Z elity peletonu wyrzucono jedną z najlepszych drużyn, z możnymi sponsorami (Gazprom, Itera) i kolarzem numer jeden w rankingu Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) Joaquinem Rodriguezem.
UCI jeszcze milczy, ale można się domyślić, o co chodziło. Komisja licencyjna 2 listopada zaprosiła na rozmowy Katiuszę, RadioShack i Movistar. Chodziło o punkt 2.15.071 kolarskiego regulaminu, czyli postępowanie w sytuacji, gdy UCI nie może zarejestrować zespołu. Nie może, jeśli drużyna nie spełnia któregoś z czterech kryteriów: finansowego, sportowego, organizacyjnego albo etycznego. Wystarczy rzut oka na sytuację i wyniki Teamu Katiusza, żeby się zorientować, że pierwsze dwa nie mogły być brane pod uwagę. Zostają sprawy organizacyjne albo etyczne, czytaj: dopingowe.
To prawda, że Katiusza w ciągu czterech lat miała już trzech szefów, ale z tego powodu nikt by skandalu nie ryzykował. Musi chodzić o doping. Po aferze Armstronga, którą UCI zamiatało pod dywan, prezydent Pat McQuaid chce pokazać, że walczy z chorobą.
Menedżer Katiuszy Wiaczesław Jekimow to były kolega Amerykanina z drużyny US Postal, a w zeznaniach zebranych przez USADA podobno kryje się pod określeniem „Kolarz-11". – Kiedy zrobiło się głośno o dopingu, on siedział cicho – mówi „Rz" Andriej Szumakow, dziennikarz magazynu „Pro Velo".
Katiusza spełnia wszystkie kryteria organizacyjne i finansowe. Musi chodzić o doping