Reklama

Tour de France: rusza najbardziej wyczerpujący wyścig

Znów zaczynają drogę przez mękę: 198 ludzi rusza w sobotę, by przejechać Tour de France. W tym roku prawie 3500 kilometrów, podzielonych na 21 etapów, ze startem w Liege i metą jak zwykle na Polach Elizejskich

Publikacja: 30.06.2012 01:01

Tour de France: rusza najbardziej wyczerpujący wyścig

Foto: AFP

Po drodze zawodnicy z 22 grup zobaczą niemal całą Francję z pięknymi zabytkami: Rouen, Metz czy Besancon. Ale raczej nie znajdą w sobie entuzjazmu, by podziwiać jakiekolwiek atrakcje. Niektórzy mówią, że to wysiłek taki, jakby przez 21 dni codziennie biegać maraton. Gdyby zliczyć wszystkie pagórki i góry, na które muszą się wspiąć, wyszłyby trzy wspinaczki na Mount Everest.

„The New York Times" napisał, że to najbardziej wyczerpująca próba w całym sporcie i dodał, że dziennie kolarze spalają około 10 tysięcy kalorii. Rano – start, po południu – meta i tak przez cały czas.

A jeszcze organizatorzy co roku tak wytyczają trasę, żeby przypadkiem nie było łatwiej niż poprzednio. Telewizja rządzi się swoimi prawami i trzeba zapewnić widowisko, dlatego po ciężkim podjeździe często jest ostry zjazd, gdzie kolarze pędzą na złamanie karku.

Wie coś o tym słynny Lance Armstrong, który w 1995 roku dedykował etapowe zwycięstwo Fabio Casartellemu. Włoch kilka dni wcześniej wypadł z drogi w Pirenejach i nie udało się go uratować.

Armstrong też był przynajmniej raz o krok od poważnej kraksy, gdy na ostrym zakręcie wypadł z szosy i pojechał przez pole. Na szczęście utrzymał się na rowerze. W zeszłym roku sporo szczęścia mieli Francuzi Jonathan Hivert i Thomas Voeckler, którzy pędząc z góry wjechali na czyjeś podwórko. Mieli szczęście, bo brama posiadłości akurat była otwarta.

Reklama
Reklama

W tym roku też będzie ciężko, choć Tour de France omija słynną Mont Ventoux, gdzie kolarze mdleli i umierali w przeszłości. Będzie za to podjazd pod Tourmalet w Pirenejach, bo któraś ze „świętych gór Tour de France" musi się znaleźć w programie.

Dla atrakcji organizatorzy dołożyli jeszcze Col du Grand Colombier, którego kolarze jeszcze nie znają, ale pewnie zapamiętają na długo, bo 1501 m wysokości, spore nachylenie i brak roślinności na szczycie zapowiadają nie lada wysiłek.

Nic dziwnego, że kolarze pomagają sobie jak mogą, często w sposób niedozwolony. Od 2006 roku tylko raz, w 2009, nie było dyskwalifikacji za doping. Najgorszy pod tym względem był wyścig przed pięcioma laty, w 2007 roku.

Najpierw za przetaczanie krwi zawieszono Kazacha Aleksandra Winokurowa, w wyniku czego wycofała się jego grupa Astana. Potem na dopingu został złapany Włoch Christian Moreni, a na kilka dni przed końcem wyścigu grupa Rabobank wycofała z Touru lidera Michaela Rasmussena za kłamstwa w sprawie miejsca pobytu – miał już wcześniej dwa ostrzeżenia za podobne zachowania.

Zwycięzcą ogłoszono wtedy Alberto Contadora. Historia bardziej nie mogła sobie zakpić, bo trzy lata później Hiszpanowi odebrano zwycięstwo za doping. W jego organizmie znaleziono clenbuterol, który nie miał szans dostać się tam w legalny sposób.

Contador odbywa właśnie karę dyskwalifikacji i w tegorocznym Tour de France nie wystartuje. Nie będzie też Luksemburczyka Andy'ego Schlecka, który doznał kontuzji kręgosłupa podczas wyścigu Dauphine-Libere.

Reklama
Reklama

Pod ich nieobecność największym faworytem będzie zwycięzca z poprzedniego roku, Cadel Evans. Eksperci jako jego najgroźniejszego rywala wskazują Brytyjczyka Bradleya Wigginsa.

Szanse tych dwóch kolarzy wzrastają, bo w tegorocznym Tour de France zabraknie kilku faworytów. Wyścig kończy się 22 lipca, a już sześć dni później na igrzyskach olimpijskich w Londynie zaplanowany jest najbardziej prestiżowy wyścig ze startu wspólnego.

Z tego powodu ze startu zrezygnowali Belg Tom Boonen (wygrał w tym roku m.in. słynny wyścig Paryż - Roubaix) i Norweg Thor Hushovd.

W stawce 198 zawodników znalazł się w tym roku jeden Polak. Sylwester Szmyd pojedzie w barwach grupy Liquigas i jak zwykle będzie miał za zadanie wspierać liderów: Włochów Ivana Basso i Vincenzo Nibalego oraz Słowaka Petera Sagana.

Szmyd (jedzie w Wielkiej Pętli po raz czwarty) ma też nadzieję, że na którymś z górskich etapów uda mu się powalczyć o zwycięstwo.

Ponieważ kolarze jadą w tym roku zgodnie z ruchem wskazówek zegara, zwycięzcę wyłonią zapewne etapy w Pirenejach, które znajdują się pod koniec trasy. Kto nie da się złamać górom, do Paryża wjedzie jak na paradę.

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama