Kto to dziś przewidzi. W Falun ma być 30 km stylem klasycznym. Moja konkurencja. Kusi... A plany, jak już powiedziałam, są, by je zmieniać.
Najważniejsze są jednak teraz przyszłoroczne MŚ w Val di Fiemme. A co poza nimi? Kolejne zwycięstwo w Tour de Ski? Odzyskanie Kryształowej Kuli?
Jeśli chodzi o kulę, to muszę się najpierw przekonać, jak się będzie układał sezon. Żadne deklaracje nie mają sensu, póki nie zobaczę, co potrafię stylem łyżwowym po zabiegu. Wiadomo, że nastawiamy się teraz głównie na klasyk i w nim powinno być nieźle. Co z łyżwą, to wyjdzie w praniu. I dopiero w środku zimy zadeklaruję, czy jest o co walczyć. Dwa najważniejsze biegi sezonu to 30 km i sprint klasykiem w mistrzostwach świata. Tour de Ski? To zawsze fajny wyścig, jeśli trafię z formą, grzechem by było tego nie wykorzystać.
Będzie jeszcze bardzo ważna próba przedolimpijska w Soczi. Mówi pani o tym miejscu z sentymentem, ale przecież o tamtejszych trasach jeszcze niewiele pani wie.
Nie mamy zielonego pojęcia, jak tam jest. Znam przygotowywane na igrzyska trasy tylko z opowieści. Brzmią miło dla moich uszu i mam nadzieję, że się w tym sezonie potwierdzą. Z sentymentem czy bez, trzeba się będzie po prostu do igrzysk solidnie przygotować. A żeby to zrobić, muszę tych tras dotknąć, sama wszystko posprawdzać. Już się nie mogę doczekać. A im większe baty tam zbiorę w najbliższym sezonie, tym bardziej zmobilizowana będę na igrzyskach.
Oprócz Marit Bjoergen i Therese Johaug pojawi się jakaś poważna rywalka?
Od Charlotte Kalli już należałoby tego wymagać, ale na pewno będzie dużo czajenia się przed mistrzostwami świata. Myślę, że Kikkan Randall może pójść naprawdę mocno. Powinna być dużo lepsza w długich biegach, ale zobaczymy, czy na tyle dobra, żeby je kończyć na podium.
Polska kadra kobiet ma nowego trenera, Ivana Hudaca, który prowadził do sukcesów Petrę Majdić. Wreszcie będzie o co walczyć w sztafecie?
Mam nadzieję, że to się poukłada na tyle dobrze, by walczyć o piąte, w porywach czwarte miejsce. Tylko na razie jakoś sypnęło u dziewczyn kontuzjami.
Po igrzyskach w Londynie każdy ma swój pomysł, jak zmieniać polski sport. Pani też?
Zaczęłabym od zawodników i trenerów. Może to nie zabrzmi fajnie, ale ani nie jesteśmy krajem wyjątkowo bogatym, ani sport nie może mieć w budżecie pierwszeństwa przed wieloma potrzebami. Dlatego trzeba się skupić na tym, co każdy daje z siebie na co dzień. Nie ma cudów. Jak się zaciśnie zęby, na wiele lat, to wyniki muszą przyjść.
Czyli głównym problemem jest jednak mentalność?
Nie ma co uogólniać, ale bywa niestety tak, że postawę roszczeniową nasi sportowcy przyjmują za wcześnie. Pokaż, a dopiero potem wymagaj. Tak jak to kiedyś robili Robert Sycz i Tomasz Kucharski, jak w Londynie zrobiły Julia Michalska i Magdalena Fularczyk.
Sezon już za niecałe dwa miesiące. Tęskni pani?
Troszeczkę. Trzeba tylko przetrwać październik.
To jak to jest z tym porównywaniem pup? Jest jakaś reguła?
Kto jest w październiku wychudzony i biega znakomicie, ten wystrzeli na początku sezonu, a potem go zobaczymy może dopiero w marcu. Tak wynika z naszych doświadczeń. Wolę rozpędzać się z umiarem i być mocna wtedy, kiedy to się najbardziej liczy.
Opinia dla „Rz"
Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk
Myślę o tym, żeby zakończyć pracę po sezonie igrzysk w Soczi, bo Justyna na pewno zrobi sobie po nim przerwę. A jak ona przerwie, to ja już chyba nie wrócę. Nie to, że mi się nie chce. Po prostu czuję, że to już będzie ponad moje siły. Presja sukcesów wyniszcza. A ja muszę karmić zawodniczkę swoją energią. Jak trener flaczeje, to ona razem z nim. Poza tym Justyna w tym roku po zabiegu kolana leżała 15 dni i już mówiła, że trudno wrócić.
To ja nie wierzę, że wróci po roku przerwy. Przeniosłem się z Wałbrzycha do Poronina, dom pięknie wykończony, będzie się przy czym krzątać. To tyle planów, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Na razie pracujemy pełną parą, motywacji nam nigdy nie brakowało. Letnie zgrupowania się udały, jesteśmy właśnie po badaniach. 5 października jedziemy na lodowiec w Austrii, tam już Justyna i Maciej Kreczmer muszą ćwiczyć mniej intensywnie, bo nie wytrzymają do końca sezonu, padną w połowie. Przed nami jeszcze zgrupowanie w Muonio w Finlandii i 24 listopada w Gaellivare zaczynamy sezon.
—piw