Reklama
Rozwiń

Gdzie jesteś, Usainie Bolcie

Dla wielu kibiców te igrzyska zaczynają się dziś, gdy startuje królowa sportu. W pchnięciu kulą złota broni Tomasz Majewski

Publikacja: 03.08.2012 01:39

Gdzie jesteś, Usainie Bolcie

Foto: ROL

Korespondencja z Londynu

Zwykle przed wielkimi zawodami jest w nastroju nieprzysiadalnym. A co dopiero teraz, gdy każdy wspomina złoto z Pekinu i to, jak Amerykanie byli sparaliżowani stresem, a on ich załatwił spokojem.

Lekkoatletyka dawno już nie miała takiego spokoju od dopingowych afer

Tomasz Majewski co miał powiedzieć przed Londynem, już powiedział („Niczego nie muszę, ale bardzo chcę" – w wywiadzie dla „Rz"), a teraz najchętniej nie mówiłby wcale. Wczoraj w porze treningu nawet nie pojawił się na stadionie. Wybrał siłownię w wiosce olimpijskiej.

Zapomnieć Daegu

Dziś kulomioci wyjdą jako pierwsi i do porannych eliminacji (o 11), i wieczornej walki o medale (21.30). Rywale są właściwie ci sami co przed czterema laty. Amerykanie Reese Hoffa i Christian Cantwell (Białorusin Andriej Michniewicz niby osłabł, ale w jego przypadku nie można niczego wykluczyć), dołączył jeszcze do nich Ryan Whiting, tylko oni trzej wyprzedzają Majewskiego na listach światowych.

Ale kandydatów do medalu jest więcej, choćby mistrz świata z Daegu, Niemiec David Storl, który Polakowi zawsze będzie się już kojarzył z wielką porażką sprzed roku. W Daegu Majewski nie wszedł nawet do ścisłego finału, jak sam mówi, zgubiła go pewność siebie przed konkursem i niepotrzebne kombinowanie z techniką, gdy zaczęło iść źle.

Zapomnieć Daegu to plan na Londyn nie tylko dla niego, ale i dla całej polskiej lekkoatletyki, bo w Korei był tylko jeden medal, złoty i niespodziewany Pawła Wojciechowskiego, a jeszcze dwa lata wcześniej w Berlinie aż osiem, w tym srebrny Majewskiego.

Właściwie wszystkich szans na polskie medale trzeba szukać wśród siłaczy, bo tyczkarzom i tyczkarkom sezon układa się pechowo (Paweł Wojciechowski będzie w Londynie tylko dzięki tzw. dzikiej karcie), a ośmiusetmetrowcy Adam

Kszczot i Marcin Lewandowski mają przed sobą całą międzynarodową armadę: z Kenii, Etiopii, Sudanu, Hiszpanii, USA (Kszczot jest na listach światowych dziewiąty, Lewandowski 14.).

Za to Piotra Małachowskiego stać w rzucie dyskiem na wszystko, Anita Włodarczyk jest coraz bliżej wielkiej formy w rzucie młotem, a w co mierzą młociarze, będzie wiadomo już dziś, bo też mają kwalifikacje (od 12.20, a finał – w niedzielę).

Młody Paweł Fajdek jest w trójce najmocniejszych w tym sezonie, a jego trener Czesław Cybulski zna się na wychowywaniu mistrzów jak mało kto, nawet jeśli gorzej mu potem wychodzi zatrzymywanie ich przy sobie, jak było i z Szymonem Ziółkowskim, i z Anitą Włodarczyk.

Królowa lekkoatletyka zaczyna w Pekinie podróż w nieznane. Dawno już nie miała przed igrzyskami takiego spokoju od dopingowych afer.

Wyłapano wprawdzie w ostatnim czasie sporą grupę, ale niemal same płotki, nie licząc nieuleczalnego oszusta Roberta Fazekasa, dyskobola z Węgier.

Nie wiadomo, czy można w ogóle jeszcze przelicytować to, co się działo w Pekinie i rok później w mistrzostwach świata w Berlinie, gdy Usain Bolt dawał rekordowe spektakle. Jeśli pływanie, gdzie o rekordy świata łatwiej, po kosmicznych igrzyskach 2008 jest teraz może nie przyziemne, ale jednak bardziej ziemskie, to w lekkoatletyce powinno to być jeszcze bardziej widoczne.

Ten czas, ta chwila

Dawny Bolt gdzieś przepadł, obecny jest zagadką. Dał show podczas ceremonii otwarcia, ale trudno było oprzeć się wrażeniu, że zmusza się do uśmiechu. Był atrakcją wioski olimpijskiej przed igrzyskami, ale teraz trudno go w niej spotkać. Zdążył jeszcze w wywiadzie dla „Guardiana" zapowiedzieć, że „To jest ten czas i to jest ta chwila, gdy zostawię w tyle innych sportowców", potem zamilkł.

Żeby zostawić w tyle resztę, nie musi bić rekordu świata, wystarczy, że obroni tytuł na 100 i 200 m, bo to się jeszcze nikomu nie udało. Ale zwłaszcza w niedzielnym wieczornym finale na 100 metrów może mieć ogromne problemy. Rok temu stracił mistrzostwo świata na rzecz Yohana Blake'a przez falstart. Wyjście z bloków to jedyna rzecz, w której Usain jest na bieżni zupełnie zwyczajny. Ale już tej wiosny przegrywał z Blakiem – niskim i muskularnym, ramiona ma niewiele szczuplejsze od ud Bolta – również w normalnych okolicznościach. A jest jeszcze Tyson Gay, jedyny oprócz Bolta, który przebiegł setkę w czasie poniżej 9,7.

Oscar już wygrał

Jamajczyk wyjdzie pierwszy raz na bieżnię w sobotę, podobnie jak Oscar Pistorius w eliminacjach biegu na 400 m. Pistorius w przeciwieństwie do Bolta swój sztandar niesie wysoko, zwołał przed startem lekkiej atletyki konferencję prasową, zapełnił ogromną salę, troskliwie poprawiał okulary z logo swojego sponsora, tłumaczył po raz kolejny, że protezy nie dają w biegu żadnej przewagi, bo na takich samych biegają tysiące sportowców i nie potrafią się zakwalifikować do olimpijskich biegów.

RPA jest coraz większą siłą w sporcie (nie tylko w lekkiej atletyce, zbiera w Londynie złote medale i na pływalni i – od wczoraj – w wioślarstwie), a Pistorius już wygrał. Wreszcie dostał się na igrzyska, jako pierwszy biegacz na protezach, może tutaj głosić swoją nowinę.

Gdy debiutował rok temu w mistrzostwach świata, jeszcze mu nakazano, że w sztafecie 4 x 400 musi, dla bezpieczeństwa innych, biec na pierwszej zmianie. Teraz już ma swobodę wyboru. Lekkoatletyka pilnie potrzebuje gwiazd, a tylko Pistorius przyciąga sponsorów z taką mocą jak Bolt.

Czy pozostanie tak mile widzianą maskotką, gdy zacznie marzyć o medalach, a nie tylko o awansie do półfinału, to już zmartwienie na później.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku