Rz: Pytania o medal w Londynie są nieuchronne, jak je pan przyjmuje?
Paweł Wojciechowski: Spokojnie, nie poruszają mnie, staram się być daleko od tego zamieszania.
Ucieka pan na ryby?
Wie pan, że tak. Wciąż trochę łowię, tylko wyniki słabe, okonki czy uklejki, żadnego szczupaka w tym roku.
Wspomnienia z Deagu też minęły?
Już raczej tak. Nie wracam do nich. Tylko mój ojciec non stop ogląda konkurs z mistrzostw świata i wciąż potrafi się nim emocjonować, a ja, jak widzę tamte skoki, to trochę się dziwię
Widać, że sponsorzy pana polubili, wojsko też dalej pomaga?
Nie mam prawa narzekać, lista jest długa: oprócz wojska i programu Londyn 2012 pomaga mi od niedawna PGE, a także Visa, Nike, miasto Bydgoszcz. Dodałbym jeszcze bardzo ważne wsparcie – dziewczyny Oli.