Każdy chciał przecież trafić na Polskę. Kiedy w roku 2004 Portugalczycy dowiedzieli się, że na otwarcie mistrzostw na swoich boiskach zagrają z Grecją, zapisali sobie trzy punkty. Dla przyzwoitości trzeci trener Portugalczyków przyjechał do Szczecina, żeby zobaczyć Greków w meczu z Polską, ostatnim przed turniejem. Polacy wygrali 1:0, a jedyny rozsądny komentarz, jaki się nam nasuwał, sprowadzał się do pytania: po co Grecy jadą na mistrzostwa? Kilkanaście dni później Grecja wygrała z Portugalią w meczu otwarcia w Porto, drugi raz w finale w Lizbonie i zdobyła mistrzostwo Europy. Nie można chwalić dnia przed zachodem słońca. Z drugiej strony, z kim mielibyśmy wygrać, jeśli nie z Grecją, Rosją i Czechami?
Stadion we Wrocławiu dopiero zaczyna swoją historię, a Narodowy już ją ma, bo stoi na miejscu Stadionu Dziesięciolecia, z którego zresztą pozostał tunel, gdzie, jak chce legenda, Stanisław Królak lał pompką kolarzy z Kraju Rad, i wejście od strony Wisły, zastrzeżone dla najważniejszych towarzyszy. Można więc mówić o pewnego rodzaju ciągłości historycznej, mimo że towarzyszy już nie ma.
Oczywiście Rosja to nie jest Związek Radziecki, ale specyficzna więź łącząca nasze narody nadal nie pozwala na nazwanie jej przyjaźnią.
Był już jeden pamiętny mecz, w tym samym miejscu, w roku 1961. Towarzyski, mający podkreślić serdeczne stosunki między bratnimi narodami. ZSRR tak bardzo liczył na zwycięstwo i gorące przyjęcie, że władze na Kremlu postanowiły go transmitować w telewizji. Źle to się skończyło. Goście przegrali 0:1, Ernest Pol strzelił bramkę z karnego Lwu Jaszynowi, a kiedy radziecki zawodnik sfaulował naszego bramkarza i na boisko wjechała karetka, ludzie rzucali butelkami i wznosili antyradzieckie hasła.
Przyjemniej było w roku 1974. Na Stadionie Dziesięciolecia Polska rozgrywała z Grecją ostatni mecz przed wyjazdem na mistrzostwa świata. Kazimierz Górski sprawdzał ostatnich kandydatów, więc Kazimierz Deyna i Jan Tomaszewski siedzieli na ławce. Mimo to wygraliśmy 2:0, a jedną z bramek strzelił Grzegorz Lato. On miał zawsze szczęście i niech tak do Euro zostanie.