Pensji raz zdobytej nie oddamy

Lato znów było gorące. Tylko kto to wszystko wyżywi, gdy się piłka znudzi szejkom i bogaczom z Rosji i Chin

Aktualizacja: 03.09.2012 01:58 Publikacja: 03.09.2012 01:57

Javi Martinez, bohater najdłuższej telenoweli tego okna transferowego.Hiszpan wyrwał się do Bayernu

Javi Martinez, bohater najdłuższej telenoweli tego okna transferowego.Hiszpan wyrwał się do Bayernu Monachium, paląc za sobą wszystkie mosty w Bilbao. Szefowie Athleticu nie chcieli go sprzedać, ale nie mieli wyjścia, gdy Bayern wypłacił wpisaną do kontraktu piłkarza sumę odstępnego, aż 40 mln euro

Foto: PAP/EPA

Europa Zachodnia ciągle się może uważać za pępek świata futbolu, okno transferowe zaczyna podsumowywać, gdy je zatrzaśnie u siebie, nie czekając nawet, aż to zrobi Rosja (tam handel kończy się w środę), a na Chiny jeśli w ogóle się ogląda, to tylko z wyższością. Ale ten błogostan się kończy.

Z trzech najlepiej opłacanych piłkarzy świata tylko jeden gra jeszcze w Europie, na wyspie sztucznej szczęśliwości usypanej w Paryżu przez szejków z Kataru. Zlatan Ibrahimović, podkupiony tego lata Milanowi, ma zarabiać w Paris Saint Germain 14,5 mln euro. O pół miliona mniej niż Didier Drogba w Szanghaju i o 5,5 mniej niż Samuel Eto'o w Machaczkale. A jest jeszcze Neymar, który w Brazylii zarabia takie kokosy, że nie opłaca mu się ruszyć do którejś z europejskich potęg.

Ekscytujemy się sumami odstępnego za piłkarzy, ale pensje to nie mniejszy ciężar i coraz więcej klubów w Europie się pod nim ugina. A hiszpańska liga mistrzów świata i Europy ledwo dyszy, przygnieciona z dwóch stron. Z jednej przez finansowe fair play UEFA, przez fiskusa, który wziął się poważnie do odzyskiwania długów i przez zmianę ligowych przepisów, wprowadzającą wreszcie surowe kary za życie na kredyt. A z drugiej przez tzw. prawo Beckhama, czyli wprowadzoną kilka lat temu ulgę podatkową dla najlepiej zarabiających obcokrajowców.

Ulga była tak skrojona, by służyć lidze piłkarskiej, i choć już ją zniesiono, to obejmuje nadal kontrakty podpisane przed reformą w 2010. Ale gdy te umowy trzeba będzie przedłużyć, podatek wzrośnie dwukrotnie. A razem z nim koszty utrzymania Cristiano Ronaldo i innych.

Athletic zdradzony

Oczywiście, można apelować, żeby się zgodzili na obniżenie pensji, ale to dość naiwne. Piłkarz pensji raz zdobytej nigdy nie oddaje. Nawet święty Kaka z Realu, który od miesięcy prowadzi swoją cichą wojnę z Jose Mourinho. Trener próbuje go prośbą i groźbą wypchnąć z klubu, by zrobić miejsce na liście płac dla innej gwiazdy, ale Brazylijczyk udaje, że tego nie rozumie. Zapewnia z uśmiechem, że walczy ciągle o miejsce w składzie, choć Mourinho nie daje mu na to  szans.

Chciał Kakę zabrać do siebie Milan, ale skapitulował, gdy się okazało, ile musiałby zarabiać piłkarz wyjęty spod prawa Beckhama, by nie odczuć różnicy. Chińczyków to nie odstraszyło, ale ich z kolei nie chciał Kaka. A Seydou Keita się nie wstydził i Barcelonę zamienił tego lata na Dalian Aerbin, właśnie z powodu zbliżającego się końca ulgi podatkowej. Dla przyzwoitości mówi się oczywiście w takich sytuacjach o poszukiwaniu nowych wyzwań. Niewielu jest takich co jak Julio Cesar wykładają kawę na ławę. – Inter zasugerował, żebym sobie obniżył pensję, więc odszedłem do Queens Park Rangers – mówił brazylijski bramkarz. Już od dawna był niechciany w Mediolanie. Ale nie udawało się go nikomu wepchnąć, zanim nie przyszła oferta z QPR. W tym klubie oprócz władcy F1 Berniego Ecclestone'a tryby oliwi najbogatszy mieszkaniec Wysp Brytyjskich Lakshmi Mittal.

Tacy jak on: miliarderzy, którzy wciąż nie znudzili się wydawaniem na futbol, a nie są jeszcze godnymi rywalami dla największych, to dziś najbardziej brakujące ogniwo  w łańcuchu pokarmowym futbolu. Im się upycha tych skreślonych z dużymi pensjami. Mittal przyjął Julio Cesara, Sulejman Kerimow z Anży Machaczkała uwolnił Real od Lassany Diarry, jedynego piłkarza, którego Mourinho nie znosił bardziej niż Kaki. Dzięki temu, że zniknął Diarra, Mourinho mógł w ostatniej chwili wypożyczyć  swojego ulubieńca Michaela Essiena z Chelsea.

