Dopingowy wstyd królowej

Zaczęło się wreszcie poważne pranie. Najważniejsze środki czystości to biologiczny paszport i zamrażarka. Latem mistrzostwa świata w Moskwie.

Publikacja: 14.05.2013 01:02

Daria Piszczalnikowa w Londynie radość, a teraz wstyd. Srebrny medal w rzucie dyskiem trzeba będzie

Daria Piszczalnikowa w Londynie radość, a teraz wstyd. Srebrny medal w rzucie dyskiem trzeba będzie oddać

Foto: AFP

W Dausze wystartowała Diamentowa Liga, wkrótce zaczną się wielkie mityngi, ale zamiast zapowiedzi atrakcji długiego lata z królową sportu od miesięcy czytamy podobne komunikaty Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) i Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) o wpadkach dopingowych.

Lista jest długa jak nigdy. W grupie 240 lekkoatletów i lekkoatletek z 52 krajów, którzy są dziś odsunięci od startów, widać znane nazwiska.

Pierwsze, uzasadnione wrażenie – dominuje wschód Europy, a na wschodzie – Rosja. Daria Piszczalnikowa, srebrna medalistka z Londynu w rzucie dyskiem – dziesięć lat bez prawa startów, Jelena Arżakowa, mistrzyni Europy na 1500 m – dwa lata dyskwalifikacji, młociarka Olga Kuzienkowa, mistrzyni olimpijska w rzucie młotem z Aten i mistrzyni świata z Helsinek – też dwa lata, zawieszeni skoczek w dal Paweł Karawajew, były mistrz uniwersjady na 400 m Walentin Kruglakow, mistrzyni skoku w dal Tatiana Kotowa – to tylko niektórzy.

Więcej badasz, więcej łapiesz

Nagły skok wykrytych przypadków dopingu w Rosji (do początku maja 38 dyskwalifikacji plus kilka spraw w trakcie rozpatrywania) da się wytłumaczyć na parę sposobów. Trzy lata temu zaczęła działać RUSADA – rosyjska agencja antydopingowa. Laboratorium w Moskwie otrzymało sprzęt najnowszej generacji. Szef rosyjskiej federacji lekkoatletycznej Walentin Bałasznikow mówi: – Nie dziwcie się, jeśli usłyszycie wkrótce nowe nazwiska. To prosta arytmetyka: więcej badasz, więcej łapiesz. Razem z RUSADA robimy więcej testów niż jakikolwiek inny kraj. W 2012 r. przeprowadziliśmy 3500 kontroli, w tym roku mamy w planie 4000, w mityngach i poza zawodami.

Rosjanie są pod lupą, bo to druga po USA lekkoatletyczna siła na świecie, a ponadto organizują mistrzostwa świata, których sukces zależy także od tego, czy uda się pozbyć dopingowego smrodu. Wspomnienie siódemki rosyjskich lekkoatletów, wycofanych tuż przed igrzyskami w Pekinie (była wśród nich Piszczalnikowa), wciąż robi swoje.

Są głosy, że w związku z nagłym wzrostem wykrywalności rosyjskiego dopingu mistrzostwa świata należałoby Moskwie odebrać, ale bardziej praktyczny jest np. szef wyszkolenia brytyjskiej lekkoatletyki Peter Erikson: – Po prostu niech to śledztwo trwa i się pogłębia, cieszmy się, że badają i system kontroli wreszcie zaczyna tam działać.

System działa też u rywali, ale słabiej. Amerykańska lekkoatletyka, też z bogatą dopingową przeszłością, ma obecnie na liście światowej 12 zdyskwalifikowanych osób. Znalazł się wśród nich mistrz olimpijski z Aten na 200 m Shawn Crawford, który nagle zaczął unikać kontroli, ale jest także 64-letni biegacz długodystansowy Roger Wenzel, który brał środki stymulujące. Amerykańska agencja antydopingowa (USADA) wykonała w 2012 r. ponad 1500 testów, sprawdziła 488 osób.

