, ale Ali wstał i dotrwał do gongu. Zwycięstwo Fraziera było jednogłośne.

Sam Ali uważa, że najcięższy był jednak ich trzeci pojedynek, na Filipinach, który przeszedł do historii jako „Thrilla in Manila".

- Groziło nam wtedy śmiertelne niebezpieczeństwo. Obaj byliśmy w końcowej fazie walki skrajnie wyczerpani - wspominał Ali. A legendarny Angelo Dundee, który stał w jego narożniku przyznał, że Ali nie chciał wyjść do ostatniej rundy. W tym momencie Eddie Futch poddał jednak Fraziera, który nie mógł się z tym pogodzić. To właśnie Futch powiedział mu wtedy: - Tego co tu zrobiłeś nikt ci nie zapomni. Byłeś wielki!

Trener Fraziera tłumaczył, że poddał go ponieważ obawiał się o jego życie. - Zbyt wiele tragedii widziałem w ringu, by dopuścić do kolejnej. Joe był moim przyjacielem, znałem jego żonę i dzieci, jego zdrowie było ważniejsze od wygranej - mówił dziennikarzom.

Początkowo Frazier był obrażony na trenera, długo z nim nie rozmawiał, ale po latach, już po jego śmierci przyznał, że jest mu wdzięczny za tę decyzję. - Dzięki niemu jestem w pełni sił i mogę cieszyć się życiem - mówił charakterystycznym, trudno zrozumiałym slangiem, trzymając w ustach cygaro.

Ale nie dlatego nazywano go „Dymiącym Joe" . Przydomek wziął się z tego, że młody Frazier zadawał ciosy z taką pasją, że aż dymiło. Boksować zaczął w Filadelfii, trafił tam z Południowej Karoliny, gdzie się urodził. Wcześniej przez dwa lata mieszkał w Nowym Jorku.

Jako amator przegrał tylko dwie walki, z Busterem Mathisem, ale to on poleciał do Tokio na igrzyska olimpijskie w 1964 roku, bo znacznie większy i cięższy rywal złamał rękę. Zdobył tam złoty medal w wadze ciężkiej i rozpoczął zawodową karierę.

Frazier do końca swoich dni twierdził, że wygrał z Alim wszystkie trzy pojedynku. Relacje między nimi były bardzo skomplikowane. Ali nazywał go obraźliwie „Wujem Tomem", ale stać go też było na szlachetne słowa, gdy  mówił 14 - letniemu wtedy Marvisowi Frazierowi, że jego ojciec jest nie tylko wielkim pięściarzem, ale też wspaniałym człowiekiem. Trenowany przez ojca Marvis nie mógł się jednak z nim równać. Był wprawdzie mistrzem świata amatorów, ale na zawodowym ringu został znokautowany przez Larry Holmesa i Mike'a Tysona.

Joe Frazier wygrał 32 walki (27 przed czasem) i cztery pojedynki przegrał (dwa z Alim i dwa z George Foremanem), a na pożegnanie w 1981 roku zremisował z Floydem Cummingsem. W 1968 pokonał Bustera Mathisa i został mistrzem świata, tytułu bronił czterokrotnie. Prestiżowy „The Ring" trzykrotnie uznał go bokserem roku (1967, 1970, 1971).

Głowy do interesów nie miał, co zarobił to stracił, został mu tylko bokserski gym w Filadelfii, w którym młodych chłopców uczył walki na pięści. Sprzedał go w 2009 roku. Filmowej kariery nie zrobił, choć zagrał dwa epizody w popularnym serialu telewizyjnym „Simpsonowie".

Ostatnio miał problemy z kręgosłupem mocno uszkodzonym podczas wypadku samochodowego, dokuczała mu cukrzyca i nadciśnienie. Ale wierzył, że da sobie z tymi przeciwnościami radę. Wojownikiem był do końca.

Jeszcze nie tak dawno, w charakterystycznym kapeluszu i z cygarem w zębach informował o swojej walce z cukrzycą. - Skopię jej tyłek  - mówił tak jak kiedyś o swoich rywalach. Nie wiedział, że przeciwnik jest znacznie groźniejszy. Pod koniec września zdiagnozowano u niego raka wątroby. Były mistrz świata zmarł w miniony poniedziałek w hospicjum w Filadelfii.

"Joe Frazier - byłeś ikoną i pionierem dla ludzi takich jak ja. Inspiracją i miłością" - tak śmierć wybitnego pięściarza skomentowała na Twitterze amerykańska tenisistka Serena Williams.

Pozostało 89% artykułu
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje