Reklama
Rozwiń

Usain Bolt umocnił swą władzę

Jest największy, rozwiał wątpliwości w 9,63 sekundy. Tak szybko po olimpijskie złoto nie biegł jeszcze nikt

Publikacja: 06.08.2012 01:48

Korespondencja z Londynu

W  te kilkadziesiąt sekund, od kiedy stadion cichnie przed ich startem, aż do szaleństwa za metą, załatwił kilka porachunków. Z Yohanem Blake'em, który mimo wielkich zapowiedzi nie był w stanie dotrzymać mu kroku. Ze starterem, bo strzelał ten sam człowiek co rok temu podczas mistrzostw świata, gdy Bolt odpadł po falstarcie. Z Carlem Lewisem, bo Bolt jest pierwszym, który obronił olimpijskie złoto na 100 m na bieżni, a nie jak Lewis, po dyskwalifikacji Bena Johnsona. Z tymi wszystkimi ekspertami, którzy mu powtarzali przez ostatnie dni, że nie ma szans na złoto, a może i na srebro.Tylko rekord świata się ostał, ale 9,63 to drugi wynik w historii, o sześć setnych sekundy lepszy od tego z pekińskiego finału. O pięć słabszy od rekordu.

Simon Barnes, publicysta „Timesa", najważniejszą regułę sprintu wyłożył kiedyś, cytując powiedzenie z wyścigów: „Tanie konie wiedzą, że są tanie". Bolt wygrał ten bieg, zanim jeszcze stanął na starcie. Już od półfinału, w którym się przespacerował do zwycięstwa, było jasne, że wyolbrzymialiśmy jego problemy. I rywale też to wiedzieli. Stanęło w blokach pięciu najszybszych ludzi z tabeli wszech czasów, ale Bolt przybiegł na metę z przewagą niepozostawiającą żadnych wątpliwości. O drugie miejsce walczyli Blake z Justinem Gatlinem. Wygrał Jamajczyk. Mówiąc inaczej, biegacz z drobną dopingową wpadką wygrał z biegaczem po dwóch wpadkach i czteroletniej dyskwalifikacji. Tym bardziej szkoda Tysona Gaya, który znów przegrał z nerwami. Podium uciekło mu o jedną setną sekundy, a w drodze do szatni płakał tak, że od patrzenia wszystko bolało.

Były amerykańskie łzy, ale było i szczęście: Sanya Richards wreszcie dogoniła złoto na 400 m. W tej samej konkurencji wśród mężczyzn finał dopiero dziś wieczorem, ale najważniejszy moment już za nami: przebiegł na protezach Oscar Pistorius. Eliminacje przebrnął bez problemu (odpadł w nich z powodu kontuzji obrońca tytułu LaShawn Merritt), choć mało się nie rozpłakał na starcie, w półfinale przybiegł ostatni, a zwycięzca Kirani James podszedł do niego i poprosił, by się wymienili numerami startowymi. Pistorius pobiegnie jeszcze w sztafecie. A za dwa tygodnie będzie w Warszawie na memoriale Kamili Skolimowskiej.

Jessica Ennis, wybrana wolą ludu na twarz tych igrzysk, wygrała siedmiobój i Wielka Brytania padła do jej stóp. Już od kilku dni Ennis była okiem cyklonu, który się przetaczał przez ekrany telewizorów i gazet, wyrzucając najbardziej szalone porównania. Ennis nasze Jeruzalem, Ennis nasz Guliwer w krainie wielkoludów, nasza Mona Liza. Poważni komentatorzy rozklejali się na łamach, pytając, czy miłość narodu może kogoś ponieść do zwycięstwa. Cztery lata temu taki sam ciężar włożono na ramiona płotkarzowi Liu Xiangowi, i Liu się pod nim ugiął. Nie dobiegł do finału w Pekinie, wycofał się – jedni mówią, że z powodu kontuzji, inni że w ataku paniki. Ennis wytrzymała, startowała jak w transie. Kibice, czekając na jej dekorację, śpiewali „All You Need is Love" Beatlesów. Czyli jednak coś ta miłość może zdziałać.

W poniedziałek rano są eliminacje rzutu dyskiem z Piotrem Małachowskim, wieczorem finał skoku o tyczce kobiet. W wietrznych eliminacjach odpadły Monika Pyrek – Anna Rogowska awansowała w nerwach – Swietłana Fieofanowa i Fabiana Murer. Pyrek zastanawia się, czy to nie będzie ostatni konkurs w jej karierze.

Szymon Ziółkowski, siódmy w konkursie rzutu młotem, startu do Rio nie wyklucza. Finał mu się nie udał, chętniej wracał do eliminacji, w których odpadł Paweł Fajdek. Jak to ujął: – Jest zadowolenie, że się młodemu utarło nosa.

Korespondencja z Londynu

W  te kilkadziesiąt sekund, od kiedy stadion cichnie przed ich startem, aż do szaleństwa za metą, załatwił kilka porachunków. Z Yohanem Blake'em, który mimo wielkich zapowiedzi nie był w stanie dotrzymać mu kroku. Ze starterem, bo strzelał ten sam człowiek co rok temu podczas mistrzostw świata, gdy Bolt odpadł po falstarcie. Z Carlem Lewisem, bo Bolt jest pierwszym, który obronił olimpijskie złoto na 100 m na bieżni, a nie jak Lewis, po dyskwalifikacji Bena Johnsona. Z tymi wszystkimi ekspertami, którzy mu powtarzali przez ostatnie dni, że nie ma szans na złoto, a może i na srebro.Tylko rekord świata się ostał, ale 9,63 to drugi wynik w historii, o sześć setnych sekundy lepszy od tego z pekińskiego finału. O pięć słabszy od rekordu.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku