Kiedy wyjechał z Polski, miał dziesięć lat. Mama dostała dla całej rodziny zieloną kartę. Mieszkali w Stalowej Woli, ojciec Piotr był bokserem Stali Mielec, teraz jest najwierniejszym kibicem syna. Być może już niedługo będzie go oglądał w walce o mistrzostwo świata. Paweł musi tylko pokonać w nocy z soboty na niedzielę (polskiego czasu) Delvina Rodrigueza, z którym kilka miesięcy temu stoczył dramatyczną walkę zakończoną remisem.
Mówią o nim „Wściekły Byk" już od dawna. To przydomek Jake'a LaMotty, mistrza świata zawodowego boksu. Byk z Bronksu zyskał światową sławę po sześciu walkach z legendarnym Sugarem Rayem Robinsonem, a utrwalił ją film Martina Scorsese z Robertem de Niro w roli głównej.
Paweł Wolak mówi, że tak go nazwali starzy amerykańscy trenerzy z Nowego Jorku, gdzie wiele lat uczył się boksu. – Nie jestem specjalnie szybki, nie mam nokautującego ciosu i błyskotliwej techniki, ale mam serce do walki – tłumaczył „Rz" kilka miesięcy temu. Na zawodowym ringu przegrał tylko raz, wygrał 29 pojedynków, z tego 19 przed czasem, i jeden zremisował.
Najcenniejsza była wygrana w Las Vegas z Yuri Foremanem, byłym czempionem organizacji WBA w wadze junior średniej, pierwszym ortodoksyjnym Żydem z pasem mistrzowskim. Foreman wrócił na ring po ciężkiej kontuzji i miał bez kłopotów poradzić sobie z Wolakiem.
W walce, która odbyła się w hotelu MGM Grand Garden, stawką było mistrzostwo Ameryki Północnej, a pochodzący z Białorusi Izraelczyk nie miał nic do powiedzenia. Przegrał wszystkie z pierwszych sześciu rund i nie wyszedł do siódmej.