Na ogół dostawał wszystko, co sobie zamarzył: sławę, pieniądze, przyjaźń wielkich tego świata.
Ludzie mogą myśleć, że przychodziło mu wszystko bez wysiłku, ale on wie, ile potu wylał na treningach. Chwalił go za to nawet sir Alex Ferguson, który do wylewnych nie należy. – David ćwiczył z dyscypliną, żeby osiągnąć perfekcję, na której innym zawodnikom nie zależało – mówił trener Manchesteru United, który stworzył z Beckhama wielką gwiazdę.
Gdy trzeba było, dawał z siebie zrobić w Realu Madryt defensywnego pomocnika, kiedy miejsce na prawej stronie było zajęte przez Luisa Figo, a trener Carlos Queiroz nie wiedział jak pomieścić na boisku wszystkie gwiazdy (pozycja rozgrywającego była już zajęta przez Zinedine'a Zidane'a).
Nigdy nie odmawiał też reprezentacji Anglii, rozegrał w niej aż 115 meczów od 1996 roku. Na mistrzostwa świata w 2002 roku jechał tuż po wyleczeniu kontuzji stopy, a historią jego kuracji żyła niemal cała Anglia.
Premier Tony Blair przerywał z tego powodu posiedzenia rządu, a znachor Uri Geller, który wyginał stalowe łyżki siłą woli, apelował do Brytyjczyków, by wyobrażali sobie gojącą się kość. Beckham do Korei Płd. i Japonii pojechał, strzelił nawet gola z rzutu karnego Argentynie, ale wiele z drużyną nie zwojował. Odpadł w ćwierćfinale po dramatycznym meczu z Brazylią i fantastycznym golu Ronaldinho.