Rz: Najważniejszy mecz na Euro 2012 Polska zagra z Rosją, drużyną, która niewiele się zmieniła od czasu, gdy w poprzednich mistrzostwach wyeliminowała prowadzoną przez pana Holandię. Doradzi nam pan coś, czy to ciągle zbyt bolesne wspomnienie?
Marco van Basten: Samo życie, po prostu byliśmy w tamtym ćwierćfinale słabi. Niektórzy piłkarze, np. Arjen Robben i Robin van Persie, nie mogli zagrać, niektórzy mieli prywatne problemy. Khalidowi Boulahrouzowi kilka dni wcześniej zmarła córeczka. To nas przytłoczyło, nawet jeśli wtedy nie do końca zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Byliśmy rozpędzeni po rundzie grupowej i nagle taka tragedia... Jeśli chcecie pokonać Rosjan, to najlepiej obejrzyjcie, jak w następnym meczu rozbiła ich Hiszpania, i się wzorujcie. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, prawda?
Byliście wtedy najlepszą drużyną rundy grupowej, ale skończyliście źle. A w 1988 roku było odwrotnie: męczarnie w grupie i szczęśliwe zakończenie.
Czasami się zapomina, ile mieliśmy wtedy szczęścia. Ratowało nas na początku mistrzostw. Wielkie turnieje to piękna zagadka. Tak naprawdę nigdy nie wiesz, jak należy przygotować drużynę i co będzie dobre, a co złe. Wtedy w porę złapaliśmy rytm i zostaliśmy mistrzami.
Tamten turniej: wygrany półfinał z Niemcami, gol strzelony Rinatowi Dasajewowi w finale, ludzie wskakujący do kanałów Amsterdamu podczas parady zwycięzców, to są pana najlepsze wspomnienia z kariery? Czy zwycięstwa z Milanem to przyćmiły?