Wygrał marketing

Manny Pacquiao pokonał Juana Manuela Marqueza, ale to wątpliwy werdykt

Publikacja: 14.11.2011 00:44

Pacquiao (z prawej) pokonał Marqueza, choć publiczność widziała co innego. Najlepszym wyjściem będzi

Pacquiao (z prawej) pokonał Marqueza, choć publiczność widziała co innego. Najlepszym wyjściem będzie ich czwarta walka (fot. Julie Jacobson)

Foto: AP

– Znów zostałem obrabowany ze zwycięstwa. Miałem czterech rywali: Pacquiao i trójkę sędziów – skarżył się Marquez. Jeden z sędziów wypunktował remis (114:114), dwóch pozostałych wygraną Pacquiao (115:113, 116:112). Ta ostatnia punktacja nie ma nic wspólnego z tym, co się działo w MGM Grand w Las Vegas. Widzowie (było ich ponad 16 tysięcy) wygwizdali werdykt, Marquez w najgorszym wypadku zasłużył na remis.

Stawką pojedynku był pas mistrza świata WBO w wadze półśredniej należący od pięciu lat do Filipińczyka. Mistrz ośmiu kategorii wagowych był faworytem w trzeciej walce z Meksykaninem, ale nikt nie lekceważył Marqueza. Potrafi on zneutralizować atuty Pacquiao, jest mistrzem kontry, a takich rywali PacMan nie lubi.

Przeważała jednak opinia, że Pacquiao będzie za silny dla Marqueza. – To już nie jest ten dawny mały Manny. Juan będzie zaskoczony, jak odczuje siłę jego pięści. Jeśli zdecyduje się na wojnę w ringu, przegra przez nokaut – mówił Freddie Roach, trener Filipińczyka.

Walka odbyła się w umownym limicie do 144 funtów (poniżej 65 kg), na co zgodzili się obaj pięściarze. Marquez był znakomicie przygotowany. Czuwał nad tym Angel Hernandez, znany teraz pod nazwiskiem Heredia, za którym ciągnie się afera BALCO. Ponoć uniknął kary, bo zdecydował się na współpracę z FBI.

Raz jeszcze potwierdziła się stara bokserska prawda, że styl robi walkę. A styl Marqueza wyraźnie nie pasuje Pacquiao. Ci, którzy sądzili, że to będzie egzekucja, są zaskoczeni. Filipińczyk, najlepszy pięściarz bez podziału na kategorie wagowe, miał uciąć raz na zawsze wszelkie dyskusje dotyczące jego konfrontacji z królem kategorii lekkiej. Dwie ich poprzednie walki w wagach piórkowej i superpiórkowej nie odpowiedziały bowiem jednoznacznie, kto jest lepszy. W 2004 roku pojedynek zakończył się remisem, choć Marquez w pierwszym starciu trzykrotnie padał na deski, a cztery lata później Pacquiao wygrał niejednogłośną decyzją sędziów, co uznano za krzywdzące dla Meksykanina.

Jeśli PacMan liczył, że dojdzie do trzeciej wojny w Las Vegas, to się przeliczył. Marquez miał plan, którego się trzymał od pierwszego do ostatniego gongu: wciągnąć rywala w pułapkę i skontrować.

Po walce Pacquiao przyznał, że od czwartej rundy łapały go skurcze nóg i nie czuł się komfortowo, ale pytany o werdykt uznał, że był prawidłowy. – Wygrałem zasłużenie, byłem lepszy – powiedział. Jego trener Freddie Roach chwalił Marqueza, ale dodał, że gdy rundy są wyrównane, to punktuje się je na korzyść atakującego, a był nim Filipińczyk.

Statystyki celnych ciosów faktycznie są korzystne dla Pacquiao (176 – 136), ale nie zawsze oddają przebieg wydarzeń w ringu. Marquez bił celniej, jego akcje były czytelniejsze, dynamiczne.

– Nie zaatakowałem zdecydowanie, bo mówili mi w narożniku, że wygrywam – tłumaczył Marquez, pytany, dlaczego nie postawił wszystkiego na jedną kartę, wiedząc, że przy wyrównanych walkach częściej wygrywają ci bardziej znani i cenniejsi marketingowo.  Być może dwie ostatnie rundy wygrane przez Pacquiao zadecydowały o tym, że obronił  mistrzowski pas.

Promotor Filipińczyka Bob Arum twierdzi, że Marquez zasługuje na jeszcze jedną walkę. – Floyd Mayweather Jr może poczekać. Chcę pojechać do Meksyku i czuć się bezpiecznie. Widziałem, w jakich nastrojach kibice Marqueza wychodzili z MGM Grand – mówił Arum. Pacquiao nie ma nic przeciwko temu, ale wolałby walkę z Mayweatherem. – Zróbmy to wreszcie, Floyd – powiedział po szczęśliwej wygranej w Las Vegas.

 

– Znów zostałem obrabowany ze zwycięstwa. Miałem czterech rywali: Pacquiao i trójkę sędziów – skarżył się Marquez. Jeden z sędziów wypunktował remis (114:114), dwóch pozostałych wygraną Pacquiao (115:113, 116:112). Ta ostatnia punktacja nie ma nic wspólnego z tym, co się działo w MGM Grand w Las Vegas. Widzowie (było ich ponad 16 tysięcy) wygwizdali werdykt, Marquez w najgorszym wypadku zasłużył na remis.

Stawką pojedynku był pas mistrza świata WBO w wadze półśredniej należący od pięciu lat do Filipińczyka. Mistrz ośmiu kategorii wagowych był faworytem w trzeciej walce z Meksykaninem, ale nikt nie lekceważył Marqueza. Potrafi on zneutralizować atuty Pacquiao, jest mistrzem kontry, a takich rywali PacMan nie lubi.

SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl