Anglicy, którzy wymyślili nowoczesny futbol, przez kilkadziesiąt lat bojkotowali międzynarodowe rozgrywki. Do pierwszego turnieju o mistrzostwo Europy, w roku 1960, także się nie zgłosili. Niemcy Zachodnie też zresztą nie. Wśród siedemnastu federacji, które wyraziły wolę gry, osiem pochodziło z krajów socjalistycznych.
Była druga połowa lat pięćdziesiątych. Europa Wschodnia odstawała od Zachodu pod względem gospodarczym i poziomu życia, więc przynajmniej w piłce można było pokazać wyższość. I tak się stało. W finale na Parc des Princes w Paryżu Związek Radziecki pokonał Jugosławię. Z punktu widzenia Moskwy to też był sukces nad marszałkiem Josipem Tito. Cztery lata później, w Madrycie, reprezentację Kraju Rad pokonała drużyna generała Franco, uświadamiając, że radość polityków, liczących na poparcie piłkarzy, zwykle nie trwa długo.
Aż do roku 1976 turniej finałowy sprowadzał się nieomal do przedłużonego weekendu, w którym cztery drużyny rozgrywają po dwa mecze. Średnio to było frapujące, chyba że zdarzyło się coś wyjątkowego. Tak było w roku 1972 w Belgii, gdzie RFN pokonał w finale ZSRR 3:0. Mecz nie dostarczył większych wzruszeń, bo Niemcy przez cały czas panowali nad sytuacją. Tyle że była to jedna z najlepszych drużyn w hstorii futbolu, z Seppem Maierem w bramce, Franzem Beckenbauerem w obronie, Guenterem Netzerem w pomocy i Gerdem Muellerem w ataku. W ćwierćfinale ta drużyna pokonała na Wem-bley Anglię 3:1, a mecz uznano za jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek rozegrano. Dwa lata później Niemcy, w nieco tylko zmienionym składzie, zostali mistrzami świata.
Ich dominacja przez kilka lat nie podlegała dyskusji. Niemcy wygrywali, jak chcieli, w dodatku Bayern, z którego pochodzili najlepsi gracze, przez trzy lata z rzędu zdobywał Puchar Mistrzów. I oto, podczas finałów mistrzostw Europy w roku 1976 w Jugosławii doszło do sensacji. Najpierw Niemcy z trudem, po dogrywce, pokonali gospodarzy, a Czesi, w podobnych okolicznościach – Holendrów. Po tym meczu wicemistrzowie świata pokłócili się między sobą, a Johan Cruyff pojechał do domu.
Finał Czechosłowacja – Niemcy przeszedł do historii z powodu rzutu karnego wykonywanego przez Antonina Panenkę. Po remisie 2:2 (Niemcy, jak to oni, wyrównali w 90. minucie), w serii jedenastek Uli Hoeness nie trafił piłką w bramkę. Strzelający po nim Panenka poczekał aż Sepp Maier, jeden z najlepszych bramkarzy świata, zrobi ruch, po którym już nie będzie odwrotu. Maier nie wytrzymał, patrzył więc siedząc na trawie, jak „podcięta" przez Czecha piłka leci wolno w środek bramki i spada po siatce na ziemię. W takich okolicznościach Czechosłowacja została mistrzem Europy, a Panenka bohaterem.