Padł nowy rekord w Formule 1: po zwycięstwie Marka Webbera na ulicach Monako w każdym z pierwszych sześciu wyścigów sezonu 2012 triumfował inny kierowca.
Szóstą rundę tegorocznych mistrzostw świata nie można określić mianem pasjonującej. Na wąziutkiej, pozbawionej długich prostych ulicznej pętli wyprzedzanie jest po prostu niemożliwe i przez cały wyścig, pomijając zamieszanie tuż po starcie, na torze niewiele się działo. Rozpalone do czerwoności były za to łącza radiowe, bo gromadzące się nad Monako ciemne chmury zmusiły zespołowych strategów do wytężonej pracy i co chwilę przekazywano kierowcom najświeższe informacje na temat spodziewanego początku opadów.
Z punktu widzenia taktyki deszcz mógłby sporo namieszać: ekipy starały się maksymalnie odwlec moment zjazdu po świeże opony bo gdyby chwilę później zaczęło padać, kierowcy musieliby ponownie zjechać na pas serwisowy. W takiej sytuacji przewagę zyskaliby ci, którzy dłużej utrzymali nerwy na wodzy – nie musieliby tracić czasu na dodatkowy zjazd, od razu zakładając ogumienie deszczowe.
– Nie wiedzieliśmy, czy nie poczekać jeszcze ze zmianą i ewentualnie założyć opony przejściowe – mówił zwycięzca o środkowej fazie wyścigu, upływającej pod znakiem daremnego, jak się okazało, oczekiwania na deszcz. Jako pierwszy cierpliwość stracił jadący na drugiej pozycji Nico Rosberg, zjeżdżając po drugi komplet gładkich opon. Z reguły w tym sezonie wcześniejszy zjazd daje przewagę, bo świeże ogumienie umożliwia znacznie szybszą jazdę. Rywale musieli zatem zareagować i także zjechać na zmianę, ale okazało się, że za sprawą dość niskiej temperatury opony nie dogrzewały się jak należy i mimo sprytnej zagrywki Rosberg pozostał na drugiej pozycji.