USADA zaczęła także pracę na rzecz opanowania dopingu w Kenii, bo odpowiada za wykrycie kilku dopingowych przypadków wśród afrykańskich biegaczy podczas ubiegłorocznych kwalifikacji przedolimpijskich w Eugene. Kenijskie problemy dopingowe pozostają jednak trudnym przypadkiem dla WADA i IAAF. Nie ma tam agencji antydopingowej, najbliższe (i jedyne na całym kontynencie) atestowane laboratorium znajduje się w Afryce Południowej.

Mocny sygnał o łamaniu reguł w Kenii dała w 2011 r. telewizja ARD, pokazując rozmowę niemieckiego dziennikarza Hajo Seppelta z Mathew Kisorio, byłym mistrzem Afryki juniorów. Biegacz mówił o propozycjach kenijskich lekarzy, o biznesie dopingowym rozwijanym wokół obozów treningowych, o banalnie łatwym dostępie do zabronionych środków.

Swój głos dodał Moses Kiptanui, pierwszy biegacz, który pokonał 3000 m z przeszkodami poniżej 8 minut.– Jest wielu takich, którzy biorą doping, zwłaszcza młodzi, którzy chcą się szybciej wyrwać z biedy – przyznał w wywiadzie dla BBC.

Chmury nad Kenią

W styczniu 2013 r. zespół antydopingowy IAAF ruszył do doliny Rift i pobrał próbki od 40 biegaczek i biegaczy, także od sław, takich jak rekordzista świata na 800 m, mistrz olimpijski David Rudisha i mistrzyni świata na 5000 m Vivian Cheruiyot. W ciągu wymaganych przepisami 36 godzin przewiózł je do Genewy. Takie i inne działania spowodowały, że na liście skazanych za doping jest dziś 13 kenijskich nazwisk. Najbardziej znani to Loyanae Erupe, ubiegłoroczny zwycięzca maratonu z Seulu, który brał EPO, oraz Salome Jerono Biwott, najlepsza w maratonie w Nairobi w 2012 r., która poprawiła w tamtym biegu rekord życiowy o 10 minut.

– Chmury nad Kenią dopiero się zbierają – mówi szef WADA John Fahey.  IAAF rozważa budowę prostego ośrodka antydopingowego na kenijskiej wyżynie. – Jesteśmy w fazie przygotowania projektu, sama budowa to sześć miesięcy, więc jak dobrze pójdzie, do końca roku możemy ośrodek postawić – zapowiedział rzecznik IAAF.

Liderem dopingowej listy IAAF nie jest jednak żaden kraj z czołówki olimpijskich klasyfikacji, tylko Indie (51 przypadków). Większość z nich dotyczy, co szczególnie przykre, sportu młodzieżowego. Tylko w szkolnych mistrzostwach Indii w lekkiej atletyce w 2012 r. złapano na stosowaniu niedozwolonych środków 11 sportowców. Są też łapani wyczynowcy, choćby trzech sprinterów ze sztafety 4x400 m, która w 2010 r. w Delhi zdobyła złoto w Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej, ale dopingiem słabych mało kto się przejmuje.

Większą uwagę skupiają wpadki w Europie. Brytyjczycy podali, że mają na czarnej liście czwórkę: kulomiota Carla Fletchera (cztery lata dyskwalifikacji od 2011 r.), skazanego także na więzienie za handel sterydami, sprinterkę Bernice Wilson, oszczepnika Iana Burnsa i jeszcze jednego kulomiota Marka Edwardsa.

Wizerunkowo fatalnie wypadają też sportowcy z Turcji. Na początku maja o doping została oficjalnie oskarżona mistrzyni olimpijska z Londynu na 1500 m – Asli Cakir Alptekin. Jeśli wyniki badań zostaną potwierdzone, grozi jej dożywotnia dyskwalifikacja, bo działa w warunkach recydywy: pierwszy raz nie przeszła testów już w 2004 r. Podstawą oskarżenia Alptekin stało się wykorzystanie nowej broni w walce z dopingiem – paszportów biologicznych, które IAAF wdrożyła w 2009 r.

