Gino Bartali, sprawiedliwy wśród kolarzy

Przesyłki chował w siodełku, strażnicy zamiast go sprawdzać, prosili o autograf. Pomógł ocalić kilkuset Żydów

Publikacja: 14.02.2012 01:05

Gino Bartali z mistrzem świata Francesco Moserem (z lewej) podczas fety z okazji swoich 85 urodzin.

Gino Bartali z mistrzem świata Francesco Moserem (z lewej) podczas fety z okazji swoich 85 urodzin. Zmarł niecały rok później na atak serca .

Foto: AP

Był jednym z największych kolarskich mistrzów. Dwa razy zwyciężał w Tour de France, trzy razy w Giro d'Italia. Wygrałby dużo więcej, gdyby nie trafił w zły czas i złe miejsce. Przy jego sukcesach i wielkich pojedynkach z Fausto Coppim Włosi szykowali się na wojnę i odbudowywali się po wojnie. Po pierwszym zwycięstwie w Tourze w 1938 roku przetaczające się przez Francję i świat fronty kazały mu czekać na następne zwycięstwo w TdF aż dziesięć lat.

Nazywano go kolarzem Watykanu, Kościół stawiał rozmodlonego Bartalego za wzór sportowca i zdarzało się, że na trasach wyścigów grupy dzieci dyrygowane przez księdza wyśpiewywały mu kantyczki. Ale pod jego zwycięstwa podczepiali się wszyscy: faszyści, komuniści, chadecy. Benito Mussolini zabronił mu jechać w 1938 roku w Giro, kazał zbierać siły na Tour de France, żeby Bartali pokazał, że nie jest jednym z tych włoskich mistrzów, którzy potrafią wygrywać tylko u siebie. Pokazał, zwyciężył. Premier Alcide de Gasperi, stary znajomy z Akcji Katolickiej, dzwonił do niego podczas Tour de France 1948, prosząc: „Wygraj wyścig, bo inaczej będzie wojna domowa". Znów zwyciężył i komuniści, szykujący się do rewolty po zamachu na ich przywódcę Palmiro Togliattiego, świętowali ręka w rękę z chadekami.

Ale żadnemu z nich nie dał się wciągnąć na służbę. De Gasperiemu odpowiedział: „Dla Włoch mogę wygrać w każdej chwili, ale nie dla chadecji". W przeciwieństwie do Coppiego, wcielonego do armii i walczącego w Tunezji, wywinął się też faszystom. Uciekł przed Mussolinim do Watykanu, pod opiekę Piusa XII. Potem go przymusowo skierowano do służby w drogówce, ale i z niej odszedł przy pierwszej sposobności. Pracował w warsztacie i wtedy zaczął spiskować z ruchem oporu i z Kościołem.

Papieże, biskupi, zakonnicy – to był jego świat. Był zaprzyjaźniony z Piusem XII, uczył jazdy na rowerze Jana XXIII, nie zdejmował szkaplerza z Najświętszą Panienką, podczas wyścigów w hotelowych pokojach ustawiał sobie kapliczki, a po zwycięstwie w Tourze, gdy już przyjął hołd 50 tysięcy kibiców w Parku Książąt, poszedł się pomodlić do Notre Dame. Mówili o nim „pedałujący mnich", „pobożny Gino". Należał do świeckiego zakonu karmelitów bosych.

Opowiadali, że do bidonów wlewał sobie święconą wodę. Może to akurat jest legendą, ale wszystkie anegdoty i tak bledną przy tym, czego się zaczęliśmy dowiadywać o Bartalim po jego śmierci w 2000 roku.

W tym samym roku zmarł Giorgio Nissim, bohater żydowskiego ruchu oporu we Włoszech. Z jego pamiętników wynika, że Bartali był jednym z najważniejszych współpracowników organizacji DELASEM, usiłującej uratować przed zagładą jak najwięcej Żydów z tej części Włoch, która od 1943 roku była okupowana przez Niemców.

Mieli to robić za wiedzą papieża, pomagali im biskupi Genui, Florencji i Asyżu oraz zastęp zakonników. Oblaci z Lukki we współpracy z drukarzami fałszowali dokumenty tożsamości, druga podziemna drukarnia była w Asyżu, gdzie franciszkanie z klasztoru Świętego Damiana przechowali przez wojnę 300 żydowskich uciekinierów. To samo robiły siostry klaryski w położonym niedaleko klasztorze San Quirico.

O franciszkańskim ruchu oporu w Asyżu i jego szefie, gwardianie Ruffino Nicaccio powstał nawet film – „Assisi Underground". Już wtedy, w połowie lat 80., było wiadomo, że Bartali był w jakiś sposób zaangażowany w ich działalność. Ale niechętnie o tym mówił.

Dziś wiemy, że kursował między spiskującymi jako kurier. W 1943 i 1944 roku tylko trasę ze swojej rodzinnej Florencji do San Quirico pokonywał na rowerze 40 razy, wioząc w jedną stronę zdjęcia ukrywających się Żydów, w drugą podrobione dokumenty i pieniądze.

Premier dzwonił do niego, prosząc: wygraj Tour de France, bo będzie wojna domowa

Chował przesyłki w ramie roweru, pod siodełko. Zakładał koszulkę ze swoim nazwiskiem, a strażnicy na posterunkach pozdrawiali mistrza, prosili o autografy, jakąś anegdotę z wielkich wyścigów, i życzyli udanego treningu.

Z czasem włoski i niemiecki wywiad nabrały podejrzeń, Bartalego zatrzymano, był przesłuchiwany, a nawet przez jakiś czas internowany. Ale został wypuszczony, władze nie chciały ryzykować uderzenia w legendę. A on, wykorzystując swoją sławę, zbierał dla ruchu oporu informacje, które kryjówki przestają być bezpieczne, podpowiadał zapomniane drogi, którymi można się było przeprawiać na południe Włoch, skąd Żydów wywożono do Szwajcarii i USA. Woził pieniądze od żydowskiego skarbnika z Genui, a półtora roku temu okazało się, że ukrywał również w piwnicy swojego domu rodzinę Goldenbergów, którzy musieli uciec z Fiume, czyli dzisiejszej Rijeki.

Świadectw przybywa, wiele informacji zebrał profesor Mario Maccio, badający wojenne losy Żydów w regionie Genui, pomaga fundacja założona przez syna Bartalego Andreę, któremu się marzy, żeby ojciec miał swoje drzewko w Jerozolimie jako Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Yad Vashem sprawdza zebraną dokumentację. Już w 2005 roku Bartalego odznaczył pośmiertnie za wojenną działalność prezydent Włoch Carlo Azeglio Ciampi.

Sam Gino niechęć do wspominania tamtych czasów tłumaczył tak:  – Pewne rzeczy się robi, a nie mówi o nich. I są takie medale, które da się przypiąć tylko do duszy.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora p.wilkowicz@rp.pl

Był jednym z największych kolarskich mistrzów. Dwa razy zwyciężał w Tour de France, trzy razy w Giro d'Italia. Wygrałby dużo więcej, gdyby nie trafił w zły czas i złe miejsce. Przy jego sukcesach i wielkich pojedynkach z Fausto Coppim Włosi szykowali się na wojnę i odbudowywali się po wojnie. Po pierwszym zwycięstwie w Tourze w 1938 roku przetaczające się przez Francję i świat fronty kazały mu czekać na następne zwycięstwo w TdF aż dziesięć lat.

Pozostało 91% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni