Podkreśla pan, że mamy w Polsce utalentowanych graczy, ale ta grupa jest bardzo mała. Jeśli w drużynie zabrakłoby Marcina Gortata, Macieja Lampego albo Thomasa Kelatiego, powstaje naprawdę wielka wyrwa.
Tak, to prawda, ale może poza Hiszpanią, czy Rosją w Europie każda z czołowych reprezentacji ma ten problem. Musimy patrzeć na swoje mocne strony, a nie na słabości. Pozytywem jest to, że mamy takich graczy jak: Gortat, Kelati, Michał Ignerski, Szymon Szewczyk i jeszcze kilku innych. Jeśli wszyscy byliby kontuzjowani, to będziemy grać młodymi i będziemy walczyć tak mocno jak tylko się da. Poza tym jest ta generacja młodych chłopaków. Widziałem ich kilka lat w Hamburgu, jak grali w mistrzostwach świata i byłem pod wrażeniem. Musimy być optymistami, bo przyszłość wygląda naprawdę dobrze.
W Polsce ci młodzi gracze nie mogą się rozwijać. Czołowe kluby ciągle wolą zatrudniać obcokrajowców.
Nie wszędzie tak jest. Spójrzmy na Asseco Prokom, gdzie występuje dwóch młodych chłopaków, a jeden z nich gra naprawdę sporo. Młodzi grają nie tylko w słabych zespołach. Oni muszą ćwiczyć razem z najlepszymi i przyzwyczajać się do wygrywania. Spójrzcie na Przemysłowa Karnowskiego, który jest w bardzo dobrej drużynie akademickiej w USA. Nie gra tak dużo, jakby mógł, ale rozmawiałem w nocy z jednym z trenerów jego drużyny i powiedział mi, że są bardzo zadowoleni z jego postępów.
Twierdzi pan, że wystarczy tylko uwierzyć, a reprezentacja Polski będzie w stanie rywalizować z czołowymi zespołami. Naprawdę tak niewiele trzeba?