Grano w trzech kategoriach: open (60 narodowych zespołów), kobiet (43) i seniorów (+60 lat, 34 drużyny).
Polska okazała się jedynym krajem, który wprowadził wszystkie trzy zespoły do ćwierćfinałów. Polacy sięgnęli po srebro (w ćwierćfinale odprawili superfaworytów Włochów, w półfinale wygrali z Irlandczykami, w finale ulegli Szwedom), natomiast Polkom przypadł brąz (po zwycięstwie nad aktualnymi mistrzyniami świata Francuzkami).
Warto się przyjrzeć szczególnie sukcesowi brydżystek, gdyż przez wiele lat grające w brydża panie były w Polsce w cieniu panów. Ale mniej więcej dziesięć lat temu w kilku ośrodkach (Małopolska, Śląsk Górny i Dolny, Wielkopolska, Warszawa) zaczęto pracę u podstaw. Efekty przeszły wszelkie oczekiwania - Polki wygrywają wszystko w brydżu młodzieżowym. Mistrzostwa juniorek to praktycznie mecz Polska kontra reszta świata.
Teraz młode pokolenie polskich brydżystek zaczęło już wygrywać w „dorosłej" rywalizacji. W jednej ósmej finału olimpiady w Lille Polki trafiły na Amerykanki. Cztery juniorki (Katarzyna Dufrat, Justyna Żmuda, Natalia Sakowska i Danuta Kazmucha – najstarsza z nich ma 24 lata) skutecznie wspierane przez bardziej doświadczoną parę Ewa Banaszkiewicz – Cathy Bałdysz (ta ostatnia to Amerykanka mieszkająca od 12 lat w Polsce) usiadły do stołu, mając za rywalki sześć reprezentantek USA, które są profesjonalnymi brydżystkami (zespół składa się z reguły z trzech par – dwie grają w meczu, trzecia odpoczywa), mającymi na koncie aż 19 tytułów mistrzyń świata, zdobytych w ciągu ponad ćwierć wieku. To bez mała tak, jakby w tenisie stołowym Polki wpadły na Chinki. Wydawało się, że jedyny znak zapytania to rozmiary amerykańskiego zwycięstwa. Wygrały jednak Polki.
Także polscy juniorzy świetnie szkoleni przez trenerów-pasjonatów rządzą w młodzieżowym brydżu, ostatnio głównie w kategorii do 20 lat. Potem już jest gorzej. Dlaczego? To proste. Po zakończeniu studiów trzeba się wziąć za poważną pracę. Z brydża mogą wyżyć tylko nieliczni. Niektórzy utalentowani juniorzy wracają do gry po 10–15 latach, gdy już ustawią sobie sprawy życiowe.