Panował nad wodą jak Mojżesz

Zawsze miał jakieś misje, plany, pościgi. Był terminatorem i kolekcjonerem złotych medali. A teraz można go już po prostu lubić

Publikacja: 01.08.2012 21:02

Phelps w Londynie kończy sportową karierę

Phelps w Londynie kończy sportową karierę

Foto: AFP

Pobił rekord z tej epoki, w której się mistrzom wysyłało depesze z gratulacjami. Gdy startował w swoich pierwszych igrzyskach w Sydney (2000), jeszcze się ich prosiło do telefonu. Gdy płynął w Atenach (2004) i Pekinie (2008) - już wszyscy mieli telefony zawsze przy sobie. A teraz się to załatwia na Twitterze, pisząc „Congrats" zamiast „Congratulations" i potem rozsyłając wiadomość w świat, żeby nikt nie przeoczył. „Kraj jest z ciebie dumny. -bo", podpisał się pod swoimi gratulacjami Barrack Obama.

Kraj jest dumny, bo jeden z ostatnich olimpijskich rekordów wciąż należących do Związku Radzieckiego został właśnie przeciągnięty na drugą stronę oceanu. 48 lat po ostatnim, 18. medalu gimnastyczki Larysy Łatyniny Michael Phelps najpierw się z nią we wtorkowy wieczór zrównał, zdobywając srebro - a może raczej tracąc złoto na finiszu na rzecz Chada le Closa z RPA - na 200 m motylkiem, a niedługo później wyprzedził ją, wygrywając w amerykańskiej sztafecie wyścig na 4 x 200m dowolnym.

Jego serce pompuje 30 litrów krwi na minutę, dwa razy więcej niż u przeciętnego człowieka

Łatynina jest w Londynie, chodzi na pływalnię i nawet chciała wręczyć Phelpsowi ten 19. medal, już 15. złoty w jego karierze. Ale MKOl ma swoje protokoły oraz etykiety i medal wręczył właściwy człowiek na właściwym miejscu, czyli działacz koszykarski z Libanu. A potem zagrali „Gwiaździsty sztandar" i Phelps pierwszy raz w Londynie poczuł, że emocje biorą nad nim górę. Bo po przegranym złocie w pierwszej sztafecie 4 x 100 m dowolnym złość na pokonanego na ostatniej zmianie Ryana Lochte szybko mu minęła. Po porażce z le Closem też, choć była pierwszą w tej konkurencji w igrzyskach lub mistrzostwach świata od 11 lat. - W sumie i tak świetnie się bawiłem - mówił Phelps po przegranym finiszu, a na ceremonię medalową po tej konkurencji wyszedł gwiżdżąc pod nosem i wyciągnął nogę na podium, żeby się porozciągać przed sztafetą, zanim jeszcze zaczęli wzywać po medale.

Poker i golf

Wciąż jest w Londynie bez indywidualnego złota, ale może reagować na porażki jak chce, bo niczego nie obiecywał. Przyjechał tutaj na pożegnalne tournee. Nie żeby zbierać złoto, bo wie, że za mało przez ostatnie lata zrobił, by się udało. Tyle było pokera, golfa, imprez i podrywów, że czasami na treningi brakowało czasu. Zresztą dwa razy stawiał po Pekinie sprawę jasno: teraz biorę kilka miesięcy przerwy, żeby poużywać, pozarabiać, dopiero potem wrócę do pływania. I wracał, ale po Londynie już nie planuje, choć ma dopiero 27 lat. Mógłby pewnie z tego pożegnania zrobić większy show, choćby z tego pościgu za rekordem Łatyniny. Ale nigdy nie pozwalał z siebie robić sponsorskiego muppeta i tym razem też nie mówił niczego, w co by nie wierzył. Zresztą w Pekinie, gdy już na niego czekał milion dolarów premii od firmy Speedo za zdobycie ośmiu złotych medali i następne miliony od innych sponsorów, tłumaczył, że pieniądze nigdy go do treningów nie napędzały. - Pływam z miłości. Gdybym chciał zarabiać, wybrałbym inny sport.

W basenie znalazł kiedyś spokój i cel w życiu. - To moja bezpieczna przystań. Ściana z każdej strony, wyznaczone tory, czarny pas na dnie pokazujący kierunek - mówi. Wrzucili go tam jako siedmiolatka, bo jego ADHD terroryzowało otoczenie i trzeba mu było znaleźć jakiś sposób, żeby się wyżył. W domu rodzice bez przerwy się kłócili, w końcu ojciec Fred, policjant, odjechał i nigdy nie wrócił. A na pływalni było cicho i był Bob Bowman, trener, z którym Michael przeszedł przez całą karierę. To Bowman nauczył Phelpsa zasady FILO, czyli „first in, last out" - pierwszy na treningu, ostatni przy wyjściu z basenu. To dzięki Bowmanowi komentatorzy mogli mówić potem o Phelpsie, że od czasu Mojżesza żaden człowiek nie panował nad wodą tak jak on. A rywale, że to zupełnie normalny gość, tylko po prostu z innej planety.

