Wiadomo, że aktualny stan ręki polskiego kierowcy nie pozwala na prowadzenie samochodów jednomiejscowych. Wszystko rozbija się o rotację przedramienia i nadgarstka: operowanie kierownicą w ciasnym kokpicie nie jest możliwe. Problemy znikają w przypadku aut rajdowych czy wyścigowej serii DTM, gdzie większa przestrzeń wokół fotela kierowcy umożliwia wykonywanie dodatkowych ruchów ramieniem przy skręcaniu. – Gdyby ograniczona rotacja ręki naprawiła się w 80 procentach, to powiedziałbym „tak" powrotowi do F1 – mówił Kubica w jednym z wywiadów. – Tysiąc razy wolałbym być tam, ale nie mogę. Mam jednak szczęście, bo przynajmniej mogę jeździć wyczynowymi samochodami.
Stan ręki stopniowo się poprawia, ale na chwilę obecną Kubicy pozostają wyłącznie starty autami „z dachem". Wybór przed sezonem 2013 sprowadzał się zatem do rajdów, w których jeździł już jesienią zeszłego roku, rozpoczynając aktywną fazę rehabilitacji, oraz wyścigów DTM.
W styczniu Polak testował Mercedesa na torze w Walencji i otrzymał od niemieckiej ekipy propozycję startów w pełnym cyklu mistrzostw. Jazdy wypadły bardzo pozytywnie: Kubica nie miał problemów z wytrzymałością czy formą fizyczna, przejechał jednego dnia ponad 100 okrążeń i uzyskiwał bardzo dobre czasy. Nie zdecydował się jednak na starty w DTM, wybierając rajdy.
Pozornie to dziwna decyzja, biorąc pod uwagę wyścigowe korzenie Kubicy. Na torze powinien czuć się bardziej pewnie i być może od razu byłby w stanie walczyć o najwyższe lokaty. Nie można jednak zapominać o tym, że przez całą karierę krakowianin rywalizował w samochodach jednomiejscowych: bardzo mocnych, lekkich autach o dużym docisku aerodynamicznym i niemal kosmicznych osiągach. Pojazdy DTM są jak na warunki wyścigowe dość ciężkie i mimo pokaźnej mocy nie zapewniają kierowcy aż takiej adrenaliny i wrażeń za kierownicą.
Rajdówki także są dość ciężkie i mają mniejszą moc niż auta DTM, ale w tym sporcie z punktu widzenia kierowcy dzieje się o wiele więcej niż na torze. Rajdy to sztuka improwizacji, walki z czasem w przeróżnych warunkach, na długich odcinkach specjalnych o zróżnicowanej nawierzchni, najeżonych trudnymi zakrętami. Nie jest to szkoła klinicznej precyzji i powtarzalności, którą Kubica przechodził od najmłodszych lat spędzonych na torach. Chcąc regularnie jeździć w rajdach, musi się rozwinąć jako kierowca – i takie wyzwanie jest dla niego atrakcyjne. Było zresztą już przedtem, przed feralnym wypadkiem w lutym 2011 roku. Dla Kubicy rajdy były nie tylko pasją czy sposobem na spędzanie wolnego czasu, ale też formą nauki i metodą rozwoju umiejętności za kierownicą.