Takiej gospodarności dotychczas z ligą hiszpańską nie kojarzyliśmy, ale może pora się przyzwyczaić. Wydatki całej ligi na transfery ledwo przekroczyły 100 milionów. Bywało, że tyle wydawał sam Real. To szybko nie wróci. Barcelona kupowała  skromnie – Alexandre Song z Arsenalu za 19 mln euro – Real trochę mniej skromnie, bo za Lukę Modricia zapłaci Tottenhamowi, doliczając bonusy, ok. 40 mln euro.  Inni gwiazdy tracili. Najboleśniej – Athletic Bilbao. Klub wychwalany za to, że się nie poddaje dyktaturze komercji, sam sobie wychowuje gwiazdy, uczy skromności i przywiązania do swoich barw, został zdradzony przez dwóch najlepszych piłkarzy.

Rekordowa Bundesliga

Fernando Llorente nie chce przedłużyć kontraktu i może spędzić najbliższy rok z daleka od wielkiej piłki, bo nikt na razie nie zdecydował się go wykupić, a Athletic za karę odsunął Llorente od drużyny. Javi Martinez tak bardzo się uparł, by odejść do Bayernu Monachium, że wbrew woli klubu zaczął negocjacje i w tajemnicy latał na testy medyczne. A ponieważ Athletic nie chciał ustąpić, Bayern musiał zapłacić sumę odstępnego wpisaną do kontraktu, 40 mln euro. Absurdalną za piłkarza, który nic wielkiego jeszcze nie osiągnął. Ale te 40 mln euro, rekord Bundesligi, funkcjonuje teraz na rynku transferowym jak nowy wzorzec metra. 40 mln za Martineza, ok. 40 za Modricia, ok. 40 zapłacone przez Chelsea za Edena Hazarda z Lille, który już szaleje w Premier League.

Transfer Martineza to też sygnał z Bundesligi: idziemy po wasze gwiazdy. Niemcy są na przeciwnym biegunie do Hiszpanii. Tu zyski przynosi ponad połowa klubów, a wydane właśnie blisko ćwierć miliarda euro na letnie transfery to rekord ligi. Choć i tam nie wszędzie jest różowo: do transferu Rafaela van der Vaarta wracającego z Tottenhamu do HSV musiał się dołożyć lokalny biznesmen – kibic, bo w kasie klubu pusto.

Szejk szejkowi nierówny

Ale to nie Bundesliga, tylko szejkowie z Paryża i Roman Abramowicz, którego wygranie Ligi Mistrzów zachęciło do otwarcia portfela i wydania ponad 100 mln na m.in. Hazarda i Brazylijczyka Oscara, byli bohaterami lata. We Francji czas na zakupy kończy się dziś, ale trudno przypuszczać, że PSG kogoś jeszcze wepchnie do kadry po wydaniu 180 milionów euro. Przelewy szły głównie do Włoch (był też jeden duży do Brazylii, ponad 50 mln za Lucasa z Sao Paulo – przeniesie się do Europy w styczniu), bo w paryskim szaleństwie jest metoda: zebrać u siebie to, co najlepsze, w Serie A. Dyrektor Leonardo i trener Carlo Ancelotti oprócz Ibrahimovicia zażyczyli sobie m.in. obrońcy Milanu Thiago Silvę i napastnika Napoli Ezequiela Lavezziego.

Ale z szejkami jest tak, że na jednego cierpliwego, jak szejk z Manchesteru City, przypada jeden niecierpliwy, jak szejk z Malagi, która miała być potęgą, a dziś ma problem, żeby zapłacić pensje nie tylko piłkarzom, ale też zwykłym pracownikom klubu.

Wyniki PSG cierpliwość paryskich szejków wystawiają na poważną próbę. A jeśli oni szybko z Europy odjadą, to chyba naprawdę trzeba się będzie przeprosić z Chinami.

Europa Zachodnia ciągle się może uważać za pępek świata futbolu, okno transferowe zaczyna podsumowywać, gdy je zatrzaśnie u siebie, nie czekając nawet, aż to zrobi Rosja (tam handel kończy się w środę), a na Chiny jeśli w ogóle się ogląda, to tylko z wyższością. Ale ten błogostan się kończy.

Z trzech najlepiej opłacanych piłkarzy świata tylko jeden gra jeszcze w Europie, na wyspie sztucznej szczęśliwości usypanej w Paryżu przez szejków z Kataru. Zlatan Ibrahimović, podkupiony tego lata Milanowi, ma zarabiać w Paris Saint Germain 14,5 mln euro. O pół miliona mniej niż Didier Drogba w Szanghaju i o 5,5 mniej niż Samuel Eto'o w Machaczkale. A jest jeszcze Neymar, który w Brazylii zarabia takie kokosy, że nie opłaca mu się ruszyć do którejś z europejskich potęg.

Pozostało 87% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni