Można powiedzieć, że od kiedy w 2010 r. odszedł trener Roman Bondaruk, wszystko się posypało?
Bondaruk był najlepszym, co mnie mogło w sporcie spotkać. On mnie wskrzesił dla biatlonu. Wziął mnie w podobnym kryzysie jak teraz, tylko byłem o wiele młodszy. Ale trudno powiedzieć, jak to by się potoczyło, gdyby trener został w Polsce. Może byłem na tyle wypalony, że żadnych sukcesów by nie było? Kontaktów nie zerwaliśmy, przeciwnie. Wiedziałem od dawna, że jeśli będę kontynuował karierę w przyszłym sezonie, to tylko z trenerem Bondarukiem. W poniedziałek trener do mnie dzwonił. Nie wierzył, że kończę z biatlonem. Mówił, że powinienem zostać. Ale we mnie chęć odpoczynku była już silniejsza.
W podobne kłopoty jak pan wpadł w ostatnich sezonach Ole Einar Bjoerndalen, biatlonista wszech czasów. Gdyby jemu udało się podnieść, to i pan by jeszcze spróbował?
Nie. Jesteśmy inni, przez lata trenowaliśmy w innych warunkach. Bjoerndalen miał zawsze dostęp do wszystkiego co najlepsze. A ja się urodziłem na Śląsku, do najbliższego ośrodka biatlonowego było 200 kilometrów. Byłem w czołówce ewenementem na światową skalę. Rywale nie dowierzali, gdy im o tym opowiadałem. Dopiero od niedawna mam możliwość treningu w Wiśle-Kubalonce. Ale nigdy nie żałowałem, że wybrałem biatlon. To była miłość. Kochałem biatlon, gdy jeszcze nie potrafiłem sobie wyobrazić, że Polak może być mistrzem świata.
Najprzyjemniejsze wspomnienie z kariery to Anterselva 1995, pierwsze i jak się okazało jedyne złoto mistrzostw świata czy srebro igrzysk w Turynie?
Zdecydowanie Turyn. Mistrzostwa świata mamy co roku. Igrzyska smakują wyjątkowo. To była moja czwarta olimpiada. Na pierwszą jechałem, żeby być. Na następne już po medale. Udało się dopiero w Turynie, w ostatnim biegu. Tam był mój moment największego szczęścia. Przed startem straciłem wiarę, miałem wracać do Polski tuż po biegu, w ogóle nie brałem pod uwagę wieczornej dekoracji. Trzeba było wszystko zmieniać. Taka już była moja kariera. Ile razy ja się w wielkich imprezach ratowałem ostatnim startem... Już na mistrzostwach świata juniorów tak było, prawie 20 lat temu.