Nie zdobył ich Polak, tylko  Senegalczyk Papa Babacar Diawara, i o ile mi wiadomo, żadnej nagrody za to nie dostał. W lepszej sytuacji był w roku 1955 repatriant z Francji Czesław Ciupa, którego gol w meczu Warszawa – Stalinogród otworzył historię Stadionu Dziesięciolecia. Otrzymał teczkę ze świńskiej skóry i powołanie do wojska, które odsłużył w Legii, z czego zresztą bardzo się cieszył, ale dopiero po latach. Został bowiem przyjacielem Lucjana Brychczego i kierownikiem drużyny.

Stadion Narodowy jako jedyny w Polsce ma dach. W późnych latach 70. Górnik Zabrze w hali lekkoatletycznej miał wprawdzie wymiarowe boisko piłkarskie, na którym rozgrywano zimowe turnieje, ale było to boisko tartanowe. Przyjeżdżała m.in. Legia i Chemie Halle. Pamiętam pojedynki Leszka Ćmikiewicza z kapitanem reprezentacji NRD Berndem Branschem. Nie miały nic wspólnego z przyjaźnią i dziwiłem się, że obydwaj piłkarze schodzili do szatni o własnych siłach.

Stadion Wojska Polskiego pełnił od roku 1930 funkcję narodowego, jako drugi w Polsce (po Śląskim) otrzymał sztuczne oświetlenie. I właśnie przy Łazienkowskiej w 1962 roku Polska rozegrała swój pierwszy mecz przy świetle elektrycznym. Przeciwnikiem było Maroko, zremisowaliśmy 1:1.

Jako człowiek sentymentalny i pamiętający trochę z tych faktów, wciąż czekam na pierwszą bramkę Polaka na Stadionie Narodowym. Czekam na Euro – turniej, o jakim oglądając mecze na Stadionie Dziesięciolecia nawet nie marzyliśmy.