A ponieważ ta drużyna wywalczyła tytuł mistrza i Puchar Niemiec, zostawiając w pobitym polu Bayern Monachium, a Lewandowski zdobywa nagrody indywidualne w Bundeslidze, jednej z najlepszych lig świata, można mówić o wydarzeniu historycznym.
Zdarzało się, że polscy piłkarze mieli mocną pozycję w zagranicznych klubach. W AJ Auxerre rządzili przez wiele lat (m.in. Andrzej Szarmach i Paweł Janas), w Wolfsburgu grało trzech jednocześnie (Andrzej Juskowiak, Krzysztof Nowak, Waldemar Kryger). Ale niewiele z tymi drużynamii zwojowali. Zbigniew Boniek wywalczył Puchar Mistrzów i Puchar Zdobywców Pucharów z Juventusem, Józef Młynarczyk Puchar Mistrzów i Puchar Świata z FC Porto a Jerzy Dudek wygrał Ligę Mistrzów z Liverpoolem.
Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek jeszcze takich trofeów nie mają. Zresztą, kiedy jesienią grali w Lidze Mistrzów, widzieliśmy jak wiele brakuje im do klasy prawdziwych gwiazd. Upłynęło kilka miesięcy i oceniamy ich zupełnie inaczej. Pod wrażeniem zwycięstw Borussi w Niemczech czy z innego powodu? Może jednak przesadzamy, porównując do największych? O Lewandowskim już można usłyszeć, że jest drugim Lubańskim.
Robert Lewandowski opuszczał przed dwoma laty Polskę jako mistrz kraju, król strzelców i najlepszy zawodnik ekstraklasy. Wydawało mi się wtedy, że jego przewaga wynikała ze słabości ligi i konkurentów. Ale kilka miesięcy później pojechałem na mecz Borussi i zobaczyłem gracza, który, mimo że wchodzi z ławki rezerwowych, wcale nie jest słabszy od wyżej ocenianych kolegów. Lewandowskiego nie zdeprymowała zmiana kraju, ligi, otoczenia. Wyjechał jako 22-letni chłopak, który wychował się w wolnej Polsce, nie ma kompleksów, mówi językami obcymi, nie musi oglądać każdego euro.
Tym wszystkim różni się od swoich wielkich poprzedników: Włodzimierza Lubańskiego, Kazimierza Deyny, Roberta Gadochy, Grzegorza Laty. Startuje z innego poziomu i wykorzystuje szansę.