Tułów płaszczki, kostki baletnicy

Czy normalny, to sprawa względna. Nikt, kto wytrzymuje katorgę pływania, i innych sportów też, do końca normalny nie jest. A co dopiero Phelps, który te tortury znosił w świetnej formie dłużej niż jakakolwiek gwiazda pływania przed nim. Ian Thorpe, starszy od niego ledwie o trzy lata, siedzi podczas igrzysk na sofie w studiu BBC, bo już dawno temu ogłosił, że czuje się wypalony. Próbował kilku powrotów, ale żaden nie był udany. Nie tak dawne królowe motylka, Otylia Jędrzejczak i Jessicah Schipper, już zapomniały, jak to jest wygrywać. A Phelps dotrwa do końca kariery na podium. Odejdzie jako rekordzista w liczbie medali wszystkich kolorów, rekordzista w liczbie złotych, najwybitniejszy pływak w historii. Urodzony do pływania, bo jak na swoje 193 cm wzrostu ma nieproporcjonalnie długie ręce, nieproporcjonalnie krótkie nogi, tułów jak płaszczka, a wielkie stopy odchylają mu się w kostkach bardziej niż baletnicom. Właściwie każda część ciała odchyla mu się od normy. Jego serce pompuje 30 litrów krwi na minutę, dwa razy więcej niż u przeciętnego człowieka. A poziom zakwaszenia mięśni spada tak szybko, że już 20 minut po wielkim wysiłku Michael jest gotowy do następnego.

Wielu pływaków próbowało go naśladować i robili krok wstecz, bo nie da się pływać jak Phelps, nie będąc Phelpsem. Jego siłą było zawsze to, że się rywalami przesadnie nie interesował. - On nie jest jednym z tych, którzy cały czas sprawdzają, kto, gdzie i jak popłynął, co nowego wymyślił. Mówimy o jego długich rękach i wielkich stopach, ale najważniejsza jest głowa. On pokonywał rywali spokojem. I miał ten talent, że był tym lepszy, im wyższa była stawka - mówiła o nim „Rz" była holenderska gwiazda kraula Inge de Bruijn.

Można, a nawet trzeba dyskutować, czy największego olimpijczyka w historii wybiera się prostą medalową buchalterią. Czy pływacy nie mają najłatwiej przez taką wielość konkurencji, czy naprawdę to, czego dokonywał Phelps, było lepsze, niż długie panowanie Carla Lewisa w lekkiej atletyce, złoto pięciu igrzysk z rzędu wioślarza Steve'a Redgrave'a, przedwojenne złote medale Paavo Nuurmiego i Jessego Owensa, cztery wielkie igrzyska Łatyniny. Ale w Phelpsie najbardziej ujmujące było to, jak po te medale szedł, że tak łatwo go lubić nawet tym, których pokonuje.

Za kółko pod wpływem

Nie jest wyniosły jak Lewis, nie chowa urazy jak Redgrave, którego do treningów napędzało, co kto o nim powiedział albo napisał, nie jest psychopatą sportu wydającym swoim przeciwnikom wojnę. Jest jak najmłodsze dziecko w rodzinie. Piekielnie zdolne i zdolne do wszystkiego: może zebrać osiem złotych medali w jednych igrzyskach, ale też wsiąść za kółko pod wpływem i dać sobie zrobić zdjęcie jak pali trawkę. Jest i królem sportu, i jednocześnie jego trochę pokraczną maskotką. Ze swoją krzywą szczęką ciągle w uśmiechu, znoszący porażki po dżentelmeńsku, dający show na konferencjach prasowych, bez much w nosie. W porównaniu z Pekinem dojrzał, już nie wszystko jest dla niego takie „cool" i „awesome". Do odejścia też dojrzał. Jeszcze trzy starty: dziś, jutro, w sobotę. Czy z indywidualnym złotem czy bez, odchodzi. Im więcej oglądał powrotów wielkich gwiazd, tym bardziej się przekonywał, że to nie dla niego. W sobotę nie będzie to więc: „Do widzenia", tylko: „Żegnajcie".

Multimedaliści olimpijscy

1. M. Phelps (USA) pływanie 19 (15+2+2)

2. L. Łatynina (ZSRR) gimnastyka 18 (9+5+4)

3. N. Andrianow (ZSRR) gimnastyka 15 (7+5+3)

4. B. Szachlin (ZSRR) gimnastyka 13 (7+4+2)

5. E. Mangiarotti (Włochy) szermierka 13 (6+5+2)

6. T. Ono (Japonia) gimnastyka 13 (5+4+4)

7. P. Nurmi (Finlandia) lekkoatletyka 12 (9+3+0)

8. B. Fischer (Niemcy) kajakarstwo 12 (8+4+0)

8. B. Daehlie (Norwegia) biegi narciarskie 12 (8+4+0)

10. S. Kato (Japonia) gimnastyka 12 (8+3+1)

11. J. Thompson (USA) pływanie 12 (8+3+1)

12. M. Spitz (USA) pływanie 11 (9+1+1)

13. M. Biondi (USA) pływanie 11 (8+2+1)

14. V. Caslavska (CSRS) gimnastyka 11 (7+4+0)

15. W. Szukarin (ZSRR) gimnastyka 11 (7+3+1)

16. O.E. Bjoerndalen (Norwegia) biathlon 11 (6+4+1)

17. C. Lewis (USA) lekkoatletyka 10 (9+1+0)

18. A. Gerevich (Węgry) szermierka 10 (7+1+2)

19. A. Nakayama (Japonia) gimnastyka 10 (6+2+2)

Pobił rekord z tej epoki, w której się mistrzom wysyłało depesze z gratulacjami. Gdy startował w swoich pierwszych igrzyskach w Sydney (2000), jeszcze się ich prosiło do telefonu. Gdy płynął w Atenach (2004) i Pekinie (2008) - już wszyscy mieli telefony zawsze przy sobie. A teraz się to załatwia na Twitterze, pisząc „Congrats" zamiast „Congratulations" i potem rozsyłając wiadomość w świat, żeby nikt nie przeoczył. „Kraj jest z ciebie dumny. -bo", podpisał się pod swoimi gratulacjami Barrack Obama.

Pozostało 94% artykułu
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska