Jedna taka wiosna w życiu

Trener Śląska Wrocław Orest Lenczyk o mistrzostwie, lidze, złych boiskach i kadrze na Euro 2012

Aktualizacja: 08.05.2012 02:05 Publikacja: 08.05.2012 02:02

Jedna taka wiosna w życiu

Foto: ROL

Ma pan dwie wielkie miłości – futbol i muzykę. Gdy kilka lat temu pański GKS Bełchatów walczył o mistrzostwo Polski, mówił pan, że do tamtego finiszu ligi pasowałby tylko „Taniec z szablami" Chaczaturiana. A do mistrzostwa Śląska?



Orest Lenczyk:

Dziś to mi coś niewesołego chodzi po głowie. „Nabucco" może. Bo niewesołe, a piękne. Ucho mam wrażliwe, szlag mnie czasami trafia, jak nas zalewa muzyka w kuźni robiona: ja tam tylko młot i miech słyszę. A „Nabucco"... Sama fantazja. Pamiętam z mistrzostw Europy w Niderlandach, jak 50 tysięcy ludzi na stadionie w Rotterdamie śpiewało na tę melodię. Nie trzeba znać słów, i tak ciarki przechodzą.



Bywało, że po mniejszych sukcesach fikał pan z radości koziołki przy ławce, a gdy Śląsk pokonywał Jagiellonię i Wisłę – niewzruszona mina. Dlaczego?



Może dlatego, że byliśmy liderami przez 12 kolejek sezonu i to mi jakoś tę radość rozłożyło na raty. Ale satysfakcja jest ogromna. Po tym wszystkim, co nas w ostatnich miesiącach spotykało – podwójna. Że inni szans nie potrafili wykorzystać, a my wykorzystaliśmy. Nie pospałem ostatniej nocy. Po dwóch tygodniach mogłem wreszcie pobyć w domu w Krakowie z rodziną. O trzeciej zasnąłem, a niedługo później trzeba było wstawać, bo odjeżdżał wesoły autobus do Warszawy na mistrzowską galę. Niech się chłopcy cieszą, rok na to czekali.


Tym, którzy mówią, że liga słaba, a Śląsk jest przypadkowym mistrzem, co pan odpowie?

Rozumiem, że można uważać tę ligę za słabą. Ale dlaczego to ma być wina Śląska?

Dla mnie jest ważne, kto to mówi. Ekspertów nam się namnożyło. Nie wiem, jakaś kapituła ich mianuje, czy co? Niektórzy z góry wiedzą, kto powinien być mistrzem, kto będzie miał szanse w Lidze Mistrzów, a kto nie. Mam takie wrażenie, że my na siłę szukamy w tym, co się dzieje, logiki, chcemy wyciągać wnioski, wróżby robić: co to znaczy dla ligi, że mistrzem został Śląsk itp. A logikę czasami trzeba porzucić, bo to jest sport, bitwa.

Narzekamy na ligę bez umiaru, jednego nie doceniając: w ostatniej kolejce cztery drużyny miały szanse na mistrzostwo, a nikt nie mrugał porozumiewawczo okiem, że walizki z pieniędzmi będą krążyć po Polsce.

Może i na trybunach w Krakowie była sielanka między kibicami Wisły i Śląska, ale my na boisku mieliśmy koszmar i dziękuję rywalom, że pokazali, co to znaczy grać fair. Proszę mi wierzyć, mam skalę porównawczą i cieszę się, że takich czasów dożyłem. I jeszcze ligę wygrałem.

Mówił pan kiedyś, że sukcesów nie mierzy tytułami, bo to by było zbyt prymitywne. Ale mistrzostwo ze Śląskiem to chyba jednak jest największe osiągnięcie w karierze? Większe niż tytuł sprzed 35 lat z Wisłą.

Nie mierzę sukcesów wyłącznie tytułami, bo w lidze albo jest się baranem, albo rzeźnikiem. I zdecydowanie częściej jednak baranem, rzeźnik może być tylko jeden. Więc się cieszę, że tym razem mógł być nim Śląsk. Ale to nie znaczy, że przez te lata czekania na mistrzostwo źle pracowałem. Wiem, że media wolą tych młodszych, którzy pracują dwa, trzy razy krócej ode mnie, a jak zbudują jedno czy dwa piętra, to już zostają bogami. Ale ja sobie cenię to konsekwentne tworzenie czegoś, przez lata. W Śląsku po prostu chodziłem do pracy, starając się robić wszystko najlepiej jak potrafię. Wyszło z tego mistrzostwo.

A co będzie z Ligą Mistrzów?

Jak powiedziałem kiedyś, że polski klub tam przez dziesięć lat nie wejdzie, to mnie kopano. A tu proszę, rok po roku się odbijamy. I to odbijają się też drużyny z dobrymi trenerami, dobrymi piłkarzami, doinwestowane. Więc może przestańmy wreszcie śnić, jak to pogramy z Hiszpanami czy Anglikami, tylko przyjmijmy do wiadomości, że jesteśmy w stanach średnich. I nasze ambicje powinny być takie, żeby nie przegrywać z drużyną z Cypru czy z BATE Borysów. Pamiętając, że te drużyny zrobiły nie mniej niż my, żeby tę Ligę Mistrzów mieć.

I my na razie z nimi przegrywamy.

