Szybkie cięcie i balon pękł

Polacy pierwszy raz od 1976 roku wracają z igrzysk bez medalu

Publikacja: 02.08.2012 21:23

Szybkie cięcie i balon pękł

Foto: ROL

Naszą ostatnią nadzieję bardzo szybko zgasiły Francuzki. Podobno w drużynowej rywalizacji florecistek mieliśmy największe szanse. Ale już w drugim pojedynku Sylwia Gruchała przegrała 0:5 z Ysaorą Thibus i straconego dystansu nie dało się odrobić do końca.

Polki schodziły z planszy załamane. Małgorzata Wojtkowiak i Martyna Synoradzka nie chciały z nikim rozmawiać, Gruchała - jak zawsze - stanęła przed kamerami.

Zginął żar

- Od igrzysk w Pekinie mierzyłyśmy się z Francuzkami dziewięć razy i tylko raz udało nam się je pokonać. Wierzyłyśmy, że uda się i tym razem, ale to jest sport. Rywalki były lepsze, moja przegrana z Thibus była kluczowa mówiła.

- Gruchała na gorąco szukała przyczyn słabego występu wszystkich szermierzy. Tłumaczyła, że w Pekinie było 16 zawodników, a teraz połowa tego. Unikała odpowiedzi na pytania, czy zakończy karierę, ale wcześniej w wywiadach opowiadała, że nie ma już w sobie takiego żaru jak kiedyś.

- Oczywiście cieszę się, że kibice tak we mnie wierzyli, ale ja nie zapowiadałam walki o złoto, nie jestem tu najlepsza. Przygotowałam się tak, jak potrafiłam - tłumaczyła. Gruchała zapowiadała jednak walkę o złoto wielokrotnie. Przypominała, że brakuje go w jej kolekcji. Mówiła o poukładanym życiu osobistym, co daje jej luz niezbędny do sukcesu.

Z Londynu Polacy wracają nie tylko bez żadnego medalu pierwszy raz od igrzysk w Montrealu w 1976 roku, wracają też upokorzeni - tylko szabliści Aleksandra Socha i Adam Skrodzki wygrali po jednej walce, cała reszta przegrywała z pierwszym rywalem.

- Dostaliśmy solidnie w trąbę. Nie nazwałbym tego kompromitacją, ale naprawdę bolesną porażką. Przyczyn jest wiele. Duży wpływ ma zmiana szermierczej geografii. Pierwszy raz medale na igrzyskach zdobyły takie kraje jak Wenezuela, Egipt czy Norwegia. Złoto indywidualnie w sześciu konkurencjach wywalczyli przedstawiciele sześciu krajów. Kiedyś większość puli zgarniała jedna potęga - mówi „Rz" Michał Morys, szef ekipy w Londynie.

O złocie śmiało mówił też Radosław Zawrotniak. Tłumaczył butnie, że tak jak stres paraliżuje jego rywali, na niego działa pozytywnie. Podkreślał swój wzrost i świetne przygotowanie.

Paweł Słomiński, szef Zespołu Wsparcia Klubu Polska Londyn 2012, co prawda mówił, że nikt nie traktował Zawrotniaka poważnie. Sam zawodnik dopiero po porażce w pierwszej walce z Alexandrem Bouzaidim 9:15 przypomniał sobie o mankamentach w przygotowaniu.

- W Polsce trenuje się w piwnicach, czyli salkach bez okien. Poza tym Bouzaidi to żaden Senegalczyk, tylko Francuz, który przyjął obywatelstwo, żeby wystartować w igrzyskach - tłumaczył. Z tym obywatelstwem to prawda, ale Bouzaidi był za słaby, by reprezentować Francję.

Jak zasypać rów

W pierwszej rundzie, tak jak Zawrotniak i Gruchała, odpadła też szablistka Magdalena Piekarska - przegrała jednym punktem, ale jednak. Piekarska też zapowiadała walkę o medale, wszyscy szermierze zadbali o to, by traktować ich występy poważnie, dlatego teraz huk pękniętego balonu słychać w całej Polsce.

- Zawinił system, a właściwie jego brak. Chodzi głównie o ten pierwszy etap szkolenia - związek nie ma środków, by wszystko finansować samodzielnie, a wiele gmin w ogóle nie ma środków na sport. Nie mamy pieniędzy na każdego trenera w każdym klubie, a trudno zachęcić ludzi do pracy za bułkę z masłem. Szkolimy świetnych trenerów, ale nie dajemy im narzędzi, możliwości. Wykładam na uczelni i sześciu na dziesięciu absolwentów mówi mi, że nie podejmie pracy w szermierce, bo za tysiąc złotych nie utrzyma rodziny tłumaczy Morys.

O Zawrotniaku mówią, że jego wynik nie jest żadną niespodzianką. To zawodnik nieobliczalny, który mógł odpaść w pierwszej rundzie i mógł dojść do finału. Przyczyn porażki Gruchały, a co za tym idzie - także drużyny florecistek, niektórzy dopatrują się w skostniałej taktyce walki. Sylwia walczy od kilkunastu lat, świat wie, jak to robi, i odrobił pracę domową. Francuzki ukarały ją boleśnie za każdy błąd. Nikt nie mówi, że Gruchała - tak jak Agnieszka Radwańska - podeszła do zawodów na zbytnim luzie. Szukając przyczyn poza planszą, trenerzy mówią raczej o przemotywowaniu.

Obecnie walczy pokolenie, które przywoziło medale z poprzednich igrzysk, regularnie stawało na podium mistrzostw w kategoriach młodzieżowych. Co będzie dalej nie wiadomo.

- Nie ma żadnych sygnałów, że sytuacja w polskim sporcie w najbliższym czasie się uzdrowi, nie ma co liczyć na mocne szkolenie. Trzeba opierać się na indywidualnościach. Jest Synoradzka, są bliźniaczki Hania i Marta Łyczbińskie, Zuzanna Sobczak. Szpadzistki mają potencjał, żeby wrócić jeśli nie na pierwsze miejsce w rankingu, to przynajmniej do ścisłej czołówki. Szablistki też mają zaplecze, liczę na Matyldę Ostojską, Angelikę Wątor czy Martę Pudę. Gorzej u mężczyzn. Nie umiem odpowiedzieć, czy z Rio znowu przywieziemy jakiś medal - mówi Morys.

W Londynie polscy szermierze pokazali, jaka przepaść dzieli ich od czołówki. Taki rów trudno będzie zasypać przez cztery lata. Na razie nie ma chyba nawet pomysłu na to, jak ratować białą broń.

—Michał Kołodziejczyk z Londynu

Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką