Mistrzostwa Europy piłkarzy ręcznych bez Sławomira Szmala?

Dopóki mógł, zagryzał zęby i grał mimo bólu, ale musiał wreszcie powiedzieć „stop". Reprezentacja Polski pojedzie na mistrzostwa Europy bez najlepszego bramkarza

Publikacja: 24.12.2011 10:00

Sławomir Szmal urodził się 2 października 1978 roku w Strzelcach Opolskich. Karierę miał zapisaną w

Sławomir Szmal urodził się 2 października 1978 roku w Strzelcach Opolskich. Karierę miał zapisaną w genach, bo w piłkę ręczną grali jego rodzice, a wujek Andrzej Mientus rozegrał nawet ponad 100 meczów w kadrze. Karierę zaczął w klubie Stal Zawadzkie, skąd przeszedł do Hutnika Kraków. W 2002 roku trafił do Wisły Płock, a stamtąd do TuS N-Lubeka. W 2005 roku został zawodnikiem Rhein Neckar Loewen. W tym roku podpisał kontrakt z Vive Targi Kielce

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Ostatni raz Sławomir Szmal zagrał w spotkaniu Ligi Mistrzów przeciw Fuechse Berlin na początku grudnia. W pierwszej połowie nie bronił najlepiej. Po przerwie zmienił go Marcus Cleverly i Vive Targi Kielce wygrało 32:29.

Nie każdy wiedział, że Szmal grał w tym meczu z opuchniętym, bolącym kolanem i że z bólem zmaga się od dłuższego czasu. Kilkanaście dni później sprawa wyszła na jaw i lewe kolano Szmala stało się jednym z najważniejszych tematów w polskim sporcie. Najlepszy polski bramkarz musiał się poddać operacji, a kibice zastanawiają się, jak wpłynie to na szanse drużyny Bogdana Wenty w styczniowych mistrzostwach Europy w Serbii. Sprawa jest więcej niż poważna, bo ten turniej to przecież równocześnie kwalifikacja olimpijska. Dotychczas podobnych dylematów w Polsce nie było.

Mogło zabraknąć Mariusza Jurasika, Bartosza Jureckiego, Marcina Lijewskiego, nawet Grzegorza Tkaczyka, który po igrzyskach olimpijskich w Pekinie postanowił zadbać o zdrowie. Ale nie Szmala. On zawsze był. Jak trener Wenta – przy wszystkich sukcesach i we wszystkich trudnych momentach reprezentacji Polski, począwszy od wicemistrzostwa świata w 2007 roku. I nigdy nie zawiódł. Można było dyskutować o obsadzie każdej pozycji na boisku z wyjątkiem bramki, a zmiennicy Szmala: Marcin Wichary, Adam Malcher czy Piotr Wyszomirski, liczyli co najwyżej na epizody w kadrze (choć nieraz w ważnych momentach).

Teraz będą musieli sobie poradzić bez niego. Razem z dramatycznymi meczami polskiej kadry Szmal (nazywany Kasą) wykuwał swoją pozycję, a przy okazji doprowadzał przeciwników interwencjami do rozpaczy. Gdy trzeba było, bronił w sytuacjach sam na sam, jak na ME 2010 z Islandią, odbijał rzuty karne jak choćby ze Szwecją na ostatnim mundialu czy w meczu o trzecie miejsce dwa lata wcześniej, zatrzymywał strzały z dalszej odległości, z bliska, a nawet dobitki. Nic dziwnego, że jego popularność rosła razem z sukcesami kadry. Końcowe mecze na mistrzostwach świata w Chorwacji oglądało już po 7 – 8 milionów widzów.

To wtedy Szmal wygłosił swoje najsłynniejsze zdanie. Odpowiadając na pytanie dziennikarza, w jaki sposób będzie świętował brązowy medal, rzucił: – Będę pił alkohol. I natychmiast pobiegł się bawić z kolegami. To wyznanie weszło do legendy polskiej reprezentacji, na równi z jednostką czasu jedną Wentą czy rzutem Siódmiaka.

W tej krótkiej rozmowie Szmal, chcąc, nie chcąc, odsłonił kibicom swoją osobowość: przez kilka minut stał i grzecznie odpowiadał na pytania; nie podkreślał swoich zasług, oddawał chwałę kolegom – zwykły chłopak z małej miejscowości Zawadzkie, bez manier gwiazdy, choć IIHF uznała go w 2009 roku za najlepszego zawodnika świata, a przez kilka lat gry w Bundeslidze zarobił niezłe pieniądze.

Wreszcie, gdy już nie mógł wytrzymać, bo wszyscy wokół się bawili – pobiegł za kolegami. Ci, którzy go znają, twierdzą, że taki jest na co dzień: na ogół spokojny spokojny i ułożony. Gdy go poproszą, przyjedzie na spotkanie z trudną młodzieżą do Płocka albo promować województwo świętokrzyskie w malutkiej Libuszy. Po meczach nie ucieka od kibiców, tylko spokojnie rozdaje autografy, a najbardziej na świecie kocha żonę. Ale gdy już wyjdzie na boisko, to nie przepuszcza nikomu.

Mówi, że im bardziej jest nabuzowany, tym lepiej gra, dlatego przed spotkaniem wypija dwie kawy i dwa red bulle, a dodatkowo wącha amoniak. Nic dziwnego, że po takiej dawce wspomagania zdąży do najszybszej piłki. W czasie meczu świat dookoła jakby przestawał dla niego istnieć; liczy się tylko jedno zadanie: zatrzymać każdy rzut. To bardzo dobrze, bo bramkarz w piłce ręcznej musi być trochę szalony. Można oberwać piłką w twarz, a potem trzeba się otrząsnąć i grać dalej, i nie zamykać oczu, gdy ktoś rzuca z prędkością 100 kilometrów na godzinę.

Nic dziwnego, że cenią go nie tylko w Polsce, ale i na Zachodzie. Przed tym sezonem wrócił do kraju po ośmiu latach spędzonych w Niemczech, gdzie rozegrał prawie 200 spotkań w barwach TuS N-Lubeka i Rhein Neckar Loewen. Drugie 200 dołożył w reprezentacji Polski. Teraz niestety zabraknie go na jednej z najważniejszych imprez w ostatnich latach.

Ostatni raz Sławomir Szmal zagrał w spotkaniu Ligi Mistrzów przeciw Fuechse Berlin na początku grudnia. W pierwszej połowie nie bronił najlepiej. Po przerwie zmienił go Marcus Cleverly i Vive Targi Kielce wygrało 32:29.

Nie każdy wiedział, że Szmal grał w tym meczu z opuchniętym, bolącym kolanem i że z bólem zmaga się od dłuższego czasu. Kilkanaście dni później sprawa wyszła na jaw i lewe kolano Szmala stało się jednym z najważniejszych tematów w polskim sporcie. Najlepszy polski bramkarz musiał się poddać operacji, a kibice zastanawiają się, jak wpłynie to na szanse drużyny Bogdana Wenty w styczniowych mistrzostwach Europy w Serbii. Sprawa jest więcej niż poważna, bo ten turniej to przecież równocześnie kwalifikacja olimpijska. Dotychczas podobnych dylematów w Polsce nie było.

Pozostało 80% artykułu
Sport
Billie Jean King Cup. Ostatnia taka noc w Maladze. Włoszki sprytniejsze od Polek
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji