Czy kontuzja, której pan doznał, jest poważna?
Piotr Małachowski:
Do ostatniej soboty wszystko szło bardzo fajnie. Nagle, przy dwudziestym rzucie na treningu coś mnie zabolało. Pomyślałem, że to nic wielkiego, ból jak ból, ale kiedy po kolejnym rzucie poczułem ukłucie, wiedziałem, że to może być coś poważniejszego. Pojechałem na rezonans, przez tydzień mam nic nie robić, a w sobotę znowu wrócić do normalnych ćwiczeń. Nie ma tragedii, tym bardziej że przed tą kontuzją wszystko wyglądało bardzo obiecująco. Mam nadzieję, że to, co wypracowałem, nie ucieknie mi teraz przez siedem dni odpoczynku i w Londynie pokażę się z jak najlepszej strony.
Wraca pan jeszcze myślami do srebrnego medalu w Pekinie?
To było cztery lata temu, już nic nie pamiętam. Przyjaciel powiedział mi, że kto patrzy wstecz, ten tak naprawdę się cofa. Staram się nie rozmyślać o tym, co było, za dużo się dzieje.