Idzie nowe, i to z każdej strony: jest kryzys, do fuzji szykują się platformy „n” i Cyfry Plus, a po wieloletnich sojuszach MKOl, UEFA i FIFA z nadawcami publicznymi zostały już tylko wspomnienia. Teraz liczy się kto da więcej i zapewni odpowiednią liczbę widzów. Nieważne, czy telewizja jest publiczna czy komercyjna. Może być nawet kodowana, byle zapisaną w umowie część transmisji wydzieliła dla anteny otwartej.
Jak to się skończy, okaże się już za kilkanaście miesięcy: w olimpijskim 2014 roku, gdy pamiątką po dawnych telewizyjnych czasach może być tylko mundial w Brazylii. Telewizja publiczna ma już prawa do transmisji z tych mistrzostw. Ale zimowe igrzyska olimpijskie 2014 w Soczi wciąż są do wzięcia. Od dziesięcioleci olimpiady były w TVP, a teraz teoretycznie jest nawet możliwe, że biegi Justyny Kowalczyk i skoki Kamila Stocha będziemy oglądali w telewizji publicznej, starty naszych medalistek olimpijskich z Vancouver w łyżwiarstwie szybkim w Polsacie, a turniej hokejowy w którymś z kodowanych kanałów. To samo dotyczy igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 r., sprzedawanych w jednym przetargu razem z Soczi.
Na zawsze Sportfive
Na tym nie koniec: jeszcze mocniej zatrzęsie się rynek praw do meczów reprezentacji piłkarskich. UEFA zamieni zaczynające się w 2014 r. eliminacje do mistrzostw Europy 2016 - a potem eliminacje do mistrzostw świata 2018 - w produkt telewizyjno-marketingowy podobny do Ligi Mistrzów.
UEFA będzie go sprzedawać tak samo jak LM: już scentralizowała prawa należące do tej pory do każdej z 53 europejskich federacji i zaoferuje je telewizjom w pakietach, podzielonych na mecze dla kanałów otwartych i kodowanych. Zapewni tym meczom wspólną oprawę, stałe godziny rozgrywania, wielkich sponsorów transmisji. Planuje zarobić miliard euro na tym, co w ostatnim rozdaniu praw przyniosło poszczególnym federacjom łącznie 680 mln. UEFA obiecała im, że po scentralizowaniu każda z nich zarobi więcej.
Dziś w każdym kraju telewizje skupiają się na meczach swojej kadry, czasami kupują prawa do kilku innych spotkań, czasem nie. Od 2014 r. czeka nas w terminach meczów eliminacyjnych wielka inwazja piłki: od czwartku do wtorku po dziewięć meczów każdego dnia.