Drugą ze złapanych niedawno tureckich sław jest Nevin Yanit, płotkarka, mistrzyni Europy na 100 m ppł. w Barcelonie (2010) i Helsinkach (2012) oraz na 60 m ppł. w hali w Goeteborgu (2013). Turcja ma na liście jeszcze biegaczkę Alemitu Bekele (to była mistrzyni Europy z Barcelony na 10 000 m), którą w grudniu ub. r. skazano na cztery lata dyskwalifikacji.

Za ostatnimi sukcesami łowców lekkoatletycznego dopingu stoją wspomniane paszporty biologiczne, które w formie elektronicznej przechowują dane o parametrach krwi (tzw. markery) sportowców w trakcie całej kariery. Jeśli parametr wyraźnie się zmienia, to sygnał, że mogło dojść do wykroczenia dopingowego.

Postęp genetyczny

Takie paszporty ma już 150 biegaczy z Kenii. Świetnym pomysłem okazało się także wieloletnie przechowywanie próbek i szansa na ich ponowne przebadanie nowymi, bardziej skutecznymi metodami. IAAF trzyma w zamrażarkach jeszcze ok. 3200 porcji krwi i moczu z imprez mistrzowskich. To dlatego w marcu poległa na dopingu sprzed ośmiu lat szóstka medalistów z mistrzostw świata w Helsinkach: Kuzienkowa, Kotowa, a także białoruska gwardia w pchnięciu kulą – Nadieżda Ostapczuk i Andriej Michniewicz oraz w rzucie młotem – Iwan Tichon i Wadim Diewiatowski. WADA wciąż chce przejąć próbki krwi, jakie pobierał przez lata hiszpański dopingowy doktor Eufemiano Fuentes, bohater operacji „Puerto". On już potwierdził – lekkoatleci też u niego byli.

Osiem lat to prawna granica przechowywania próbek, zatem należy się spodziewać kolejnych badań. Pod spektrometry pójdzie zawartość probówek, którą pobrano podczas mistrzostw Europy w Goeteborgu (2006) i mistrzostw świata w Osace (2007).

Kontrolerzy dopingu w ostatnich miesiącach zyskali też nadzieję na nową potężną broń – testy wykrywające doping genetyczny. Przez lata ten typ wspomagania wydawał się niemożliwy do wykrycia, ale szef komisji medycznej MKOl i wiceprzewodniczący WADA Arne Ljungqvist potwierdził, że naukowcy osiągnęli ostatnio poważny postęp i wkrótce może być zatwierdzona metoda sprawdzania dopingu genetycznego.

Informacje są bardzo obiecujące: test krwi może wykazać manipulacje z DNA do 56 dni wstecz. Po raz pierwszy w długiej historii walki z dopingiem wydaje się, że w tym wyścigu policjanci wreszcie są krok przed przestępcami. Na początku czerwca po konferencji w Pekinie mamy dowiedzieć się więcej.

Oglądanie wielkich mityngów i mistrzostw świata w Moskwie wciąż nie będzie wolne od dopingowych wątpliwości, ale wreszcie można wierzyć, że oczka sieci łapiącej oszustów przynajmniej trochę się zmniejszyły.

W Dausze wystartowała Diamentowa Liga, wkrótce zaczną się wielkie mityngi, ale zamiast zapowiedzi atrakcji długiego lata z królową sportu od miesięcy czytamy podobne komunikaty Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) i Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) o wpadkach dopingowych.

Lista jest długa jak nigdy. W grupie 240 lekkoatletów i lekkoatletek z 52 krajów, którzy są dziś odsunięci od startów, widać znane nazwiska.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji