Jason Crump zakończył karierę

Świat żużlowy traci jedną z najbarwniejszych postaci. Jason Crump postanowił zakończyć karierę

Publikacja: 15.12.2012 00:01

Jason Crump zakończył karierę

Foto: ROL

Był postacią barwną dosłownie i w przenośni. Ulubieńcem kibiców. Jego rude włosy rozpoznawano na każdym torze. Fanom dozował napięcie i sam się chyba nie spodziewał, że już więcej nie wyjedzie na tor. Najpierw, pod koniec września, ogłosił, że ma dość cyklu Grand Prix. Prawdę powiedziawszy, po 16 latach życia nomada, ciągłego latania z miejsca na miejsce, na walizkach i z motocyklami, gdzie trudno było wyszarpać choćby jeden dzień dla rodziny, każdy mógłby mieć dość. Nawet ktoś tak zakochany w motorach jak Crump.

W autobiografii „Świat według mnie" opowiadał, że był w Pradze ze 20 razy i słyszał opowieści o tym, jak stolica Czech jest piękna, ale opinii sobie nie wyrobił. Mostu Karola ani Hradczan nie widział - tylko lotnisko, hotel i stadion. Lot, trening, zawody i w dalszą drogę - do Polski, Anglii albo Szwecji ­– w zależności od tego, gdzie akurat jeździła liga. Tak wygląda życie wszystkich czołowych żużlowców świata, więc się nie skarżył.

Lubił mieszkać na uboczu, gdzie mógł się odciąć od fanów, ale doceniał też polskich kibiców, którzy chcieliby wiedzieć wszystko o życiu idola. – Tam są tłumy fanów, którzy interesują się wszystkim. To inspirujące jeździć dla kilku tysięcy kibiców, obojętne czy na swoim torze, gdzie cię wspierają, czy na obcym, gdzie nie są tacy mili. Ale zawsze chcą się dobrze bawić – mówił w autobiografii.

I Crump dawał rozrywkę, był zawsze w czołówce (przez dziesięć lat nie wypadł poza podium końcowej klasyfikacji cyklu Grand Prix), zawsze na pełnych obrotach i dobrze przygotowany, bo kibice nie wybaczą obijania się. Takie życie może człowieka wypalić, ale jemu jeszcze ciągle się chciało. W 2009 roku walczył z Tomaszem Gollobem o mistrzostwo świata, zaciskając z bólu zęby po kontuzji.  Od paru lat zmniejszał sobie obciążenia, przygotowując się do wejścia w świat bez żużla.

- Robienie kolejnych kroków w życiu jest według mnie czymś naturalnym. Teraz wchodzę w etap, w którym wszystko nie będzie się już kręciło wokół speedwaya. Ludzie się starzeją, odchodzą, a na ich miejsce przychodzą następni - mówił, ogłaszając decyzję.

Tym „następnym" jest Chris Holder, którego wychował na mistrza świata. Kilka lat temu polecił go trenerowi Markowi Cieślakowi do WTS Wrocław. A w ostatnich zawodach poprzedniego sezonu przeprowadził z Holderem rozmowę wychowawczą, gdy młody był gotowy bić się z Nickim Pedersenem. Sam zostawał mistrzem świata trzy razy, dwukrotnie wywalczył złoto w drużynie i wiedział, jak ważna jest chłodna głowa.

Ale nikt nie wierzył, że niedługo potem Crump zrobi kolejny krok. - Nie sądzę, żeby najbliższa zima znacząco się różniła od poprzednich. Przez pierwsze sześć tygodni w Australii speedway jest ostatnią rzeczą, o której myślę - zdradzał.

Ale okazało się, że musiał myśleć intensywnie. W zeszłym sezonie jeździł w PGE Marmie Rzeszów i miał nadzieję, że w kolejnym też będzie jej zawodnikiem, zwłaszcza, że trenerem ciągle był tam jego dobry znajomy Dariusz Śledź. Miał przedłużyć kontrakt, ale wtedy pojawiły się problemy. Crump usłyszał, że skoro osiągał wyniki dalekie od oczekiwań, dostanie dużo mniej pieniędzy, niż pierwotnie się zanosiło.

Podobno się zdenerwował, rozmawiał z Unibaksem Toruń, Falubazem Zielona Góra, Stalą Gorzów, ale nigdzie się nie załapał. Może był po prostu za drogi. Potem nastąpił nagły zwrot akcji i wydawało się, że Crump się z Rzeszowem dogada, ale w końcu zrezygnował z kontraktu.

Chyba trochę w podjęciu decyzji pomogli mu lekarze, którzy doradzili jak najszybszą operację kontuzjowanego obojczyka. – Muszę się szybko poddać zabiegowi, jeśli chcę mieć normalne życie – powiedział. Operacja zaplanowana jest na kwiecień, później czekałyby go jeszcze trzy miesiące rehabilitacji, więc miałby sezon z głowy. W takiej sytuacji, mając na karku 37 lat, chyba nie chciałoby mu się wracać. Dość jeżdżenia ciągle w lewo. W końcu motocykl można wstawić do garażu i zgasić światło, a potem odpocząć.

Był postacią barwną dosłownie i w przenośni. Ulubieńcem kibiców. Jego rude włosy rozpoznawano na każdym torze. Fanom dozował napięcie i sam się chyba nie spodziewał, że już więcej nie wyjedzie na tor. Najpierw, pod koniec września, ogłosił, że ma dość cyklu Grand Prix. Prawdę powiedziawszy, po 16 latach życia nomada, ciągłego latania z miejsca na miejsce, na walizkach i z motocyklami, gdzie trudno było wyszarpać choćby jeden dzień dla rodziny, każdy mógłby mieć dość. Nawet ktoś tak zakochany w motorach jak Crump.

Pozostało 87% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl