Głowa wytrzymała

Anita Włodarczyk, wicemistrzyni olimpijska w rzucie młotem

Aktualizacja: 13.08.2012 03:01 Publikacja: 13.08.2012 03:00

Anita Włodarczyk zdobyła w Londynie ostatni polski medal – dziesiąty

Anita Włodarczyk zdobyła w Londynie ostatni polski medal – dziesiąty

Foto: EPA

Była pani w formie na złoty medal?

Anita Włodarczyk:

Tak, chwilę przed dekoracją rozmawiałam z trenerem Tatiany Łysenko, który powiedział mi, że w spalonym rzucie byłam lepsza od jego zawodniczki. Moim zdaniem było powyżej 78 metrów, ale niestety wyszło poza promień. Zbyt obszernie zakręciłam, dobrze technicznie, ale byłam trochę przesunięta i młot mi uciekł. Nie zdążyłam dostawić prawej nogi. Ale pozbierałam się i w dwóch ostatnich próbach trafiałam już tam, gdzie trzeba. Kiedy rano się obudziłam, nie mogłam doczekać się konkursu. Nie znałam takiego uczucia, teraz już wiem, że to zawsze będzie dobry znak. Chciałam wyjść z pokoju, nie siedzieć sama z myślami. Spotkałam się z rodzicami i bratem, byłam bardzo spokojna. Emocje puściły dopiero po konkursie.

Protesty Niemki Betty Heidler miały wpływ na przebieg konkursu?

Moim zdaniem dostała brązowy medal niesprawiedliwie. Sędziowie zaproponowali jej dodatkowy rzut, ona zgodziła się go oddać, więc ten poprzedni, którego jej nie uznano, nie powinien być mierzony. Można było go zmierzyć wcześniej, taka sytuacja nie powinna się zdarzyć na igrzyskach. Równie dobrze ja mogłabym teraz poprosić o dodatkowy rzut, może miałabym złoto. Inna sprawa, że z tą aparaturą pomiarową było coś nie tak, w trakcie kwalifikacji nie zadziałała także u mnie. Na Haidler wkurzyłam się jednak tylko raz, kiedy ten dodatkowy rzut wykonywała tuż przede mną.

Nie podziękowałyście sobie za walkę.

Ona jest inna, nie przepadamy za sobą. Z Tatianą żyję dobrze, z Heidler jakoś nie. Konflikt trwa kilka lat, od kiedy zaczęłam z nią wygrywać. To nie jest mój problem, ona ma mnie za jakiegoś wroga, ale nie zamierzam się tym przejmować. Zawsze kiedy startowała w zawodach, czułam się zmotywowana, miałam na kogo się zdenerwować.

Nie wszyscy polscy sportowcy zrozumieli rangę igrzysk. Zarzuca się im, że inne zawody potraktowali poważniej.

Uważam, że w naszej reprezentacji kilka osób nie powinno się znaleźć. Przyjechali nie w pełni zdrowia, nie mieli szans na dobry wynik, ale nie mnie to oceniać.

To przekładało się na atmosferę w reprezentacji?

Nie mam nic do tych osób, to są moi koledzy. Zawiniły władze, bo jeśli ktoś przechodzi zabiegi tuż przed startem, to wiadomo, że nie pokaże niczego dobrego. Nawet miesiąc by nie wystarczył, żeby wrócić do formy. Mam nadzieję, że przepisy się zmienią i nie będzie takich wypadków.

Uważa pani, że za łatwo osiągnąć minimum?

Patrząc na wyniki naszej kadry, byłabym za tym, żeby dwa razy udowadniać swoje możliwości. To byłoby sprawiedliwe. Sama wiem, że są różne imprezy, że na mało ważnym mitingu można osiągnąć minimum, którego później ktoś nie potrafi powtórzyć na wielkich zawodach. Obowiązkowe dwa zaliczenia zmniejszyłyby też rolę przypadku.

Gdy Piotr Małachowski dowiedział się o pani medalu, powiedział, że bardzo się cieszy, bo to rewanż za to, jak panią gnoili. O co chodzi?

To nawet moje stwierdzenie. Mam dużo żalu do władz Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, problemy zaczęły się wtedy, kiedy leczyłam kontuzję. Rok temu przed mistrzostwami świata dostałam informację od dyrektora sportowego Piotra Haczka, że muszę zdobyć minimum. Chociaż mogłabym wtedy startować z dziką kartą, jako aktualna mistrzyni świata. Teraz przed igrzyskami związek ukłonił się w stronę Pawła Wojciechowskiego, bo jest złotym medalistą. Prezes mówił, że to prezent. A to oznacza, że w PZLa są równi i równiejsi. Razem z trenerem Krzysztofem Kaliszewskim mieliśmy wrażenie, że niektórym ludziom w związku tylko przeszkadzamy, osiągając sukcesy. Brzmi to absurdalnie, ale co zrobić.

Czyli tak jak Szymon Ziółkowski, który wszedł do finału, gdy Paweł Fajdek odpadł w eliminacjach, powie pani, że fajnie utrzeć nosa młodemu?

Nikomu źle nie życzę, do koleżanek i kolegów z reprezentacji nic nie mam, ale trzeba przestrzegać zasad. Wszyscy powinniśmy mieć takie same przywileje.

Ma pani jeszcze nad czym pracować czy technika rzutu jest idealna?

Rzut młotem to taka konkurencja, że techniki trzeba cały czas pilnować. Szybko ucieka, kiedy dołoży się trening siłowy. Jestem skoncentrowana, dla mnie sezon się jeszcze nie skończył, ale myślę już o wakacjach. Rok temu przez kontuzję nigdzie nie wyjechałam. Teraz muszę się gdzieś zrelaksować, odciąć od tego wszystkiego i nabrać sił przed Rio. Igrzyska za cztery lata to mój kolejny wielki cel.

Była pani w formie na złoty medal?

Anita Włodarczyk:

Pozostało 98% artykułu
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką