We współczesnym świecie wyścigowym to prawdziwa rzadkość. Wielu kierowców średniego i pomniejszego kalibru wdzięczy się do przedstawicieli mediów, chętnie pozuje do zdjęć czy swobodnie opowiada o swoim życiu prywatnym. Tyczy się to też mistrzów – Jenson Button czy Lewis Hamilton zabierają na wyścigi swoje partnerki i lubią się z nimi pokazywać. Do tego Hamilton na swoim koncie na Twitterze regularnie zamieszcza zdjęcia swojego psiaka, a podczas testów w Barcelonie paradował z nim przed legionem głodnych sensacji fotoreporterów.
Tymczasem dla Kimiego Raikkonena świat poza kokpitem mógłby w ogóle nie istnieć. Jego zdaniem idealna odpowiedź na pytania od dziennikarzy nie powinna liczyć więcej niż dziesięć słów, choć nie wszyscy mają tyle szczęścia. Podczas testów przed sezonem 2013 jeden z brytyjskich reporterów telewizyjnych spytał kierowcę Lotusa o to, czy głód zdobycia drugiego mistrzowskiego tytułu jest taki sam jak w przypadku pierwszego, wywalczonego w 2007 roku. Raikkonen uznał pytanie za niewarte zachodu, wzruszył tylko ramionami i bez słowa, z uśmieszkiem politowania odwrócił się do kolejnej ekipy telewizyjnej.
Czasami jednak milczenie jest złotem, o czym w przypadku Kimiego przekonał się były kierowca F1 Martin Brundle, od wielu lat pracujący jako reporter i ekspert w brytyjskiej TV. Kiedy przed Grand Prix Brazylii 2006 wszyscy kierowcy w towarzystwie legendarnego Pele uroczyście żegnali Michaela Schumachera, odchodzącego na pierwszą wyścigową emeryturę, na krótkim spotkaniu na prostej startowej toru Interlagos zabrakło tylko Raikkonena. Brundle podczas relacji na żywo w stacji ITV spytał go o powód nieobecności. – Właśnie sr*łem – szczerze odparł kierowca, wzbudzając zrozumiałą konsternację w ekipie ITV.
Takie przejawy elokwencji są jednak dość rzadkie. Zazwyczaj Kimi siedzi z wzrokiem wbitym w stół, w okularach słonecznych i czapeczce nasuniętej na czoło. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zarozumiałego gwiazdora, który nie zniża się do poziomu zwykłych śmiertelników i nie chce ich zaszczycać swoją uwagą. Ludzie, którzy mieli przyjemność pracować z Raikkonenem, mogą jednak rzucić nieco światła na prawdziwą naturę enigmatycznego Fina.
Po pierwsze, chorobliwa nieśmiałość sprawia, że stara się ograniczać kontakty z dziennikarzami do minimum. Po drugie, w tym sporcie tak naprawdę interesuje go tylko i wyłącznie czysta jazda i rywalizacja. Po trzecie, potrafi zaskoczyć krótkim i trafnym dowcipem w najmniej spodziewanym momencie. Wśród kibiców do legendy przeszła już jego riposta z zeszłorocznego wyścigu o Grand Prix Abu Zabi. Kiedy inżynier wyścigowy zaczął mu przez radio przypominać o dogrzewaniu opon i hamulców – elementarz kierowcy wyścigowego, ale niektórzy zawodnicy lubią, gdy zespół ich w takich sprawach pilnuje – zirytowany Raikkonen przerwał mu, mówiąc: „Zostaw mnie w spokoju, ja wiem, co mam robić". Po czym spokojnie wygrał wyścig, po raz pierwszy od powrotu do Formuły 1 po dwuletniej przerwie na starty w rajdach.