Nie zaspać na eliminacje olimpijskie

Paweł Wojciechowski mistrz świata w skoku o tyczce, o starych kontuzjach i nowych marzeniach

Publikacja: 11.05.2012 02:19

Rz: Pytania o medal w Londynie są nieuchronne, jak je pan przyjmuje?

Paweł Wojciechowski: Spokojnie, nie poruszają mnie, staram się być daleko od tego zamieszania.

Ucieka pan na ryby?

Wie pan, że tak. Wciąż trochę łowię, tylko wyniki słabe, okonki czy uklejki, żadnego szczupaka w tym roku.

Wspomnienia z Deagu też minęły?

Już raczej tak. Nie wracam do nich. Tylko mój ojciec non stop ogląda konkurs z mistrzostw świata i wciąż potrafi się nim emocjonować, a ja, jak widzę tamte skoki, to trochę się dziwię

Widać, że sponsorzy pana polubili, wojsko też dalej pomaga?

Nie mam prawa narzekać, lista jest długa: oprócz wojska i programu Londyn 2012 pomaga mi od niedawna PGE, a także Visa, Nike, miasto Bydgoszcz. Dodałbym jeszcze bardzo ważne wsparcie – dziewczyny Oli.

Po kontuzji szczęki ani śladu?

Już dawno zapomniałem o wypadku w zimie.

Dla mnie jest ważne to, co teraz, a dziś wiem, że wykonałem zgodnie z planem wszystkie treningi, nie było żadnej kontuzji, więc jestem optymistą.

Jak daleko sięga pański optymizm w Londynie, aż 6 metrów?

Jakbym skoczył w tym sezonie 6 m, to byłoby to wykonanie planu w tysiącu procentach. 6 m to jest marzenie na całą karierę, marzenie, dodam, realne, bo jak się skacze 5,91 m, to dołożyć 9 cm wydaje się do zrobienia. Cel w Londynie to nie zaspać na eliminacje...

Rozumiem, że zapowiadać medal to trudna sprawa, ale porównywać formę z tego i ubiegłego roku chyba można?

Rok temu rozpoczynałem sezon od skoków na wysokości 5,20, więc śmiało mogę twierdzić, że teraz jest lepiej.

Konkretnie, o ile lepiej?

Nie jestem z tych, którzy na treningach skaczą wyżej niż w zawodach, jest raczej odwrotnie, więc te treningowe próby nie mają aż takiego znaczenia. Powiem tyle: z krótkiego rozbiegu, czyli z 10 kroków, skaczę 5,50. A rekord treningowy na poprzeczce to dziś jakieś 5,70.

Nie wyobraża pan sobie, wzorem Anny Rogowskiej, konkursu olimpijskiego minuta po minucie?

Nigdy w życiu. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że do igrzysk jest 78 dni. Myślę tylko o najbliższym treningu i starcie. Nie potrafię układać dalekosiężnych planów i pilnować ich co do minuty. Od takich spraw mam trenera i menedżera.

Gdzie jest najbliższy start?

20 maja w Żarach. Lubię ten mityng, poprawiłem tam w 2008 roku rekord życiowy i stary rekord Polski juniorów.

Rz: Pytania o medal w Londynie są nieuchronne, jak je pan przyjmuje?

Paweł Wojciechowski: Spokojnie, nie poruszają mnie, staram się być daleko od tego zamieszania.

Ucieka pan na ryby?

Wie pan, że tak. Wciąż trochę łowię, tylko wyniki słabe, okonki czy uklejki, żadnego szczupaka w tym roku.

Wspomnienia z Deagu też minęły?

Pozostało 87% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl