Tomasz Majewski. O Tomku, co się kuli nie kłaniał

Tomasz Majewski jest siódmym Polakiem, który zdobył dwa złote medale na igrzyskach, lecz na słowo „legenda" reaguje śmiechem

Publikacja: 05.08.2012 22:24

Mgr politologii Tomasz Majewski – duma Słończewa, Ursynowa, Mazowsza i całej Polski

Mgr politologii Tomasz Majewski – duma Słończewa, Ursynowa, Mazowsza i całej Polski

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Michał Kołodziejczyk z Londynu

- Po konkursie spałem trzy godziny. Nie byłem w stanie odrzucić emocji. Niby mam dystans do tego wszystkiego, ale jednak udało mi się dokonać wielkiej rzeczy. O czym się myśli w trakcie ceremonii wręczania medali? O głupotach. Na przykład o tym, jak wyglądam w telewizji, w końcu transmisję ogląda miliard ludzi na całym świecie - mówi „Rz" Tomasz Majewski, który w Londynie w piątek obronił tytuł mistrza olimpijskiego wpchnięciu kulą.

Teraz się zacznie. Zaproszenia do telewizji, propozycje reklam, udziału w talk-show prowadzonym przez celebrytów. Majewski do telewizyjnego blichtru nadaje się średnio, mówi, że musi tylko przetrwać trzy miesiące po olimpiadzie, a później wszystko wróci do normalnego rytmu, kiedy mało kto będzie się nim interesował. No, jeszcze w metrze będą zaczepiać.

Majewski mieszka na Ursynowie, na tej samej klatce co siatkarz Zbigniew Bartman. Twierdzi, że to za daleko, żeby jeździć samochodem na treningi. Samochód kupił sobie trzy lata temu, dopiero wtedy zdał egzamin naprawo jazdy.

- Tomek to wielki sportowiec, ale przede wszystkim świetny kumpel i człowiek. Nie odlatuje po sukcesach, wie, ile kosztowały go pracy, i podchodzi do tego naturalnie - mówi dyskobol Piotr Małachowski, z którym Majewski przed igrzyskami się umówił, że muszą wygrać swoje konkurencje.

Zaczynali razem, pierwszy trener mistrza Witold Suski opowiadał, że kiedy wychodzili na bieżnię w Spale, to ruszali się tak, że wstyd się było do nich przyznać. Z Majewskiego chciano na początku zrobić trójskoczka, ale miał problemy z koordynacją. Był wysoki jak tyczka, nie miał takiej masy jak teraz.

Żeby zrobić z niego sportowca, trzeba było najpierw poświęcić czas na zajęcia ogólnorozwojowe. Potem próbował swoich sił w rzucie dyskiem, ale do tego nie nadawały się jego stopy. Jak mówią trenerzy, były „za mało chwytne". Któregoś dnia Suski poprosił go, żeby wziął na zajęcia kulę. Kiedy Majewski pchnął pierwszy raz, usłyszał: „No to mamy dla ciebie, Tomeczku, odpowiedni sport".

- Treningi to przerzucanie ton żelastwa. Mój trener ma taki specjalny program, w który wpisuje wszystkie podnoszone przeze mnie ciężary. W czteroletnim cyklu do igrzysk wychodzą naprawdę imponujące liczby. Trening w pchnięciu kulą to praca nad drobnostkami, które potem przekładają się na centymetry - opowiada Majewski.

Pochodzi z miejscowości Słończewo niedaleko Ciechanowa. Do Ciechanowa przeniósł się po podstawówce, wtedy właśnie rozpoczął treningi lekkoatletyczne. W szkole nie lubił wuefu, unikał zajęć, bo polegały na tym, że nauczyciel rzucał chłopakom piłkę i patrzył, jak rozgrywają mecz. Tomek do futbolu się nie nadawał, ale teraz pooglądać lubi.

O naszych piłkarzach nie ma najlepszego zdania. Po niedawnych mistrzostwach Europy stwierdził, że drużyna Franciszka Smudy wcale go nie zawiodła. Spodziewał się, że nawet nie wyjdzie z grupy, bo nie da się zbudować dobrego zespołu z przeciętnych zawodników.

W dzieciństwie myślał, że zostanie pisarzem, ale kontakt z książkami został mu tylko na poziomie czytania. Uwielbia fantasy i science fiction, czyta w metrze, zabiera kilka książek na zgrupowania i zawody. Lubi też dobry film, ambitny, a nie kinowe hity. Trening traktuje jak normalną pracę. Mówi, że przecież każdy musi coś robić i tak jak inni jadą rano do fabryki, on jedzie na siłownię albo na stadion.

W 2001 roku jego trenerem został Henryk Olszewski, z którym pracuje do dziś. Sukcesy przychodziły powoli, małymi kroczkami. W pchnięciu kulą nowi mistrzowie nie wyskakują nagle z krzaków, formę buduje się latami: skończy się udoskonalać jeden element, przechodzi do drugiego. To bardzo żmudna praca.

- Czasami czułem się zmęczony, nachodziło to cyklicznie. Wtedy zmienialiśmy ćwiczenia albo rytm zajęć, żeby życie znowu wydawało się piękniejsze. Ale co roku robimy mniej więcej to samo i jakoś ciągle mi się chce - mówił kilka tygodni przed wyjazdem do Londynu.

Olszewski sukcesów Majewskiego upatruje nie tylko w świetnym przygotowaniu fizycznym. Podobno poziom wytrenowania w światowej czołówce jest mniej więcej taki sam, na zawodach dochodzi odporność na presję i umiejętność znalezienia w sobie spokoju.

- Decyduje równowaga psychiczna. Konkurs olimpijski rozgrywa się bardziej w głowach uczestników. W Londynie David Storl pchał równie daleko jak Tomek, ale w którymś momencie górę wzięło doświadczenie. Tomek ma luz, wytrzymał napięcie. Luz mięśniowy też zresztą ma, jak ja to nazywam: posiada murzyński mięsień - śmieje się Olszewski.

Trenerowi nawet żona mówi, że czasami zachowuje się jak gówniarz. Bez przerwy żartuje, kpi ze wszystkiego. Zaraz po wygranym przez Majewskiego konkursie w Londynie mówił, że kluczem do sukcesu była ta sama chustka na głowie, którą kulomiot miał w Pekinie. Olszewski zapewniał, że przez cztery lata nie była prana i miała zapach zwycięstwa. O Tomku mówi, że jest u niego w rodzinie naprawach syna. Sam ma dwóch, ale Tomek został zaakceptowany przez wszystkich.

Mistrz wspomina, że jego świat przed czterema laty bardzo różnił się od obecnego. - Tam jechałem walczyć, ale za wiele nie oczekiwałem. Łatwiej się atakuje, zwłaszcza z daleka, kiedy nikt nie traktuje cię poważnie - mówi.

o był 15 sierpnia 2008 roku, pierwszy dzień zawodów lekkoatletycznych w Pekinie. Majewski wygrał poranne kwalifikacje, ale myśl o złocie nawet nie przeszła mu przez głowę. Najlepsi nie brali go na serio, myśleli, że medale podzielą między siebie. Polak w czwartej próbie pobił swój rekord życiowy, pchając kulę 21,51 metra. Nikt nie potrafił tego wyniku pobić i w Ptasim Gnieździe odegrano Mazurka Dąbrowskiego.

Przez cztery lata do Londynu Majewski był drugi na mistrzostwach świata w 2009 roku i drugi na mistrzostwach Europy rok później. Obrona tytułu mistrza olimpijskiego możliwa była także dzięki spektakularnej klęsce na mistrzostwach świata w Daegu przed rokiem. Wtedy Majewski nie wszedł do finału, zajął dziewiąte miejsce.

- Byłem przemotywowany. Czułem się tak mocny, że wygrałem konkurs już na rozgrzewce i szedłem jak po gotowe. Myślałem, że dadzą mi ten medal bez walki. Prawda jest taka, że powinienem wygrać ten konkurs w cuglach, ale zgubiła mnie pewność siebie - mówił „Rz".

W Londynie jeszcze przed serią kwalifikacyjną czuł się mocny. Był w stanie pokonać barierę 22 metrów, gdyby w finale ktoś go do tego zmobilizował. Walka o złoto toczyła się od początku tylko między nim i Niemcem Davidem Storlem.

Trener Olszewski dodaje: - O emocjach w trakcie finału nie będę opowiadał, bo mam kłopoty z sercem. Siedziałem jak na szpilkach i myślałem, że się wykończę. Po Daegu ministerstwo zabrało mi pół pensji. To ja się teraz pytam, gdzie jest to ministerstwo.

Ostatni rok dla Majewskiego to nie tylko podnoszenie się z kolan po mistrzostwach świata. Urodził mu się syn, Mateusz, i nagle życie zupełnie się zmieniło. Tomek zadedykował złoty medal żonie i dziecku.

Nie wiadomo, czy wystąpi w Rio de Janeiro w 2016 roku. Ma 31 lat, ale pojedzie na igrzyska tylko wtedy, jeśli będzie miał formę wystarczającą, by walczyć o mistrzostwo. Na razie myśli o studiach podyplomowych. Jest magistrem na Wydziale Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jak zajmuje się tylko sportem, to wariuje.

Michał Kołodziejczyk z Londynu

- Po konkursie spałem trzy godziny. Nie byłem w stanie odrzucić emocji. Niby mam dystans do tego wszystkiego, ale jednak udało mi się dokonać wielkiej rzeczy. O czym się myśli w trakcie ceremonii wręczania medali? O głupotach. Na przykład o tym, jak wyglądam w telewizji, w końcu transmisję ogląda miliard ludzi na całym świecie - mówi „Rz" Tomasz Majewski, który w Londynie w piątek obronił tytuł mistrza olimpijskiego wpchnięciu kulą.

Pozostało 93% artykułu
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny