Zawzięła się, by tę plamę z życia wymazać. Być znów kimś więcej niż tylko  tą od EPO na igrzyskach w Vancouver. Do winy nigdy się nie przyznała, kierowała podejrzenia na Witalija Trypolskiego, ukraińskiego fizjoterapeutę kadry. Ale musiała czuć, że w tłumaczenia nikt nie wierzy.

Wczoraj rano przyszedł do PZN mail z Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Z informacją, że po dwóch latach można znów przy nazwisku Marek wpisać w bazie danych: „active". Kara minęła wprawdzie już 16 marca, ale zostało jeszcze trochę papierkowej roboty. Kornelia musiała między innymi przedstawić wyniki badań antydopingowych zrobionych podczas dyskwalifikacji. Dwa polskiej komisji, jedno na zlecenie FIS. Wszystkie z wynikiem negatywnym. Federacja zapaliła zielone światło.

Kilka godzin później Marek zdobyła podczas mistrzostw Polski w Jakuszycach brązowy medal w sprincie. Dziś od 9.45 będzie bieg na 5 km stylem klasycznym. W nim Kornelia ma szansę być jeszcze wyżej. Pokonać biegaczki trenujące w kadrze narodowej. Ona trenowała przez ostatnie dwa lata sama, od roku - według planu przygotowanego przez trenera kadry Wiesława Cempę.

- Poprosiła o pomoc. Po namyśle nie odmówiłem. Swoje wycierpiała, każdemu należy się druga szansa. Wcześniej kontakt był sporadyczny. Pierwszy rok po zawieszeniu Kornelia wykorzystała na podreperowanie zdrowia, bo miała swoje problemy. Czy mnie dziwi, że wróciła od razu po medal? Nie, widocznie przykładała się do treningu - mówi Cempa. Jeden z tych, którzy wyciągnęli do niej rękę.

Było ich wielu. Kornelia mogła stracić sprzęt z kadry, ale Fischer zgodził się, by go nie oddawała. Mogła stracić indywidualny tok nauczania na katowickiej AWF, ale uczelnia nie chciała karać jej podwójnie. PZN mógł nie dopuścić jej do startu w MP, bo nie miała kiedy zdobyć tzw. drugiej klasy sportowej. Ale związek uchylił furtkę. Podczas dyskwalifikacji finansowo wspierał Marek Józef Pawlikowski-Bulcyk, biznesmen i wiceprezes PZN. Ona też zarabiała, pracując w wypożyczalni sprzętu.

- Widzieliśmy, że jej zależy na tym, by zacząć od nowa. Ludzie ją traktowali normalnie i chcieli wysłuchać. Gdy jechała na treningi tam gdzie był śnieg, zawsze znalazł się ktoś, kto ją podwiózł - mówi Teresa Socha z katedry sportów indywidualnych AWF w Katowicach. - Ma jeszcze zaległości do nadrobienia, w lecie zdaje egzamin na licencjat, chce złożyć dokumenty na studia magisterskie.

To, że Kornelia zostanie znowu włączona do kadry, jest właściwie przesądzone. Za rok w mistrzostwach świata będzie miała szansę zapracować na stypendium (trzeba być ze sztafetą w czołowej ósemce). Samo wejście do kadry nic jej finansowo nie da, będzie biegała za darmo. Licząc na to, że łańcuszek ludzi dobrej woli się jeszcze nie domknął.