Latający cyrk Davida Beckhama: przystanek Paryż

Trwa podróż angielskiego celebryty. Teraz ma pracować u szejków z PSG.

Aktualizacja: 31.01.2013 18:44 Publikacja: 31.01.2013 18:43

David Beckham ma 37 lat i ciągle chce mu się udowadniać, że potrafi grać w piłkę

David Beckham ma 37 lat i ciągle chce mu się udowadniać, że potrafi grać w piłkę

Foto: AFP

Jego prywatny odrzutowiec wylądował w Paryżu o 11 rano. Stamtąd Beckham pojechał do szpitala na badania, które były tylko formalnością. Po południu pojawił się na konferencji, by powiedzieć: – Tak, to jeszcze nie koniec mojej przygody. Chciałem grać w piłkę, interesowały mnie tylko wielkie kluby, marzyłem o Lidze Mistrzów.

Ma 37 lat i ciągle marzy. Przez ostatni tydzień trenował z Arsenalem i Arsene Wenger określał go jako superambitnego. Szejkowie z Paryża, którzy przez ostatnie dwa lata zainwestowali w futbol najwięcej ze wszystkich klubów w Europie – ponad 200 milionów euro – chcieli go w swoim zespole już rok temu. Wtedy odmówił, bo był jeszcze związany z Los Angeles Galaxy.

Beckham jest niezniszczalny. Jako kapitan reprezentacji Anglii w 2003 roku trafił z Manchesteru United do Realu Madryt i już tam niektórzy próbowali mu wmówić, że jego czas się skończył. To samo słyszał, kiedy po czterech latach wylatywał do amerykańskiej Major League Soccer. Wiadomo było, że jedzie do Ameryki po coś więcej, niż grać w piłkę. Jechał z misją, soccer dzięki niemu miał rosnąć w siłę, a liga żyć dostatnio.

Na boisku nie zawsze zachwycał, ale jest piłkarzem-instytucją. Stworzył piłkarską markę kojarzoną z luksusem. Ma swoją firmę odzieżową, perfumy, razem z żoną Victorią, czyli Posh z zespołu Spice Girls, stali się najbardziej rozpoznawalną parą show-biznesu.

Kiedy MLS miała przerwę, Beckham wracał do wielkiej piłki. Amerykański klub dwa razy godził się na wypożyczenie piłkarza do Milanu. To właśnie w Mediolanie trafił na Carlo Ancelottiego i Leonardo, którzy teraz namawiali go na grę w Paryżu.

2 grudnia żegnał się z Los Angeles, w Galaxy grał przez pięć i pół roku. Dziękowała mu cała liga, brytyjska prasa nazwała „zdobywcą Ameryki, który zamienia w złoto wszystko, czego się dotknie". Chciał odejść, mimo że mógł skorzystać z zapisów w kontrakcie, które przedłużałyby jego pobyt w LA o kolejny rok.

Od jego przyjazdu liga rozrosła się z 12 do 17 drużyn, a w kontrakcie z Davidem była klauzula, która po zakończeniu kontraktu pozwalała mu na założenie nowego zespołu i wykupienie dla niego koncesji za 25 milionów dolarów. To był ukłon w stronę Anglika, ale też szansa na zatrzymanie go w Ameryce na dłużej.

Kiedy żegnał się z kibicami, a kilka dni później zaczął przeprowadzać całą rodzinę do Londynu, ciągle zapewniał: – Nie odchodzę na długo. Kończę grać tutaj w piłkę, ale chcę pozostać częścią tego świata. Nie chcę zostać trenerem, chciałbym zostać właścicielem klubu – mówił.

Nie był zainteresowany tworzeniem nowego klubu, mówiło się, że jego inwestycja w Galaxy jest tylko kwestią czasu. Szacuje się, że w Stanach zarabiał około 50 milionów dolarów rocznie, stać go na to, by stać się mniejszościowym udziałowcem klubu, ale jednocześnie tym najważniejszym, twarzą całej firmy.

Kiedy odmówił 11 kolejnym klubom, trudno było uwierzyć, że wróci do piłki. W PSG ma zarabiać 150 tys. funtów tygodniowo i przekazywać je fundacji charytatywnej. Piękny gest, choć wielu mówi, że też sposób na ocalenie majątku przed żarłocznym francuskim fiskusem. Podpisał kontrakt do końca sezonu. Już w lutym zagra przeciw Valencii w 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego