Trener mówi, że jesteście bardzo różne: jedna poukładana, druga roztargniona, jednej nigdy nie trzeba gonić do pracy, druga tego potrzebowała. Bywa gorąco?
Jeśli dwie osoby w łódce dobrze się rozumieją, wiedzą dokąd zmierzają, to są w stanie sobie wszystko wybaczyć. Karolina zna moje wady, ja znam jej. Uzupełniamy się. Tak samo było z Anetą Konieczną. Karolina zawsze miała ogromny talent, ale musiała jeszcze trochę nadgonić z przygotowaniem fizycznym. Jak widać, nadrobiła. Choć różnica zawsze będzie. Na siłowni ja wyciskam dwa razy więcej niż ona. Ale pływamy praktycznie tak samo. Karolina ma niebywałe czucie wiosła i wody.
Podczas wyścigu mówicie coś do siebie?
W Pekinie byłam kierownicą, a teraz jestem silnikiem. W obu rolach dałam radę
To ja cały czas nadaję. Nam obydwu to daje kopa. Chodzi o pojedyncze hasła, półsłówka, wykrzyczane na wydechu. Trzeba dać znać, kiedy ja się dokładam, kiedy Karolina może podkręcić tempo. Niewiele trzeba, bo nie robimy niczego, czego byśmy nie znały na pamięć z treningu.
Cztery lata temu to pani była szlakową, teraz siedzi pani z tyłu. Inaczej się przeżywa wyścig?