Zaginieni, to nie znaczy, że nie żyją, ale sytuacja jest tragiczna. Nad Karakorum nadciąga burza. We wtorek Maciej Berbeka (58 lat), Adam Bielecki (29), Tomasz Kowalski (27) i Artur Małek (33) weszli jako pierwsi zimą na szczyt Broad Peak (8047 m).
Berbeka i Kowalski biwakowali w okolicy przełęczy na wys. 7900 m. Bielecki i Małek zdołali dotrzeć do obozu IV – szturmowego, pół kilometra niżej niż ich koledzy. Podczas wspinaczki nie używali butli z tlenem. Byli na pewno skrajnie wyczerpani. Żeby sami siebie uratować, powinni jak najszybciej schodzić. Na tej wysokości organizm się nie regeneruje, tylko wyniszcza.
Nie było nikogo
Pakistański wspinacz Karim Hayyat, uczestnik wyprawy, wyszedł na ratunek i dotarł do 7800 m. Nie dostrzegł powyżej nikogo. Po raz ostatni kierownik ekspedycji, Krzysztof Wielicki, rozmawiał przez krótkofalówkę z Maciejem Berbeką we wtorek ok. północy tamtego czasu.
– Nie wiemy, co się z nimi dzieje. Wielicki może penetrować całą drogę zejściową przy pomocy lunety. Kowalski i Berbeka mogli wpaść do szczeliny - powiedział w TVN 24 Artur Hajzer, kierujący programem Polskiego Himalaizmu Zimowego 2010-2015. – Pogoda pogorszy się jutro około południa. Małek i Hayyat do godz. 10 muszą być już poniżej 7000 m. Niżej ciągnie się sznur lin poręczowych, który doprowadzi ich do bazy nawet w trudnych warunkach.
Wolne zejście
Krzysztof Wielicki dzień po ataku na szczyt poinformował jak ten atak wyglądał. Czterej himalaiści zdobywali Broad Peak kolejno ok. godziny 17-18, po czym bez zwłoki z uwagi na późną porę rozpoczynali zejście w dół. Ostatni schodził Kowalski. Przed nim szedł Berbeka, zachowywali kontakt wzrokowy. Każdy z uczestników miał radiotelefon, ale łączność była utrzymywana jedynie z Kowalskim i Małkiem. Tempo schodzenia Kowalskiego i Berbeki zaraz po zdobyciu szczytu było bardzo wolne. Bielecki osiągnął obóz IV na 7400 m ok. 21, Małek ok. drugiej w nocy.