Amerykańska stacja telewizyjna Showtime, która wymyśliła te zawody, na same honoraria wydała w ciągu dwóch lat 26 mln dolarów. Sześciu pięściarzy (Jermain Taylor, Artur Abraham, Carl Froch, Andre Dirrell, Andre Ward i Mikkel Kessler) zaczęło rywalizację w kategorii superśredniej w październiku 2009 roku. Po drodze wycofali się Taylor, Kessler i Dirrell, a w półfinałach, które rozegrano w tym roku, Ward pokonał Abrahama, a Froch Glena Johnsona, który zastąpił Kesslera. W obu przypadkach stawką były pasy prestiżowych federacji WBA i WBC.
Teraz Froch (mistrz WBC) zmierzy się w wielkim finale z Wardem (WBA), złotym medalistą igrzysk olimpijskich w Atenach (kat. półciężka) i widowisko powinno być przednie. Froch już teraz mówi, że jeśli wygra, to chciałby walczyć z Rumunem Lucianem Bute, czempionem IBF. Ale w kolejce do zwycięzcy stoi też Duńczyk Kessler, były mistrz świata i pogromca Frocha, którego z rywalizacji wyeliminowała kontuzja.
Walka w Atlantic City nie ma zdecydowanego faworyta, ale wydaje się, że więcej argumentów ma 27-letni Ward, ostatni amerykański mistrz olimpijski, niepokonany od 13 lat pięściarz z Oakland. Ten ciemnoskóry Kalifornijczyk ostatnią amatorską walkę przegrał w 1998 roku. Później już tylko wygrywał. Na zawodowych ringach odniósł 24 zwycięstwa (13 przed czasem). Pas organizacji WBA odebrał 21 listopada 2009 roku Kesslerowi, już w ramach turnieju SuperSix.
Siedem lat starszy Froch wygrał 28 pojedynków (20 przed czasem) przegrał tylko z Kesslerem, też w SuperSix. Mocno bijący Anglik wierzy, że znokautuje Warda, ale to mało prawdopodobne. Talent i szybkość będą po stronie Amerykanina, choć tacy jak Froch do ostatniego gongu mają szansę.
Transmisja: Polsat Sport Extra, noc z soboty na niedzielę 1.30