Ja wiem, że Śląsk będzie kopany, jeszcze zanim zacznie eliminacje: na cholerę nam taki mistrz. To, co ja miałem na treningach mówić: chłopaki, nie walczcie o tytuł, bo przecież na Ligę Mistrzów i tak nie macie szans? W spor- cie nie jest najważniejsze zwycięstwo, najważniejsze to godnie walczyć. Czy nam nie wolno spróbować? To jest wobec nas po prostu nieeleganckie. Rozumiem, że można uważać tę ligę za słabą. Ale dlaczego to ma być wina Śląska? Proszę się wziąć do tych klubów z czołówki, które deklarują, że dla nich się liczy tylko mistrzostwo. To one zawiodły. Ani Lech, ani Legia, ani Wisła nie zrobiły wystarczająco dużo, żeby być krok bliżej Europy. A to my obrywamy. Tak, mieliśmy tej wiosny słabszy okres. Ale nieważne, jak upadałeś, ważne, jak się podniosłeś.

Jaki to był sezon?

Ja takiej wiosny jeszcze w życiu nie miałem. Kontuzje, kartki, kuriozalnie tracone bramki, gole w ostatnich minutach, spadek z pierwszego miejsca, powrót na nie. Każdy ma swoje nerwy, ja też. Już okres przygotowawczy był eksperymentem, bo runda rewanżowa była bardzo krótka. Do tego doszła podła pogoda, która nam zostawiła boiska w fatalnym stanie. Na naszym stadionie też. A byle jakie boisko, to byle jaka gra, i to bardzo było w tym sezonie widać. Zwłaszcza jeśli chodzi o taktykę. Bo do dobrej taktyki potrzebna jest dobra murawa. Czy Barcelona zostałaby Barceloną grając na łące w pipidówie?

Do tych wszystkich problemów doszły zawirowania organizacyjne w klubie, spory między właścicielami.

Na to nawet nie miałem czasu zwracać uwagi, bo się zajmowałem problemami w szatni. Było jasne, że transferów nie zrobimy, więc się pochylałem nad każdym, żeby wycisnąć z tego co mamy jak najwięcej.

Miał pan też swoją aferę podsłuchową, gdy dziennikarze?„Weszło" nagrali i upublicznili pana rozmowę z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem i ostre słowa na temat niektórych piłkarzy. To nie był jeden z największych wiosną problemów w szatni Śląska?

Tego potwierdzić nie mogę. Ale przynajmniej się dowiedziałem, że trzeba być ostrożniejszym, bo w waszym zawodzie są też hieny, które czekają tylko na padlinę. Tak, pozwoliłem sobie nazwać jednego z piłkarzy bałwanem, to był pewnie błąd, ale ja też mam swoje nerwy, a on, mając piłkę pod bramką przeciwnika, oddał mu ją za darmo i tak się zaczęła kontra, przez którą straciliśmy zwycięstwo.

Mówiono, że atmosfera popsuła się na tyle, iż pan nawet po mistrzostwie rozstanie się ze Śląskiem. Plotki?

Mam jeszcze rok kontraktu. Nie dostałem sygnału od właścicieli klubu, że to się zmieni. Wiem, że parę osób, którym nie pasuję, kopie dołki i wolałoby widzieć na moim miejscu kogoś innego. A nie zapomnę, że jedynym, który mnie naprawdę wspierał wiosną, był prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Za to teraz – telefon pełen gratulacji. Tylko teraz to mnie jakoś mniej interesuje. Telefon odłożyłem. Przepraszam, jeśli się ktoś nie mógł dodzwonić.

Powtarza pan często: mogę pracować tylko na swoich warunkach albo nie pracować wcale. Czyli w Śląsku takie warunki pan ma?

Od roku tak. W mojej gestii są sprawy sportowe, ja o nich decyduję ze swoim sztabem. Bywa w tym sztabie gorąco. Potem podejmuję decyzje i za nie odpowiadam.

Nie żal panu, że żadnego piłkarza Śląska nie będzie na Euro 2012? Sebastian Mila ponoć nie był w formie.

Powiem tak: jakbym drużynę na turniej budował, to patrzyłbym nie wyłącznie na formę, ale na umiejętności. A nawet więcej: jak piłkarz ma zniżkę formy, byłoby to dla mnie wyzwaniem, żeby go na czas podnieść. Boję się, że wpadniemy w pułapkę, że cały czas tylko Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek, w jakiej oni są formie. A superforma to też dla trenera zmartwienie, bo ją można szybko stracić. Trochę się też dziwię, że trener odrzucił Przemka Kaźmierczaka, bo gra toporny futbol. No, jak ktoś chce robić drużynę z samych Messich, to gratuluję.

Jaka będzie przyszłość Śląska?

Narobiliśmy dużo kłopotów, bo teraz z prezesami negocjują sami mistrzowie Polski i przecież nie powiedzą: mnie wystarcza taka pensja, jaką miałem. Nasi szefowie muszą zadecydować, w którą stronę idziemy, jaki będzie budżet i jakie ambicje. Nie pasuje ten trener? To na dywanik go, zwolnić i następny do golenia, proszę. Nie pasuje jeden, drugi czy dziesiąty piłkarz? To samo. Wykładamy kilka milionów, kupujemy piłkarzy, do roboty. I daj Bóg, do Ligi Mistrzów.

Ma pan dwie wielkie miłości – futbol i muzykę. Gdy kilka lat temu pański GKS Bełchatów walczył o mistrzostwo Polski, mówił pan, że do tamtego finiszu ligi pasowałby tylko „Taniec z szablami" Chaczaturiana. A do mistrzostwa Śląska?

Orest Lenczyk:

Pozostało 97% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?